22 Wrz 2007, Sob 15:18, PID: 2985
noxaj napisał(a):Cytat:ja gdybym miała być świadkiem, to chyba bym zwariowała z nerwów Musiałabym stać z przodu, na samą myśl mam dreszczeWcale nie musi tak byc. Witam wszystkich, to moj pierwszy post.
Ja tez nie lubie wesel i podobnych uroczystosci, ale jedyna impreza, na ktorej swietnie sie bawilem, to wesele, na ktorym bylem swiadkiem.
Nie mam pojecia, jakim typem osobowosci jestem. Nie przepadam za testami na sprawdzenie stanu mego ducha, bo zawsze odpowiedz brzmi - "jak najszybcie udaj sie do psychologa", albo cos w tym stylu .
Wracajac do wesela, latwiej jest mi chyba, jesli z urzedu zostane postawiony na swieczniku, niz kiedy startuje jako "pan niewiadomo kto".
Bawilem sie swietnie, tanczylem chyba ze wszystkimi kobietami ( tanczyc nauczylem sie w miesiacu poprzedzajacym wesele, a nauczycielkami byly mloda i swiadkowa, ktora wlasnie poznalem ). 8)
Udalo mi sie uciec przed skladaniem zyczen mlodej parze - to byloby juz ponad moje sily, ale poza tym bylo to jedyne weselisko na ktorym czulem sie naprawde dobrze i zapomnialem o swoich fobiach.
Nastepnego dnia na poprawinach wszystko wrocilo do normy...
wiem, że wcale nie musi tak być, ale ja niestety do tego mam kłopoty z ciśnieniem i nieprzerwane uczucie, że zaraz zemdleję ja mam problem, żeby udać się do kościoła, a co dopiero być świadkiem na ślubie, wolę być tylko siostrą i móc w każdej chwili wyjść się przewietrzyć, a takie stanie na świeczniku, że tak powiem, to byłoby chyba ponad moje siły, na szczęście na ślubie mojego brata świadkiem jest nasz kuzyn gorzej się boję o swój ślub, ale mam nadzieję, że do tego czasu się wyleczę