20 Kwi 2021, Wto 15:05, PID: 841106
(20 Kwi 2021, Wto 10:40)Danna napisał(a):(16 Kwi 2021, Pią 12:46)Ciasteczko napisał(a): @Danna Nie jestem dokładnie na 100% pewna dlaczego mam tak z tymi językmi, jednak mniej więcej wiem kiedy, w jakich okolicznościach mówię lepiej/gorzej. Ja mam takie okresy w życiu, one się zmeniają, czasem trwają pare dni/miesięcy/lat, w których zmienia mi się trochę zachowanie i odczuwanie emocji. Nie wiem jak to napisac, żeby źle nie zabrzmiało, chodzi o coś w stylu: budze się rano i jestem "inna" osoba. W sensie, zmienia mi się sposób odczuwania emocji, sposób myślenia i reagowania na otoczenie. Np. przed bezrobociem przez większość czasu zachowywałam się jak normalna powiedzm osoba. Czas, kiedy wyjechałam do Niemiec, te początki, były też moja zwiększoną aktywnością tu na forum, ale nie pisałam takich negatywnych rzeczy z regułu (chyba, że o braku przyjaciół, o to mi zawsze doskwierało), raczej pozytywnie do wszystkiego podchodziłam. Inaczej wyglądało też moje życie realne, ja chodziłam do pracy i zajmowałam się rzeczami po pracy takmi związanymi z dorosłym zyciem, typu łatwienie spraw urzędowych, zajmowani się domem. Czułam się wtedy inaczej niż teraz pschicznie i wgl światopogląd miałam też inny trochę. Nie fantazjowałam tyle, nie odlatywałam do swojej głowy, stąpałam bardziej twardo po ziemi i zajmowałam się tylko sprawami bieżącymi, nawet zainteresowania troche odpuściłam ale wtedy nie było to dla mnie problemem. Wtedy też mówiłam słabo po niemiekcu ale dobrze jak na moj poziom, czyli doagdywałam się na tyle ile mogłam. Ja rozmawiałam w urzędach, czy w pracy, albo jak coś się na drodze stało, to ja zamiat chłopaka łamanym niemieckim gadałam.
Potem przyszedł mobbing, bezrobocie i weszłam w stan lękowy (nie wiem jak to inaczej nazwać). Najpierw miałam załamnie nerwowe,a teraz jak gorzy okres minął, to mam lęki przed ludźmi. Nie bardzo lubię wychodzić z domu i nie bardzo chce mi się z ludźmi czas spędzać, np. zapraszać tutaj kogoś. W takim stanie jak można się domyślić, mam problemy z mówieniem po niemiecku, mam problemy z patrzeniem się w oczy i rozmawianiem przez telefon.
Ale teraz taki myk- ten stan nie jest u mnie ciągły, on teaz dominuje ale jest przeplatany innymi, lepszymi bądź gorszymi okresami. Po krótkim okresie bezrobocia, kiedy dałam sobie czas na regeneracje, postaowiłam szukać pracy i jeździłam wtdy z moim chłopakiem od agenrutry do agentury na rozmowy kwalifikacyjne. I tutaj w zależności w jakim nastroju, w jakim stanie wstałam, tak szło mi z językiem różnie. Na niektórych rozmowach, gdzie towarzyszyl mi partner szło mi tragicznie. Nic nie rozumiałam, miałam problem z wypowiedzeniem się, jak mozna się domyślić, agencje się zbytnio do mnie póxniej nie odzywały. XD Były też sytuacje, gdzie znowu, wstałam jako "inny człowiek" i normalnie gadałam z babką, nawet na tyle asertywności mialam, żeby sama sobie stawki dyktować i o warunkach dyskutować.
Najlepiej mi jednak poszło, kiedy musiałam sama dojechać do jednego miasta. Pisałam kiedys tutaj, że w licbazie była agresywna, miałam konflikty z prawem. Niby byłam, a mam wrażnie, że to we mnie siedzi i czasem się odzywa. Nie inaczej było właśnie na tamtej rozmowie. Wstałam w zupełnie innym nastroju, czułam się tak jak wtedy, gdy byłam w licem (uczucie takej nadpobudliwości, lekkiego poirytowania, nie wiem jak to opisać), a wtedy byłam też dość pewna siebie. Nie dość ,że zadzowniłam do typa na telefon po niemiecku (a dodam, że się panciznie boję, nawet po polsku dzwonić), to na dodatek gadałam z nim mega na luzie.
