16 Maj 2009, Sob 15:43, PID: 149561
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Maj 2009, Sob 15:55 przez krys840.)
Może jednak jest tak, że sposób nasilenia przeżyć przez ludzi z zaburzeniami emocjonalnymi, jaki opisujesz, spowodowany jest aktualną sytuacją w życiu. Czyli ktoś ma zbyt wiele problemów, by te nie przytłaczały go i nie powodowały rozdarcia wewnętrznego - po to, by poszukać bardziej optymalnych dróg samorealizacji, albo uświadomić sobie położenie, w którym się znajdujemy. Niestety nie można mieć pretensji do siebie, jeśli nie mieliśmy możliwości zrealizować planu życiowego, ale należy pamiętać, że bez rozumienia swoich bieżących możliwości można źle oceniać sytuację i ciągle ulegać rozczarowaniom. Tak, że najczęściej przytłoczeni, tracimy wiarę w siebie, by mimowolnie zacząć wyciągać wnioski z niepowodzeń. Jest tak, że można wpaść w tzw. pętlę doświadczeń, a dzieje sie tak dlatego, że najprawdopodobniej nie mamy porównywalnych szans jak inni, by osiągać to, co u innych pozornie jawi się nam jako jedynie słuszne stanowisko wobec szeregu spraw.
Tryb życia uwarunkowany jest napięciami społecznymi i sytuacją ekonomiczną. Dlatego ludzie mający silnie ugruntowaną tożsamość i swiadomość swoich możliwości, są bardziej podatni na symptomy płynące z otoczenia, ponieważ te bardziej ich obciążają. Jakkolwiek pomagają im zrozumieć szereg zależności, mogących niweczyć ich wysiłki. Taka jest społeczna natura, która polega na tym, że Ci, którzy są odpowiedzialni, mają zazwyczaj więcej wyobraźni. Jednocześnie mają obowiązek wziąć odpowiedzialność za tych, którzy mogą rodzić nasze obawy. Nie chcąc rozumieć tego faktu, ujmujemy problem szczątkowo, dywagując na temat objawów fobii społecznych i zniechęcenia do życia. Można również stać się zbyt nieśmiałym, by nawiązywać relacje z tymi, którym nie bylibyśmy w stanie wyperswadować, że cierpimy z powodu niesprawiedliwości. Mówię tutaj raczej o bardziej metafizycznym kontekście tego pojęcia, dlatego w kontakcie z innymi, emocje przytłaczaja nas, bądź biorą górę.
EDYCJA:
Dlaczego miałbym nie traktować instrumentalnie kogoś, komu wszystko dałem bądź wskazałem mu drogę? Tak, że ta osoba nie rozumiejąc wartości mojej pracy, jest znudzona i rozczarowana i pozostaje bez możliwości trwania w pokoju - przez wzgląd na rodzące się wątpliwości i uprzedzenia.. Moje świńskie mięso...
Tryb życia uwarunkowany jest napięciami społecznymi i sytuacją ekonomiczną. Dlatego ludzie mający silnie ugruntowaną tożsamość i swiadomość swoich możliwości, są bardziej podatni na symptomy płynące z otoczenia, ponieważ te bardziej ich obciążają. Jakkolwiek pomagają im zrozumieć szereg zależności, mogących niweczyć ich wysiłki. Taka jest społeczna natura, która polega na tym, że Ci, którzy są odpowiedzialni, mają zazwyczaj więcej wyobraźni. Jednocześnie mają obowiązek wziąć odpowiedzialność za tych, którzy mogą rodzić nasze obawy. Nie chcąc rozumieć tego faktu, ujmujemy problem szczątkowo, dywagując na temat objawów fobii społecznych i zniechęcenia do życia. Można również stać się zbyt nieśmiałym, by nawiązywać relacje z tymi, którym nie bylibyśmy w stanie wyperswadować, że cierpimy z powodu niesprawiedliwości. Mówię tutaj raczej o bardziej metafizycznym kontekście tego pojęcia, dlatego w kontakcie z innymi, emocje przytłaczaja nas, bądź biorą górę.
EDYCJA:
Dlaczego miałbym nie traktować instrumentalnie kogoś, komu wszystko dałem bądź wskazałem mu drogę? Tak, że ta osoba nie rozumiejąc wartości mojej pracy, jest znudzona i rozczarowana i pozostaje bez możliwości trwania w pokoju - przez wzgląd na rodzące się wątpliwości i uprzedzenia.. Moje świńskie mięso...