04 Sty 2015, Nie 18:06, PID: 428264
A ja... Boję się, bo dostałam awans i od czwartku będę dzierżyć berło na nowym stanowisku. Boję się bardzo, ale nie tyle tego, że nie podołam, co konfrontacji z dwudziestoparoletnimi księżnymi z wiecznymi muchami w nosie odnoszącymi się z góry do wszystkich poza kierownictwem (a i tutaj powstrzymują się od tego tylko w ich obecności).
Byłoby mi łatwiej, gdybym paliła papieroski i wychodziła co godzinę puścić dymka, dzieliłabym się szlugami czy ogniem i dołączyła do grupy trzymającej władzę. Gdybym dorysowywała sobie brwi (nie przesadzam), przyczepiała rzęsy (nie przesadzam), przedłużała paznokcie (nie przesadzam) i wpisywała się w ich kanon atrakcyjności. Gdybym słuchała Rihanny, którą uważają za przedstawicielkę ambitnego popu, jarała się premierą Pisieńciu twarzy Greya, przecenami w Terranovie i miała to samo poczucie estetyki.
O to, że są takie jakie są nie mam pretensji, nie gardzę nimi, nie kpię z nich, z ich usposobienia, stylu życia. Żyjemy po prostu na przeciwnych biegunach.
Niestety jako ta nowa, ta niedoświadczona, ta w ich mniemaniu gorsza, w dodatku stanowiąca mniejszość już czuję się jak kundel na wystawie rasowych psów. I będę zdana na ich łaskę, humory i widzimisie.
Myslę co z tym zrobić i cóż ja mogę? Mogę się starać zagadywać, udawać przebojową, grać pewną siebie, ale to wszystko będzie udawaniem, aktem pogłębiania stresu i frustracji, w dodatku wypisaną na czole... Nie da się tym nie przejmowac. No nie da sie.
Niech ja już to mam za sobą
Byłoby mi łatwiej, gdybym paliła papieroski i wychodziła co godzinę puścić dymka, dzieliłabym się szlugami czy ogniem i dołączyła do grupy trzymającej władzę. Gdybym dorysowywała sobie brwi (nie przesadzam), przyczepiała rzęsy (nie przesadzam), przedłużała paznokcie (nie przesadzam) i wpisywała się w ich kanon atrakcyjności. Gdybym słuchała Rihanny, którą uważają za przedstawicielkę ambitnego popu, jarała się premierą Pisieńciu twarzy Greya, przecenami w Terranovie i miała to samo poczucie estetyki.
O to, że są takie jakie są nie mam pretensji, nie gardzę nimi, nie kpię z nich, z ich usposobienia, stylu życia. Żyjemy po prostu na przeciwnych biegunach.
Niestety jako ta nowa, ta niedoświadczona, ta w ich mniemaniu gorsza, w dodatku stanowiąca mniejszość już czuję się jak kundel na wystawie rasowych psów. I będę zdana na ich łaskę, humory i widzimisie.
Myslę co z tym zrobić i cóż ja mogę? Mogę się starać zagadywać, udawać przebojową, grać pewną siebie, ale to wszystko będzie udawaniem, aktem pogłębiania stresu i frustracji, w dodatku wypisaną na czole... Nie da się tym nie przejmowac. No nie da sie.
Niech ja już to mam za sobą