19 Lut 2018, Pon 21:06, PID: 731889
Hej wszystkim!
W moim życiu zawodowym ciągle powtarza się ten sam schemat odkąd zacząłem pracę w zawodzie. Najpierw jest nawet spoko, nikogo nie znam, mogę jeszcze trochę poudawać, powysilać się, ale kiedy już widzę, że nie do końca mi to odpowiada zaczynam udzielać się coraz mniej. Potem następuje fala milczenia i odzywania się tylko w tzw. "potrzebie" i konieczności. W rozmowy o codziennych sprawach, tych nie dotyczących miejsca pracy w ogóle się nie wdaję, nawet choćbym chciał. Im mniej mówię, tym potem trudniej mi coś powiedzieć, bo pojawia się obawa, że co sobie pomyślą, że nagle coś zaczął mówić i to takie dziwne. A z większym milczeniem rośnie wstyd za siebie i większa niechęć do pracy. Blokada się powiększa i coraz częściej pojawiają się myśli o zmianie pracy. W końcu do tego dochodzi, jestem w nowej i historia znowu się powtarza. W efekcie od 2016 roku 4 razy zmieniałem już pracę i w tej aktualnej jest mi znowu bardzo nieswojo. Szczerze zaczynam wątpić, czy w jakiejkolwiek pracy będzie mi dobrze. Zauważyłem, że ludzie w większośći negatywnie oceniają takie milczenie. Owszem starają się akceptować, ale nie da się nie usłyszeć różnych iluzji z ich strony co do zamknięcia się w sobie. Nie jest to piętnowane, ale na pewno nie pożądane. Najgorsze są momenty kiedy trzeba coś ustalić w kwestii przyjścia później do pracy, czy odrobienia godzin, bo człowiek się musi nastresować, żeby otworzyć gębę i to ustalić. Pamiętam dni w poprzedniej pracy, kiedy w trakcie 8 godzin pracy przy komputerze jedynymi moimi wypowiedzianymi słowami było dzień dobry i do widzenia. Takich dni nie było jeden albo dwa, tylko trochę więcej. Obecnie chodzę do psychiatry, byłem raz i leki słabo pomagały, jedynie te silniejsze, okresowo uspokajały. W tym tygodniu idę ponownie.
W moim życiu zawodowym ciągle powtarza się ten sam schemat odkąd zacząłem pracę w zawodzie. Najpierw jest nawet spoko, nikogo nie znam, mogę jeszcze trochę poudawać, powysilać się, ale kiedy już widzę, że nie do końca mi to odpowiada zaczynam udzielać się coraz mniej. Potem następuje fala milczenia i odzywania się tylko w tzw. "potrzebie" i konieczności. W rozmowy o codziennych sprawach, tych nie dotyczących miejsca pracy w ogóle się nie wdaję, nawet choćbym chciał. Im mniej mówię, tym potem trudniej mi coś powiedzieć, bo pojawia się obawa, że co sobie pomyślą, że nagle coś zaczął mówić i to takie dziwne. A z większym milczeniem rośnie wstyd za siebie i większa niechęć do pracy. Blokada się powiększa i coraz częściej pojawiają się myśli o zmianie pracy. W końcu do tego dochodzi, jestem w nowej i historia znowu się powtarza. W efekcie od 2016 roku 4 razy zmieniałem już pracę i w tej aktualnej jest mi znowu bardzo nieswojo. Szczerze zaczynam wątpić, czy w jakiejkolwiek pracy będzie mi dobrze. Zauważyłem, że ludzie w większośći negatywnie oceniają takie milczenie. Owszem starają się akceptować, ale nie da się nie usłyszeć różnych iluzji z ich strony co do zamknięcia się w sobie. Nie jest to piętnowane, ale na pewno nie pożądane. Najgorsze są momenty kiedy trzeba coś ustalić w kwestii przyjścia później do pracy, czy odrobienia godzin, bo człowiek się musi nastresować, żeby otworzyć gębę i to ustalić. Pamiętam dni w poprzedniej pracy, kiedy w trakcie 8 godzin pracy przy komputerze jedynymi moimi wypowiedzianymi słowami było dzień dobry i do widzenia. Takich dni nie było jeden albo dwa, tylko trochę więcej. Obecnie chodzę do psychiatry, byłem raz i leki słabo pomagały, jedynie te silniejsze, okresowo uspokajały. W tym tygodniu idę ponownie.