11 Sie 2012, Sob 16:15, PID: 312014
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Sie 2012, Sob 16:58 przez supernova.)
Luna, lepiej parę razy niż w ogóle Podobno ludzie tak robią zresztą, żeby pokazać, że są zaangażowani, albo liczą na to, że każdą partię CV przegląda inna osoba (czy tam ma inny humor).
Pracuję w miejscu, które wymaga komunikatywności (do niej się nierzadko zmuszam) i czasem też ekspresowej reakcji (tu jest gorzej). Mogę napisać, jak sobie ostatnio radzę (a przynajmniej próbuję, dzięki Luno!) z trudnymi sytuacjami, dopóki jestem jeszcze dobra, miła i grzeczna. Może to komuś pomoże.
1. Wyłapuję oznaki zdenerwowania u innych. Nie da się u wszystkich i nie zawsze jestem na tyle przytomna (emocje, emocje, jeszcze raz emocje - nie założę sobie przecież wcześniej, że muszę koniecznie sprawdzić, czy komuś drży głos albo czy przebiera palcami, to się dzieje samoistnie. wtedy się uspokajam i nabieram pewności siebie.). Podejrzewam, że da się w podobny sposób racjonalizować inne negatywne zachowania idące w naszym kierunku jak gniew czy złośliwa ironia - 'wychodzić z siebie' i próbować się od nich dystansować, bagatelizować je w głowie, żeby miało to przełożenie na nasze zachowanie.
2. Nie skupiam się na swoich odczuciach, nie mam czasu (przynajmniej w pracy. później jest trochę gorzej, ale jestem zmęczona i nie nęka mnie to zbyt długo). Nie powtarzam afirmacji, bo u mnie to nakręca spiralę lęku - to jest stawianie sobie kolejnego wymagania, któremu muszę sprostać. No ileż można. Po prostu działam - różne kwiatki z tego wychodzą, i nie zawsze jestem w stanie zmusić się do tego działania, stres łatwo nie odpuszcza, ale czasem można siebie pozytywnie zaskoczyć. Po trudnej dla mnie sytuacji, z którą miałam problem, piszę na kartce jej konkretne rozwiązanie, odpowiedzi, jakich mogłabym użyć, żeby sprostać następnym razem. Oczywiście, nie przewidzę wszystkiego od a do z, ale liczę na to, że może dzięki temu wyrobię w sobie pewne nawyki. Jeżeli się tego nauczę, to będzie naprawdę dobrze, a jak jeszcze przeniosę to na inne dziedziny życia, to już w ogóle będę mistrzynią świata.
Można próbować polubić siebie i się rozwijać, powtarzać sobie, że to, czego się obawiamy jest irracjonalne, ale jeżeli nie będzie to miało przełożenia na działanie, to można tak robić w nieskończoność (tak, właśnie odkryłam Amerykę).
Jeżeli ktoś znajdzie w sobie dość siły, to polecam rzucanie się na głęboką wodę - jest niebezpieczne, mnie np. zniszczyło i później unikałam jakiegokolwiek działania. Nie zawsze też potrafiłam się zmotywować. Ale nie wiedziałam tego, co wiem teraz. Albo w to nie wierzyłam. Nieważne. Czasem ryzyko przynosiło zaskakujące efekty, z których do dziś mam satysfakcję (ona oczywiście przyszła znacznie później. ale przyszła i mogę się nią teraz podeprzeć).
Aha. Jak się nie ma siły, to czasem pomaga zmuszanie się. Ja się zmuszam do wielu rzeczy i za którymś razem już nie jest tak strasznie.
