04 Lis 2010, Czw 22:25, PID: 227125
Prawda jest taka, że mając fobię społeczną/depresję ciężko jest wyleczyć skórę, a to dlatego, że jest to narząd najbardziej powiązany z układem nerwowym. Fobia nasila problemy skórne. Zły stan skóry wzmaga z kolei fobię i koło się zamyka.
Sam kilka lat temu stwierdziłem, że nie ma co inwestować w coraz to bardziej wymyślne kremiki i antybiotyki, tylko zostawić sobie jedną maść, skupić się na psychice, diecie i sporcie, a skóra się poprawi. I rzeczywiście, efekt jest i to jaki, choć nie w stu procentach, ale przecież daleko mi jeszcze do stanu psychicznego "normalnych" ludzi. Teraz może wydaje się, że nie jest to wielkie odkrycie, bo wszystko można znaleźć w necie, ale kiedyś te informacje nie były szeroko dostępne. A dermatolog oczywiście nie zwróci uwagi na takie rzeczy. Moi mi nawet nie powiedzieli, żeby mydła nie stosować , więc gdzież tu mówić o takich sprawach.
Zresztą, interakcjami psychika-skóra zajmuje się psychodermatologia, nauka od dawna znana na świecie, w Polsce niestety w powijakach.
Jeśli kogoś to interesuje, to biochemiczne podejście znajdzie w książce:
Walker C.,Papadopoulos L. "Psychodermatology", Cambrige University Press, 2005
Oś HPA, cytokiny, interleukiny, szlaki sygnałowe-wszystko tu jest opisane.
Bardziej praktyczne podejście oferuje książka "Cortisol Control and Beauty Connection" ( część e-booka jest dostępna na books.google.pl). Jest to książka jak walczyć z kortyzolem, oksydacją itp.
Zupełnie inne podejście prezentuje "SKIN DEEP: A Mind/Body Program for Healthy Skin" (darmowy e-book na http://grossbart.com/). Tutaj autor skupia się na typowo psychologicznym i daleko idącym podejściu do problemu. Opisuje oczywiście jak stres i depresja wpływają na choroby skóry, ale też zwraca uwagę, że problem może być głębszy. Tłumione emocje, nierozwiązane konflikty emocjonalne itp. Opisuje też przypadki, gdy ludzie sabotują podświadomie swoje leczenie, bo problemy skórne coś im dają-np. ktoś boi się chodzenia na randki, ale dzięki problemom skórnym nie musi tego robić, więc podświadomie nie chce się wyleczyć. Czy też pisze o ludziach, u których znaczna poprawa stanu skóry nastąpiła w warunkach wojny. Itp. Książka ciekawa, solidnie napisana, ma też bardzo dobrze zrobioną bibliografię- można łatwo dotrzeć do "źródeł" i zweryfikować fakty. Zawiera część teoretyczną i praktyczną. Nawet, jeśli ktoś nie ma problemów skórnych warto do niej zajrzeć.
Wniosek nasuwa się jeden-trzeba rozwiązać swoje problemy emocjonalne, fobie, depresje, a skóra to na pewno odczuje. Proste, prawda ?
Sam kilka lat temu stwierdziłem, że nie ma co inwestować w coraz to bardziej wymyślne kremiki i antybiotyki, tylko zostawić sobie jedną maść, skupić się na psychice, diecie i sporcie, a skóra się poprawi. I rzeczywiście, efekt jest i to jaki, choć nie w stu procentach, ale przecież daleko mi jeszcze do stanu psychicznego "normalnych" ludzi. Teraz może wydaje się, że nie jest to wielkie odkrycie, bo wszystko można znaleźć w necie, ale kiedyś te informacje nie były szeroko dostępne. A dermatolog oczywiście nie zwróci uwagi na takie rzeczy. Moi mi nawet nie powiedzieli, żeby mydła nie stosować , więc gdzież tu mówić o takich sprawach.
Zresztą, interakcjami psychika-skóra zajmuje się psychodermatologia, nauka od dawna znana na świecie, w Polsce niestety w powijakach.
Jeśli kogoś to interesuje, to biochemiczne podejście znajdzie w książce:
Walker C.,Papadopoulos L. "Psychodermatology", Cambrige University Press, 2005
Oś HPA, cytokiny, interleukiny, szlaki sygnałowe-wszystko tu jest opisane.
Bardziej praktyczne podejście oferuje książka "Cortisol Control and Beauty Connection" ( część e-booka jest dostępna na books.google.pl). Jest to książka jak walczyć z kortyzolem, oksydacją itp.
Zupełnie inne podejście prezentuje "SKIN DEEP: A Mind/Body Program for Healthy Skin" (darmowy e-book na http://grossbart.com/). Tutaj autor skupia się na typowo psychologicznym i daleko idącym podejściu do problemu. Opisuje oczywiście jak stres i depresja wpływają na choroby skóry, ale też zwraca uwagę, że problem może być głębszy. Tłumione emocje, nierozwiązane konflikty emocjonalne itp. Opisuje też przypadki, gdy ludzie sabotują podświadomie swoje leczenie, bo problemy skórne coś im dają-np. ktoś boi się chodzenia na randki, ale dzięki problemom skórnym nie musi tego robić, więc podświadomie nie chce się wyleczyć. Czy też pisze o ludziach, u których znaczna poprawa stanu skóry nastąpiła w warunkach wojny. Itp. Książka ciekawa, solidnie napisana, ma też bardzo dobrze zrobioną bibliografię- można łatwo dotrzeć do "źródeł" i zweryfikować fakty. Zawiera część teoretyczną i praktyczną. Nawet, jeśli ktoś nie ma problemów skórnych warto do niej zajrzeć.
Wniosek nasuwa się jeden-trzeba rozwiązać swoje problemy emocjonalne, fobie, depresje, a skóra to na pewno odczuje. Proste, prawda ?