28 Wrz 2012, Pią 18:18, PID: 318244
W poniedziałek minie mi pierwszy miesiąc stażu o którym pisałam jakiś czas temu i muszę powiedzieć, że w lepsze miejsce chyba nie mogłam trafić :-). W firmie pracuje tylko 9 osób. Atmosfera jest bardzo przyjacielska. Nie ma nikogo złośliwego albo wrogo do mnie nastawionego. Oczywiście niewiele się odzywam w rozmowach niezwiązanych z pracą, ale mam nadzieję, że z czasem w końcu się rozkręcę i będę brała bardziej aktywny udział w "small talkach".
Dziwna sprawa, że miałam dziś drugą, od kiedy zaczęłam tam pracować, rozmowę z szefami (mamy w firmie dwóch), i mimo że była to zwyczajna rozmowa w stylu "jak ci się tu pracuje", to nie mogłam uspokoić trzęsienia całego ciała . Było co prawda na tyle delikatne, że mam nadzieję, że nie było tego za bardzo widać, ale zdarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu, żeby tak trząść się przez całe 20 minut, czy ile ta rozmowa trwała. W jej trakcie sama zaczęłam się zastanawiać dlaczego aż tak się stresuję.
I żeby weekend nie był zbyt piękny to dowiedziałam się, że w poniedziałek będę musiała zadzwonić do kilku potencjalnych kontrahentów. Staram pocieszać się w ten sposób, że powiedziano mi, że najpierw dokładnie zostanie mi wyjaśnione o czym mam mówić i o co pytać, a potem będę się przysłuchiwać rozmowie prowadzonej przez kogoś innego, żeby zorientować się jak to ma wyglądać. Ale i tak skręca mnie na samą myśl.
Cholera, a już się cieszyłam, że moja praca będzie wyglądała tak jak do tej pory, czyli wyłącznie przy komputerze, a ewentualny kontakt w klientami będzie mailowy.
Dziwna sprawa, że miałam dziś drugą, od kiedy zaczęłam tam pracować, rozmowę z szefami (mamy w firmie dwóch), i mimo że była to zwyczajna rozmowa w stylu "jak ci się tu pracuje", to nie mogłam uspokoić trzęsienia całego ciała . Było co prawda na tyle delikatne, że mam nadzieję, że nie było tego za bardzo widać, ale zdarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu, żeby tak trząść się przez całe 20 minut, czy ile ta rozmowa trwała. W jej trakcie sama zaczęłam się zastanawiać dlaczego aż tak się stresuję.
I żeby weekend nie był zbyt piękny to dowiedziałam się, że w poniedziałek będę musiała zadzwonić do kilku potencjalnych kontrahentów. Staram pocieszać się w ten sposób, że powiedziano mi, że najpierw dokładnie zostanie mi wyjaśnione o czym mam mówić i o co pytać, a potem będę się przysłuchiwać rozmowie prowadzonej przez kogoś innego, żeby zorientować się jak to ma wyglądać. Ale i tak skręca mnie na samą myśl.
Cholera, a już się cieszyłam, że moja praca będzie wyglądała tak jak do tej pory, czyli wyłącznie przy komputerze, a ewentualny kontakt w klientami będzie mailowy.