UPDATE: wysyłajcie CV nawet tam, gdzie nie ma rekrutacji. Właśnie dostałam po pół roku odpowiedź z jednego miejsca, z info o rekrutacji na stanowisko w innym miejscu, ale z moim wykształceniem. Listy motywacyjne też warto pisać, to zwiększa szanse i pozwala sobie ułożyć odp. na pytanie na rozmowie 'dlaczego chce Pan/Pani pracować u nas' (to się pojawia chyba zawsze). No a wysłanie aplikacji do niczego nie zobowiązuje - gdybym miała problem z wysyłaniem, to tak bym to sobie pewnie tłumaczyła. Jakoś trzeba ruszyć, no
Pracuję w miejscu, które wymaga komunikatywności (do niej się nierzadko zmuszam) i czasem też ekspresowej reakcji (tu jest gorzej). Mogę napisać, jak sobie ostatnio radzę (a przynajmniej próbuję, dzięki Luno!) z trudnymi sytuacjami, dopóki jestem jeszcze dobra, miła i grzeczna. Może to komuś pomoże.
1. Wyłapuję oznaki zdenerwowania u innych. Nie da się u wszystkich i nie zawsze jestem na tyle przytomna (emocje, emocje, jeszcze raz emocje - nie założę sobie przecież wcześniej, że muszę koniecznie sprawdzić, czy komuś drży głos albo czy przebiera palcami, to się dzieje samoistnie. wtedy się uspokajam i nabieram pewności siebie.). Podejrzewam, że da się w podobny sposób racjonalizować inne negatywne zachowania idące w naszym kierunku jak gniew czy złośliwa ironia - 'wychodzić z siebie' i próbować się od nich dystansować, bagatelizować je w głowie, żeby miało to przełożenie na nasze zachowanie.
2. Nie skupiam się na swoich odczuciach, nie mam czasu (przynajmniej w pracy. później jest trochę gorzej, ale jestem zmęczona i nie nęka mnie to zbyt długo). Nie powtarzam afirmacji, bo u mnie to nakręca spiralę lęku - to jest stawianie sobie kolejnego wymagania, któremu muszę sprostać. No ileż można. Po prostu działam - różne kwiatki z tego wychodzą, i nie zawsze jestem w stanie zmusić się do tego działania, stres łatwo nie odpuszcza, ale czasem można siebie pozytywnie zaskoczyć. Po trudnej dla mnie sytuacji, z którą miałam problem, piszę na kartce jej konkretne rozwiązanie, odpowiedzi, jakich mogłabym użyć, żeby sprostać następnym razem. Oczywiście, nie przewidzę wszystkiego od a do z, ale liczę na to, że może dzięki temu wyrobię w sobie pewne nawyki. Jeżeli się tego nauczę, to będzie naprawdę dobrze, a jak jeszcze przeniosę to na inne dziedziny życia, to już w ogóle będę mistrzynią świata.
Można próbować polubić siebie i się rozwijać, powtarzać sobie, że to, czego się obawiamy jest irracjonalne, ale jeżeli nie będzie to miało przełożenia na działanie, to można tak robić w nieskończoność (tak, właśnie odkryłam Amerykę).
Jeżeli ktoś znajdzie w sobie dość siły, to polecam rzucanie się na głęboką wodę - jest niebezpieczne, mnie np. zniszczyło i później unikałam jakiegokolwiek działania. Nie zawsze też potrafiłam się zmotywować. Ale nie wiedziałam tego, co wiem teraz. Albo w to nie wierzyłam. Nieważne. Czasem ryzyko przynosiło zaskakujące efekty, z których do dziś mam satysfakcję (ona oczywiście przyszła znacznie później. ale przyszła i mogę się nią teraz podeprzeć).
Aha. Jak się nie ma siły, to czasem pomaga zmuszanie się. Ja się zmuszam do wielu rzeczy i za którymś razem już nie jest tak strasznie.
UPDATE: wysyłajcie CV nawet tam, gdzie nie ma rekrutacji. Właśnie dostałam po pół roku odpowiedź z jednego miejsca, z info o rekrutacji na stanowisko w innym miejscu, ale z moim wykształceniem. Listy motywacyjne też warto pisać, to zwiększa szanse i pozwala sobie ułożyć odp. na pytanie na rozmowie 'dlaczego chce Pan/Pani pracować u nas' (to się pojawia chyba zawsze). No a wysłanie aplikacji do niczego nie zobowiązuje - gdybym miała problem z wysyłaniem, to tak bym to sobie pewnie tłumaczyła. Jakoś trzeba ruszyć, no