11 Sie 2012, Sob 11:52, PID: 312002
Anikk, zgadzam się z Novą. Zależy od stanowiska, ale nie musi być bardzo oficjalnie, bo może zostać źle odebrane (jako nadgorliwość + skojarzenia ze szkolnym mundurkiem) - myślę, że mogą być nawet dżinsy, jeżeli założy się do tego jakąś elegancką górę.
Moja praca? Na razie jest jak na kolejce górskiej. Mam takie chwile, w których myślę sobie: "jaaaa, daję radę, ale super" i wtedy zgodnie z zasadą równowagi w przyrodzie dostaję kubeł zimnej wody na głowę. I tak jest codziennie. Największy problem mam oczywiście z asertywnością, ale podobno całe życie się uczymy, więc....
Towarzystwo jak na razie wyrozumiałe, wspierające i to mi bardzo pomaga, ale okres ochronny jeszcze trwa. Z socjalizowaniem się zawsze miałam mniejsze problemy, wyćwiczyłam je sobie przez lata, więc tu jest ok. Za to życie zawodowe to dla mnie znacznie większa odpowiedzialność i wrażenie bycia pod nieustanną obserwacją i presją (co mnie oczywiście stresuje najbardziej), a że jestem (bo jakżeby inaczej) chorobliwie ambitna i drobiazgowa, to kij z wiadomego miejsca ciężko wyjąć.
Ogólnie staram się widzieć dobre strony: niezależność finansowa, (wreszcie) progres w życiu, brak czasu na to okropne roztkliwianie się nad sobą, oraz takie bzdety jak zbieranina z przystanków każdego ranka, z którą łączę się w bólu wczesnego wstawania, i którą zaczynam zapamiętywać, bo twarze ciągle te same
MarszałekFoch napisał(a):mega_fazowo_jazzy_hipsterskie_legginsy_ze_wzorami_w_jakieś_cudawiankigalaktykito tym się teraz jara (tak się mówi jeszcze?) młodzież? a ja myślałam, że to jakaś nisza, o matko, starość widzę.
Moja praca? Na razie jest jak na kolejce górskiej. Mam takie chwile, w których myślę sobie: "jaaaa, daję radę, ale super" i wtedy zgodnie z zasadą równowagi w przyrodzie dostaję kubeł zimnej wody na głowę. I tak jest codziennie. Największy problem mam oczywiście z asertywnością, ale podobno całe życie się uczymy, więc....
Towarzystwo jak na razie wyrozumiałe, wspierające i to mi bardzo pomaga, ale okres ochronny jeszcze trwa. Z socjalizowaniem się zawsze miałam mniejsze problemy, wyćwiczyłam je sobie przez lata, więc tu jest ok. Za to życie zawodowe to dla mnie znacznie większa odpowiedzialność i wrażenie bycia pod nieustanną obserwacją i presją (co mnie oczywiście stresuje najbardziej), a że jestem (bo jakżeby inaczej) chorobliwie ambitna i drobiazgowa, to kij z wiadomego miejsca ciężko wyjąć.
Ogólnie staram się widzieć dobre strony: niezależność finansowa, (wreszcie) progres w życiu, brak czasu na to okropne roztkliwianie się nad sobą, oraz takie bzdety jak zbieranina z przystanków każdego ranka, z którą łączę się w bólu wczesnego wstawania, i którą zaczynam zapamiętywać, bo twarze ciągle te same