15 Kwi 2021, Czw 14:02, PID: 840728
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Kwi 2021, Czw 14:14 przez Ciasteczko.)
@zbyszek93 @Rival
Sorry panowie ale przesadzacie juz. Mnie facet utrzymuje, bo ja robilam to samo na poczatku naszej znajomosci przez pierwszych pare lat, gdy on mial dlugi i calutka wyplata szla na ich splate plus czynsz (tani bo mieszkalismy w akademcu, a potem na pokoju w mieszkaniu). Za zarcie, wszelkie rozrywki, wychodzenie na miasto czy bilety do rodzinnych stron placilam ja.
Teraz tez bylam gotowa isc do kolchozu, bylam umowuona z gosciem na podpisanie umowy na drugi dzien po rozmowie ale to wlasnie moj chlopak mi to odradzil i polecil zostac w domu bo nie chcual widywac sie ze mna przelotnie 1-2 razy w tygodniu, bo z tym wiazalaby sie praca 3 zmianowa, 60km od domu (busem bo nir mam auta) z nadgodzinami.
Poza tym, co to wgl ma byc xd Myslicie, ze to tak fajnie byc na czyims utrzymaniu? Moze, jesli baba ma kwalifikacje, bogate cv i siedzi w domu tymczasowo bo np. dziecko wychowuje, to moze jest to ok,.bo ktks taki ma potem do czego wracac, a nie jak odbijasz sie od jednej g*wnoroboty do drugiej bo nie masz wyjscia (zanim ktos napisze o doksztalcanuu sie to przypominam, ze na to trzeba tez czasu a do tego momentu czlowiek musi cos jesc) i na dodatek w zadnej z tych g*wnorobot sobur nie radzisz i maz/chlopal postanawia pomoc, co najczesciej nie wiazw sje z fanaberia babt zeby dupe.plaszczyc tylko z kryzysem psychicznym, to czujesz tylko wstret do siebi3. Mysliscie, z3 mi tak fajnie? Owszem no w pewien wygodny sposob tak, jest spoko, ukrywqc tego nie bede bo ni3nawidze pracowac ale codziennie odczuwam przy tym obrzydzenie do siebie, ze jestem os kogos zalezna. Matka mojego chlopaka tez nie pomaga, ja mam z nia kose bo ona wyzywa mnie od pasozytow, ze wykorzystije mojego i sugeruje mi (dane z d*py) ze siedze na tylku i pachne. No super sytuacja xd A najlepsze jest to uczucie porazki, bo ja sobie wyobrazalam ze zawsze bede taka silna niezalena, niekoniecznje bogata ake ze bede sobje w zyciu radzic, a tu wolne zarty bk jestem totalnym przeciwienstwwm. Jestem slaba, zalezna i do niczego sie nie nadaje.
Ja nie twierdze, ze Twoja terapeutka nie ma racji, tylko to mi troche zajezdza brakiem wczucia sie w Twoje problemy. Bo fakt, ze jesli siedzialas na bezrobociu, a potem poszlas do pracy to duzy sukces moim zdaniem, ale jesli sama tego nie wodzosz to chyba terapeuta nie poaienien Ci "wmawiac" ze jest inaczej. W sumie tak tylko gdbam bo ja dopiero jestem na drodze do wuboru terapii.
Ja tez nie potrafie cieszgc sje z malych sukcesow bk notorycznie porownuje sje do innych. Nie do wygrywow alr takoch zwyklych, przecietnych ludzi, wolnych od zaburze,.problemow z praca czy interakcjami. I tutaj wypadam slabo. Mnie tez dobija bo ja mialam jakis wyidealixowany obraz w glowie kim to ja nje bede w przyszlosci, a to nawet nie tak, ze ten obraz sir nir sprawdzil, ja zachowuje ske zupelnie przeciwnie do tego jaka niby mialam byc.
Jak Twoj maz do tego podchodzil? Wspieral Cie?
Na bezrobociu bylas typowo bo balas sie ludzi, czy chodzilo tez o strach przed podjeciem samej pracy?