Niestety u mnie to jst losowe, nie wiem w jakim nastroju się obudzę, nie kontroluję tego za bardzo. Dla mnie to w pewien sposób norma, że zapominam języka, bo ja zapominam wielu rzeczy, np. potrafię tak zupełnie z tyłka zapomnieć pinu do karty, tego, kiedy mam urodziny czy ile mam lat, tak z dupska bez powodu.
Wydaje mi się, że zmienny nastrój nie jest jakimś rzadkim zjawiskiem przy zaburzeniach psychicznych. U mnie bardzo duża rolę odgrywa to, czy mam obniżony czy podwyższony nastrój, wszystkie moje działania są od tego iuzależnione. Widocznie u Ciebie bardzo mocno to wpływa na koncentrację, pamięć i komunikację. Myślę, że dobra byłaby dla Ciebie terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym i ewentualnie terapia schematów. Niektórzy terapeuci są przeszkoleni z tych dwóch nurtów jednocześnie.
Ja mam na tyle zmienne nastroje, że zmienia mi się wgl sposób myślenia. Boję się tego. Np. w tryvie agresora to ja nienawidzę siebie jak sobie przypominam sytuacje, kiedy okazałam słabość, a miałam wtedy inny nastrój. Np. wypominam sobie wtedy, że tu mnie ktoś oszukał, tam ktoś obraził, dla mnie wtedy nawet ujmą jest praca. Ostatno mi się ten agresor włączył to musiałam to stlumić, bo normalnie bym z roboty wyszła. Wtedy też mam skłonność do samookaleczeń, chcę się wtedy "ukarać" za to, że dałam się źle traktować, brzydzę się sobą i myślę o sobie jak najgorzej. W sensie nie, że ogólnie, tylko brzydze się tym, jak zachowałam się w tych momentach, kiedy byłam np. uległa, lękliwa, czy "normalna". No i ten tryb, nastrój, nie wie jak to nazwać, też sprawia, że mam ochotę coś komuś zrobić, co brzmi całkim realnie biorąc pod uwagę, że ja w przeszłości miałam konflikty z prawem za agresję (nie bylam karana, ale kntakt miałam chyba z każdymi służbami od policji pod ratowników/szpital do straży pożarnej włącznie). Strasznie się boję tego nastrou, jednocześnie wtedy czuję się i tak najlepiej. Mam wyższa samoocenę, większa energię no i walczena jestem.
W pzostalych nastrojach pojawia się u mnie poczucie winy. Np. jak zachowuję się w miarę normalnie, albo mam problemy z lękiem, to stale gnębi mnie poczucie winy, że nie jestem dobrą dziewczyną, że mój chłopak mógłby znaleźć sobie lepszą nż taką patole jak ja, mam też silne uczucie, że ja nim manipuluje (w sensie moim chłopakiem), bo często mam obniżony nastrój, to mam wrażenie, że ja "specjlanie dla atencji przesadzam i w ten sposób nim manipuluję". Okropne to jest.
Ja wolałabym jakoś korzystać z tych nastrojów na swoją korzyść, bo one mi coś mimo wszystko jednak dają. Jak byłam leczyć psychiatrycnie agresje, to po terapii lekami pojawiły się u mnie lęki społeczne, stałam się taka, jak byłam na początku gimnazjum, kiedy zaczynali się nade mną znęcać (taki specyficzny stan umysłu, że jstem stale skrępowana, boję się patrzeć ludziom w oczy, boję się jak oni ogólnie na mnie uwagę zwracają itp. fobicy wiedza pewnie o co chodzi). Ten sam stan mam teraz aktualnie od momentu mobbingu w byłej robocie, przeplatany okrsowo krótkimi stanami agresji (leków żadnych obecnie nie biorę).