30 Wrz 2015, Śro 14:49, PID: 476274
Panicznie boję się iść do pracy, ale muszę jakąś znaleźć. Wstyd się przyznać, ale nigdy nigdzie nie pracowałam. Niby szukam... W UP zgłosiłam się na kurs sprzątaczki, potem ekspedientki i na żaden mnie nie przyjęli (urządzają je raz w roku). W "dlaczego powinniśmy przyjąć Panią na nasz kurs" wpisałam, że jestem u nich już bardzo długo, i nigdy nigdzie nie pracowałam, ale nic z tego. Starałam się o staż w sklepie internetowym, razem z niedoszłą szefową pojechałyśmy z papierami bo akurat dostali pieniądze na staże, i też nic. Była oferta pracy w parabanku. Praca miała polegać na chodzeniu od drzwi do drzwi z ofertą kredytową plus rozklejanie plakatów na mieście. Na rozmowie szłam w zaparte, że dam radę, ale mój drżący głos i spuszczony wzrok mówiły same za siebie. Pracowałam chwilkę w sklepie spożywczym (na czarno), nie puścili mnie na kasę, uzupełniałam towar i miałam obsługiwać stanowisko mięsne. Po trzech dniach mi podziękowali. Kierowniczka - dziewczyna w moim wieku - wręczając mi wypłatę powiedziała "Szukamy kogoś mniej powolnego i bardziej doświadczonego. Masz, na pewno Ci się przydadzą". Ryczałam całą drogę do domu . Może i byłam powolna, okulary mam już nie te, okulista dał mi receptę na mocniejsze szkła, ale nie mam kasy. Starałam się o pracę w firmie sprzątajęcej, szukali dwudziestu osób, ale nikt nie oddzwonił. Teraz "mam" dwie oferty. Praca w Czechach na produkcji bez doświadczenia, przy elektronice. Szukają kobiet, mężczyzn i par, płacą 8-9 zł. I sprzątaczka za 437 zł. Boję się gdziekolwiek zadzwonić, ale chyba wolę sprzątaczkę, bo boję się wyjazdu . Dziś miałam kolejną awanturę pełną wyzwisk i oskarżeń, gdzie mój bezrobotny od ponad roku ojciec (z bandą komorników na karku, i gigantycznym zadłużeniem mieszkaniowym) stwierdził, że jak oni (rodzice, a pracuje tylko mama) umrą to ja zdechnę bez nich w pół roku. Zdaję sobie z tego sprawę i mnie to przeraża, a i tak boję się gdziekolwiek zadzwonić. Przeraża mnie odpowiedzialność za cokolwiek mt086