Znalezienie pracy indywidualnej jest trudne niestety, bo czesto musisz z ludzmi pracowac, ktorzy bywaja toksyczni. Wiem cos o tym, mni3 powrot na produkcje, magazyny przeraza bo mimo, ze chcialam po prostu przyjsc, odbebnic swoje i isc do domu, to zawsz3 ktos musjal na sile integrowac sje ze mna, czesto w sposob natarczywy i chamski, bo czesto w takich miejscach pracujs seby, karyny i grazki, ktorzy widza w tobie wroga jsk nie chces z nimi gadac.
Sorry panowie ale przesadzacie juz. Mnie facet utrzymuje, bo ja robilam to samo na poczatku naszej znajomosci przez pierwszych pare lat, gdy on mial dlugi i calutka wyplata szla na ich splate plus czynsz (tani bo mieszkalismy w akademcu, a potem na pokoju w mieszkaniu). Za zarcie, wszelkie rozrywki, wychodzenie na miasto czy bilety do rodzinnych stron placilam ja.
Teraz tez bylam gotowa isc do kolchozu, bylam umowuona z gosciem na podpisanie umowy na drugi dzien po rozmowie ale to wlasnie moj chlopak mi to odradzil i polecil zostac w domu bo nie chcual widywac sie ze mna przelotnie 1-2 razy w tygodniu, bo z tym wiazalaby sie praca 3 zmianowa, 60km od domu (busem bo nir mam auta) z nadgodzinami.
Poza tym, co to wgl ma byc xd Myslicie, ze to tak fajnie byc na czyims utrzymaniu? Moze, jesli baba ma kwalifikacje, bogate cv i siedzi w domu tymczasowo bo np. dziecko wychowuje, to moze jest to ok,.bo ktks taki ma potem do czego wracac, a nie jak odbijasz sie od jednej g*wnoroboty do drugiej bo nie masz wyjscia (zanim ktos napisze o doksztalcanuu sie to przypominam, ze na to trzeba tez czasu a do tego momentu czlowiek musi cos jesc) i na dodatek w zadnej z tych g*wnorobot sobur nie radzisz i maz/chlopal postanawia pomoc, co najczesciej nie wiazw sje z fanaberia babt zeby dupe.plaszczyc tylko z kryzysem psychicznym, to czujesz tylko wstret do siebi3. Mysliscie, z3 mi tak fajnie? Owszem no w pewien wygodny sposob tak, jest spoko, ukrywqc tego nie bede bo ni3nawidze pracowac ale codziennie odczuwam przy tym obrzydzenie do siebie, ze jestem os kogos zalezna. Matka mojego chlopaka tez nie pomaga, ja mam z nia kose bo ona wyzywa mnie od pasozytow, ze wykorzystije mojego i sugeruje mi (dane z d*py) ze siedze na tylku i pachne. No super sytuacja xd A najlepsze jest to uczucie porazki, bo ja sobie wyobrazalam ze zawsze bede taka silna niezalena, niekoniecznje bogata ake ze bede sobje w zyciu radzic, a tu wolne zarty bk jestem totalnym przeciwienstwwm. Jestem slaba, zalezna i do niczego sie nie nadaje.
(15 Kwi 2021, Czw 12:37)Danna napisał(a):(15 Kwi 2021, Czw 11:44)Ciasteczko napisał(a): Nie znam Twojej terapeutki, ale to brzmi, jakby trochę bagatelizowała Twój problem na zasadzie "masz co jeść, masz gdzie spać, masz prace przy koronawirusie, to co wydziwiasz". Ja chłopaka na tym często lapie, jak chce mi pomóc z problemem, to tez gada takie mądrości, co mnie tylko bardziej wpienia. Coś na zasadzie, że ktoś widzi w Tobie potencjał (i może mieć rację), ale za cholerę nie potrafi pojąć, że ty go nie widzisz i że to właśnie jest sedno problemu.
Czemu na bezrobociu czułaś się ch*jowo (pytam, bo niektórym ten okres sie podoba)? Chodziło tylko o kase czy o coś innego?
