24 Sie 2008, Nie 1:27, PID: 58484
Jeśli chodzi o znajomych - nie mam pojęcia co o mnie myślą.
Natomiast zorientowałem się ostatnio, dlaczego nowo pozwani ludzie, nie darzą mnie sympatią. Dopiero po dłuższej znajomości z daną osobą, zaczyna ona dostrzegać mą wartość, przestając się dziwnie "patrzeć". Jak poznaje kogoś nowego, zazwyczaj w większej grupie osób, prawie w ogóle się nie odzywam, rzadko kontynuuję czyjąś myśl, błyskotliwie przechodząc do kolejnego tematy. W takich sytuacjach moje wypowiedzi ograniczają się do : "tak", "ychy", "chacha", "no" i "nara". Z punktu widzenia osoby nie siadającej naszych dolegliwości, jest to dość dziwna sytuacja. Myśli sobie pewnie,że skoro nie chcemy z nią gadać, to jej nie lubimy albo nie akceptujemy. Paradoksalnie - fobia spowodowana chęcią akceptacji, doprowadza do odrzucenia.
Natomiast zorientowałem się ostatnio, dlaczego nowo pozwani ludzie, nie darzą mnie sympatią. Dopiero po dłuższej znajomości z daną osobą, zaczyna ona dostrzegać mą wartość, przestając się dziwnie "patrzeć". Jak poznaje kogoś nowego, zazwyczaj w większej grupie osób, prawie w ogóle się nie odzywam, rzadko kontynuuję czyjąś myśl, błyskotliwie przechodząc do kolejnego tematy. W takich sytuacjach moje wypowiedzi ograniczają się do : "tak", "ychy", "chacha", "no" i "nara". Z punktu widzenia osoby nie siadającej naszych dolegliwości, jest to dość dziwna sytuacja. Myśli sobie pewnie,że skoro nie chcemy z nią gadać, to jej nie lubimy albo nie akceptujemy. Paradoksalnie - fobia spowodowana chęcią akceptacji, doprowadza do odrzucenia.