30 Wrz 2007, Nie 4:32, PID: 3407
Ja ostatnio miałem okazję (a raczej fatum ) pójścia na wesele, zaproszona została cała moja rodzina, oczywiście mnie nie pominęli, a, o zgrozo, wyróżnili :-|
Dodam, że to była jakaś daleka rodzina (z prowincji) i nikogo z nich nie znałem, włącznie z głównymi bohaterami wieczoru. Lepiej, żebym nie wiedział, kto mi robi reklamę u "dalekich krewnych"
Po otrzymaniu zaproszenia, wiedziałem, że czeka mnie kampania wrześniowa - było to miesiąc temu. Chodzi głównie o "walkę" z rodziną i jej u+ naleganiem.
Najlepsze były "zachęty" w stylu: tam będzie tyyyyle ludzi! I tyle dziewczyn! No nie muszę mówić, że w przypadku fobika odniosły odwrotny skutek i jeszcze bardziej nie chciałem iść na to wesele. Widziałem zdjęcia, te dziewczyny i ich koleżanki były piekielnie ładne i to niestety jeszcze bardziej podniosłoby mi ciśnienie. A jeszcze dodać do tego 200 innych ludzi i zgon na miejscu... A okazja nieziemska na zawiązanie znajomości... Oczywiście (uwaga, element zaskoczenia).... na weselu mnie nie było, na tel. w sprawie nieobecności też się nie zdobyłem (poza fobią musiałbym wymyślić kłamstewko, a do tego talentu nie mam ).
I tak się cała sprawa skończyła. Jak zwykle zresztą. I to parszywe uczucie zmarnowanej szansy... Pocieszam się, że lepsze to niż wstyd po nieudanej próbie
PS. Witam wszystkich forumowiczów
Dodam, że to była jakaś daleka rodzina (z prowincji) i nikogo z nich nie znałem, włącznie z głównymi bohaterami wieczoru. Lepiej, żebym nie wiedział, kto mi robi reklamę u "dalekich krewnych"
Po otrzymaniu zaproszenia, wiedziałem, że czeka mnie kampania wrześniowa - było to miesiąc temu. Chodzi głównie o "walkę" z rodziną i jej u+ naleganiem.
Najlepsze były "zachęty" w stylu: tam będzie tyyyyle ludzi! I tyle dziewczyn! No nie muszę mówić, że w przypadku fobika odniosły odwrotny skutek i jeszcze bardziej nie chciałem iść na to wesele. Widziałem zdjęcia, te dziewczyny i ich koleżanki były piekielnie ładne i to niestety jeszcze bardziej podniosłoby mi ciśnienie. A jeszcze dodać do tego 200 innych ludzi i zgon na miejscu... A okazja nieziemska na zawiązanie znajomości... Oczywiście (uwaga, element zaskoczenia).... na weselu mnie nie było, na tel. w sprawie nieobecności też się nie zdobyłem (poza fobią musiałbym wymyślić kłamstewko, a do tego talentu nie mam ).
I tak się cała sprawa skończyła. Jak zwykle zresztą. I to parszywe uczucie zmarnowanej szansy... Pocieszam się, że lepsze to niż wstyd po nieudanej próbie
PS. Witam wszystkich forumowiczów