16 Wrz 2012, Nie 1:35, PID: 316557
Jestem nieśmiała i nadwrażliwa, ale czy wrażliwa?
W głębi duszy na pewno, zawsze taka byłam, przejmuję i martwię się wieloma rzeczami, jestem wrażliwa na piękno przyrody, jak jakiś film mnie zachwyci, wzruszy, lub w jakikolwiek inny sposób poruszy to zawsze bardzo biorę to do siebie. Nawet dochodzi do takich sytuacji, że każdy większy koszmar senny mnie autentycznie przeraża oraz piękne marzenia senne zachwycają i uwielbiam je wspominać nawet za dnia. Oczywistym przykładem mojej wrażliwości są różnego rodzaju próby przelewania swoich myśli, wyobraźni, na papier - pod postacią wierszy, opowieści, również fotografowanie tego, co mnie zainteresuje. Teraz niestety ze względu na większy brak czasu mniej z tej cechy korzystam, ale ubolewam nad tym i chcę to zmienić.
Jednak to, co powoduje, że mam wątpliwości, jest to, że właściwie po mnie nie widać tego. Nie cierpię po prostu okazywać swoich emocji, głównie okazuję takie, które dotyczą moich przeżyć osobistych, moich stresów, moich radości-na pewno się do tego przyczyniły niemiłe wydarzenia z przeszłości. Eh, ludzie uwielbiają dzieciom gadać takie durnawe teksty w stylu "I co się tak cieszysz?" lub "Nieładnie tak płakać, jesteś już dużym dzieckiem". Płaczę raczej z powodu własnych niepowodzeń niż np na pogrzebie czy na filmie. Myślę,że to polega na tym, że te wszystkie emocje nie docierają do mnie od razu ze względu na dużą ilość bodźców zewnętrznych, to wszystko kumuluje się we mnie dopiero gdy jestem sama w pokoju, w wyciszeniu - właściwie to tutaj najlepiej mi zebrać wszystkie myśli. Prędzej czy później przypomni mi się taprzykra sytuacja z filmu czy pogrzebu i łzy mi pociekną z oczu. Tak samo oznaką wrażliwości jest to, że często żałuję źle podjętych decyzji lub mam wyrzuty sumienia ze sprawienia choćby najmniejszej przykrości komuś - chociaż sobie i innym np. wmawiam, że mnie to nie obchodzi.
Jak już mówiłam kiedyś - nie cierpię szufladkowania i oceniania innych, ponieważ nigdy nie poznamy ich prawdziwego wnętrza. Oceniamy ich z perspektywy tego, na ile się przed nami otworzyli, nie wiemy o tym że np. w zrzędzie siedzi naprawdę wrażliwy człowiek. Czyli tak naprawdę oceniamy,lubimy tylko maskę człowieka, a nie jego samego. Dlatego mnie wkurzają ludzie którzy myślą że wiedzą o nas więcej niż my sami, np rodzina. Nie jestem gruboskórna, to tylko moja maska. Prawdziwego wnętrza nie zdołam pokazać nikomu, to ten ktoś musi do mojego wnętrza zajrzeć.
W głębi duszy na pewno, zawsze taka byłam, przejmuję i martwię się wieloma rzeczami, jestem wrażliwa na piękno przyrody, jak jakiś film mnie zachwyci, wzruszy, lub w jakikolwiek inny sposób poruszy to zawsze bardzo biorę to do siebie. Nawet dochodzi do takich sytuacji, że każdy większy koszmar senny mnie autentycznie przeraża oraz piękne marzenia senne zachwycają i uwielbiam je wspominać nawet za dnia. Oczywistym przykładem mojej wrażliwości są różnego rodzaju próby przelewania swoich myśli, wyobraźni, na papier - pod postacią wierszy, opowieści, również fotografowanie tego, co mnie zainteresuje. Teraz niestety ze względu na większy brak czasu mniej z tej cechy korzystam, ale ubolewam nad tym i chcę to zmienić.
Jednak to, co powoduje, że mam wątpliwości, jest to, że właściwie po mnie nie widać tego. Nie cierpię po prostu okazywać swoich emocji, głównie okazuję takie, które dotyczą moich przeżyć osobistych, moich stresów, moich radości-na pewno się do tego przyczyniły niemiłe wydarzenia z przeszłości. Eh, ludzie uwielbiają dzieciom gadać takie durnawe teksty w stylu "I co się tak cieszysz?" lub "Nieładnie tak płakać, jesteś już dużym dzieckiem". Płaczę raczej z powodu własnych niepowodzeń niż np na pogrzebie czy na filmie. Myślę,że to polega na tym, że te wszystkie emocje nie docierają do mnie od razu ze względu na dużą ilość bodźców zewnętrznych, to wszystko kumuluje się we mnie dopiero gdy jestem sama w pokoju, w wyciszeniu - właściwie to tutaj najlepiej mi zebrać wszystkie myśli. Prędzej czy później przypomni mi się taprzykra sytuacja z filmu czy pogrzebu i łzy mi pociekną z oczu. Tak samo oznaką wrażliwości jest to, że często żałuję źle podjętych decyzji lub mam wyrzuty sumienia ze sprawienia choćby najmniejszej przykrości komuś - chociaż sobie i innym np. wmawiam, że mnie to nie obchodzi.
Jak już mówiłam kiedyś - nie cierpię szufladkowania i oceniania innych, ponieważ nigdy nie poznamy ich prawdziwego wnętrza. Oceniamy ich z perspektywy tego, na ile się przed nami otworzyli, nie wiemy o tym że np. w zrzędzie siedzi naprawdę wrażliwy człowiek. Czyli tak naprawdę oceniamy,lubimy tylko maskę człowieka, a nie jego samego. Dlatego mnie wkurzają ludzie którzy myślą że wiedzą o nas więcej niż my sami, np rodzina. Nie jestem gruboskórna, to tylko moja maska. Prawdziwego wnętrza nie zdołam pokazać nikomu, to ten ktoś musi do mojego wnętrza zajrzeć.