15 Sie 2010, Nie 15:59, PID: 218841
Również borykam się z problemem braku pracy i blokadą przed nią. Mam dziwną chęć opisania tego, więc wybaczcie że przynudzę...
Praktycznie codziennie monitoruje nowe ogłoszenia... Za każdym razem, gdy mam zadzwonić czy pójść bezpośrednio do pracodawcy w sprawie danej oferty, odkładam to i odkładam... A gdy już się zbiorę na odwagę jest za późno. Choć nie chcę dopuścić tej myśli do siebie, wydaje mi się że to podświadomy strach przed dostaniem pracy, gdzie im wcześniej się człowiek zgłosi tym zazwyczaj lepiej. Gdy moje szanse spadają, wtedy "odwaga" rośnie...
Nie mając udokumentowanego doświadczenia i tak mam złe wspomnienia. Raz oszukano mnie w sprawie zakresu obowiązków, gdzie na miejscu okazało się że praca jest inna niż być miała. Innym razem znów bliscy ludzie, wydawało mi się porządni... mówili że zatrudnią mnie u siebie, trzy - cztery dni na próbę a później wyrobią mi potrzebne papiery, będzie umowa. Minęły dwa tygodnie niby "na próbę", gdzie termin ciągle odkładano. Przestałem przychodzić, bo ileż mogę się dopominać. Nie dostałem za to pieniędzy, a w okolicy poszła plotka że mi nie zależy na pracy i chciałbym nie wiadomo jakiej pensji...
Mam wbudowane ogromne poczucie wstydu w swoją osobowość, nienawidzę siebie za każdą rzecz której nie robię perfekcyjnie, albo co do której ma ktoś jakiekolwiek zastrzeżenia. Nie udźwignę kolejnych porażek, krytyki, i tak już czuję się gorszy od innych.
Wiem że też zawiniłem. Nie spełniam wymogów dzisiejszych pracodawców - pracownik który przyjdzie do pracy ma być do niej od razu gotowy, bo dzien - dwa szkolenia to zbyt wielka strata pieniędzy. A ja tak nie umiem, robię pewne rzeczy powoli, spokojnie, aż dojdę do wprawy, nie mogę powiedzieć że wszystko potrafię najlepiej. Nie mam tej pewności siebie, zdaję sobie sprawę z własnych braków, i otwarcie potrafię o tym mówić. Często pytam o rzeczy mi nie znajome. A to zraża ludzi, tak jak tych z mojego wcześniejszego doświadczenia.
Z zawodu jestem kierowcą, mam szereg uprawnień, ale co z tego. Albo nie mam doświadczenia, albo jestem za mało "pewny siebie". Bo jeździć teraz trzeba na złamanie karku i przepisów. O ile to drugie byłbym w stanie zrobić, to to pierwsze nie wchodzi w grę, oprócz strat materialnych mogę przecież kogoś zabić na drodze. Lubię jeździć i nie stresuje mnie to, póki ktoś nie patrzy mi na ręce i z batem nie popędza... tak samo z załadunkiem czy rozładunkiem.
Nie uczę się już, a moja edukacja na poziomie studiów była pasmem porażek... nomen omen jak życie towarzyskie. Podobno przez depresję, której nigdy nie leczyłem do ostatniego czasu. Inna praca nie wchodzi w grę, nie mam żadnego papierka na podparcie. Wszystko robiłem w jednym kierunku, który jest mi bliski. No może jeszcze coś zaocznego wchodziło by w grę, bo mam mimo wszystko głód edukacji w sobie...ale to finansowo tylko z pracą...
Praktycznie codziennie monitoruje nowe ogłoszenia... Za każdym razem, gdy mam zadzwonić czy pójść bezpośrednio do pracodawcy w sprawie danej oferty, odkładam to i odkładam... A gdy już się zbiorę na odwagę jest za późno. Choć nie chcę dopuścić tej myśli do siebie, wydaje mi się że to podświadomy strach przed dostaniem pracy, gdzie im wcześniej się człowiek zgłosi tym zazwyczaj lepiej. Gdy moje szanse spadają, wtedy "odwaga" rośnie...
Nie mając udokumentowanego doświadczenia i tak mam złe wspomnienia. Raz oszukano mnie w sprawie zakresu obowiązków, gdzie na miejscu okazało się że praca jest inna niż być miała. Innym razem znów bliscy ludzie, wydawało mi się porządni... mówili że zatrudnią mnie u siebie, trzy - cztery dni na próbę a później wyrobią mi potrzebne papiery, będzie umowa. Minęły dwa tygodnie niby "na próbę", gdzie termin ciągle odkładano. Przestałem przychodzić, bo ileż mogę się dopominać. Nie dostałem za to pieniędzy, a w okolicy poszła plotka że mi nie zależy na pracy i chciałbym nie wiadomo jakiej pensji...
Mam wbudowane ogromne poczucie wstydu w swoją osobowość, nienawidzę siebie za każdą rzecz której nie robię perfekcyjnie, albo co do której ma ktoś jakiekolwiek zastrzeżenia. Nie udźwignę kolejnych porażek, krytyki, i tak już czuję się gorszy od innych.
Wiem że też zawiniłem. Nie spełniam wymogów dzisiejszych pracodawców - pracownik który przyjdzie do pracy ma być do niej od razu gotowy, bo dzien - dwa szkolenia to zbyt wielka strata pieniędzy. A ja tak nie umiem, robię pewne rzeczy powoli, spokojnie, aż dojdę do wprawy, nie mogę powiedzieć że wszystko potrafię najlepiej. Nie mam tej pewności siebie, zdaję sobie sprawę z własnych braków, i otwarcie potrafię o tym mówić. Często pytam o rzeczy mi nie znajome. A to zraża ludzi, tak jak tych z mojego wcześniejszego doświadczenia.
Z zawodu jestem kierowcą, mam szereg uprawnień, ale co z tego. Albo nie mam doświadczenia, albo jestem za mało "pewny siebie". Bo jeździć teraz trzeba na złamanie karku i przepisów. O ile to drugie byłbym w stanie zrobić, to to pierwsze nie wchodzi w grę, oprócz strat materialnych mogę przecież kogoś zabić na drodze. Lubię jeździć i nie stresuje mnie to, póki ktoś nie patrzy mi na ręce i z batem nie popędza... tak samo z załadunkiem czy rozładunkiem.
Nie uczę się już, a moja edukacja na poziomie studiów była pasmem porażek... nomen omen jak życie towarzyskie. Podobno przez depresję, której nigdy nie leczyłem do ostatniego czasu. Inna praca nie wchodzi w grę, nie mam żadnego papierka na podparcie. Wszystko robiłem w jednym kierunku, który jest mi bliski. No może jeszcze coś zaocznego wchodziło by w grę, bo mam mimo wszystko głód edukacji w sobie...ale to finansowo tylko z pracą...