10 Paź 2010, Nie 8:23, PID: 225113
Ja zawsze unikałam wesel od czasu gdy w wieku 15stu lat na jednym weselu mąż kuzynki poprosił mnie do tańca, a gdy ja (jak zwykle) odmówiłam ten złapał mnie za rekę i zaczął siłą ciągnąć na parkiet. Wszyscy w pobliżu przestali tańczyć i zaczeli nam klaskać (czułam się jak na zbiorowym gwałcie - koszmar!!!!!!!). Niestety w tym roku nie miałam wymówki, bo żenił się mój brat. Musiałam iść..ale miałam swój plan. Pojechałam własnym samochodem, żeby mieć czym wrócić po godzinie. Weszłam na salę, usiadłam koło najbliższej rodziny, zjadłam rosół, obejrzałam pierwszy taniec Państwa Młodych po czym po angielsku się zmyłam nie zważając na oburzone miny wszystkich ciotek i śmiejąc się w myślach ze wszystkich komentarzy na temat mojej "dzikości" Grunt to silna wola i akceptacja swojej odmienności. Jak im sie podobają wesela to niech sobie na nich siedzą. Mi się nie podobają i nie mam zamiaru sie zmuszać.