Moim zdaniem ta praca nie jest dla Ciebie i tutaj nie ma się czego wstydzić, bo tylko dość specyficzne osoby sa w stanie naprawdę dobrze czuć się w pracy z klientem i jeszcze czerpać z tego satysfakcję. Jak dla mnie masz normalną reakcję na taką robotę.
Jaka Twoim zdaniem musiałaby być praca, żebyś ją polubiła? W sensie, ile godzin dziennie, jaki charakter pracy itp.
Terapeutka pracuje w nurcie cbt i uważa, że jeśli jestem w kryzysie, to pomoże mi znaleźć sposób na to, żebym lepiej się poczuła tu i teraz. Pracuje też nad moimi zniekształceniami poznawczymi. Przez ostatnia sesję dyskutowałam z t. na temat bezsensowności mojego życia i na temat patu, w którym się po raz kolejny znalazłam. Ona mi na to odpowiadała, że nie zwracam uwagi na to, co osiągnęłam. No osiągnęłam tyle, że poszłam do pracy po długim okresie bezrobocia, a teraz chcę uciec jak z każdej pracy, którą podjęłam, tylko teraz udało mi się wytrzymać pół roku. W perspektywie całego życia i wymagań, jakie stawia dorosłość, jest to , nie osiągnięcie.
Na bezrobociu spędziłam większość dorosłości, dosłownie lata z małymi przerwami. Ostatni najdłuższy okres to 2 lata nieprzerwanie będąc na utrzymaniu męża. Czułam się jak pasożyt, czułam się gorsza od innych, bezużyteczna, było mi wstyd na spotkaniach ze znajomymi i z rodziną (wszyscy pracują), na nic nie było mnie stać, nic nie mogłam zaplanować (na zakup mieszkania nie stać, na dziecko nie stać), ledwo starczało na życie i wynajem mieszkania z jeden pensji, nie wspominając o tym, że nic nie dało się odłożyć. Jednym słowem życie bez perspektyw na zmianę.
Najbardziej chciałabym pracę indywidualną, niestresującą, bez ludzi. Może być 8 godzin. Nie potrafię podać więcej specyfikacji. Czasem myślę nad własną działalnością, bo wiem, że nikt nie będzie nade mną stał. Z drugiej strony, wszystko będzie zależeć ode mnie (mojej pracowitości i determinacji), więc rodzi się pytanie, czy byłabym w stanie taką odpowiedzialność udźwignąć.
Ja nie twierdze, ze Twoja terapeutka nie ma racji, tylko to mi troche zajezdza brakiem wczucia sie w Twoje problemy. Bo fakt, ze jesli siedzialas na bezrobociu, a potem poszlas do pracy to duzy sukces moim zdaniem, ale jesli sama tego nie wodzosz to chyba terapeuta nie poaienien Ci "wmawiac" ze jest inaczej. W sumie tak tylko gdbam bo ja dopiero jestem na drodze do wuboru terapii.
Ja tez nie potrafie cieszgc sje z malych sukcesow bk notorycznie porownuje sje do innych. Nie do wygrywow alr takoch zwyklych, przecietnych ludzi, wolnych od zaburze,.problemow z praca czy interakcjami. I tutaj wypadam slabo. Mnie tez dobija bo ja mialam jakis wyidealixowany obraz w glowie kim to ja nje bede w przyszlosci, a to nawet nie tak, ze ten obraz sir nir sprawdzil, ja zachowuje ske zupelnie przeciwnie do tego jaka niby mialam byc.
Jak Twoj maz do tego podchodzil? Wspieral Cie?
Na bezrobociu bylas typowo bo balas sie ludzi, czy chodzilo tez o strach przed podjeciem samej pracy?
Znalezienie pracy indywidualnej jest trudne niestety, bo czesto musisz z ludzmi pracowac, ktorzy bywaja toksyczni. Wiem cos o tym, mni3 powrot na produkcje, magazyny przeraza bo mimo, ze chcialam po prostu przyjsc, odbebnic swoje i isc do domu, to zawsz3 ktos musjal na sile integrowac sje ze mna, czesto w sposob natarczywy i chamski, bo czesto w takich miejscach pracujs seby, karyny i grazki, ktorzy widza w tobie wroga jsk nie chces z nimi gadac.