31 Paź 2014, Pią 21:39, PID: 418770
Największą zaletą dzieciństwa jest to, że można sobie wyobrażać przyszłość, a teraz, gdy należę do dorosłych ludzi, przeraża mnie rzeczywistość, porzuciłam wszystkie swoje ideały. Nie bolało Was porzucenie młodzieńczych ideałów, przekonanie, że dotychczasowi idealni dorośli rozczarowali Was, pokazały się ich wady, problemy, czasami przerażające, czasami nie do przyjęcia? Jak sobie z tym poradziliście.
Ja chciałam w dzieciństwie (jaka ja byłam durna!) zostać paleontologiem, jeździć po świecie, wykopywać, opisywać coraz to bardziej sławne i imponujące szkielety dinozaurów i żeby o mnie pisali na pierwszych stronach gazet. Poszłam w liceum do klasy biologiczno-chemicznej i...było to największe samobójstwo. Już w pierwszym semestrze odechciało mi się po paprotnikach, mszakach, pierwotniakach.
Wszyscy w klasie zdawali matury rozszerzone z biologii, chemii i fizyki, bo zdawali na medycynę, a ja...maturę podstawową z historii. Jestem beznadziejna, nienawidzę siebie, jestem zerem, mam ochotę umrzeć. Codziennie zadaję sobie pytanie, po co się urodziłam.
Żaden człowiek mnie nie wykończył, to szara rzeczywistość mnie zjadła. Życie jest silniejsze od nas wszystkich, zje nas, każdego dopadnie, i tak umrzemy i wszyscy o nas zapomną. Nigdy nie pójdę do wymarzonej, cudownej pracy, nigdy nie będzie to wspaniałą, rozwijającą przygodą. Poddałam się. Błagam o słowo pokrzepienia, bo oszaleję!
Ja chciałam w dzieciństwie (jaka ja byłam durna!) zostać paleontologiem, jeździć po świecie, wykopywać, opisywać coraz to bardziej sławne i imponujące szkielety dinozaurów i żeby o mnie pisali na pierwszych stronach gazet. Poszłam w liceum do klasy biologiczno-chemicznej i...było to największe samobójstwo. Już w pierwszym semestrze odechciało mi się po paprotnikach, mszakach, pierwotniakach.
Wszyscy w klasie zdawali matury rozszerzone z biologii, chemii i fizyki, bo zdawali na medycynę, a ja...maturę podstawową z historii. Jestem beznadziejna, nienawidzę siebie, jestem zerem, mam ochotę umrzeć. Codziennie zadaję sobie pytanie, po co się urodziłam.
Żaden człowiek mnie nie wykończył, to szara rzeczywistość mnie zjadła. Życie jest silniejsze od nas wszystkich, zje nas, każdego dopadnie, i tak umrzemy i wszyscy o nas zapomną. Nigdy nie pójdę do wymarzonej, cudownej pracy, nigdy nie będzie to wspaniałą, rozwijającą przygodą. Poddałam się. Błagam o słowo pokrzepienia, bo oszaleję!