26 Kwi 2014, Sob 20:42, PID: 390860
Witam,
Jestem tu nowa. W styczniu ubiegłego roku zaczęłam leczenie antydepresantami. Zanim zaczęłam leczyć się wenlafaxyną (faxigen XL o przedluzonym uwalnianiu), leczylam sie citaxinem, który był beznadziejny. Wenlafaksynę brałam przez ponad rok. Najpierw była to dawka 4 x 75 mg, później 150 mg, a na koncu brałam 75 mg przez dość długi okres. Postanowiłam sama, ze odstawie te leki, bo nie chce juz zyc na pol swiadoma i podpierajac sie nimi (poza tym lubie sobie czasem popic i zapalic, wiec psychotropy nie sa tutaj najbezpieczniejsze). Bralam przez miesiac 37,5 mg.
Od 5 tygodni nie biorę już wenlafaksyny i nadal odczuwam skutki odstawienia. Niestety, nadal mam "szumy" czy też "prądy" w głowie. Jestem przerażona... Pojawiła się głupia myśl. A może mi tak zostanie?!
Rodzina i znajomi nie rozumieją przez co przechodziłam i przechodzę, bo z zewnątrz zawsze sprawiam wrażenie uśmiechniętej i sympatycznej osoby. Jestem otwarta. Ale niestety, nie mam na tyle bliskich osób, bym mogła być przy nich sobą. Prócz mamy, choć i ona rozkłada ręce jak zdarzało mi się płakać w miejscach publicznych i spać całe dnie (itd itd itd).
Powiedzcie mi, czy ktoś z Was miał podobne efekty uboczne (szumy) przez długi czas? Mieliście też może ataki "agrofobii"? Takie nagłe, że musicie wyjść, ucieć z zatłoczonego miejsca, bo inaczej pozabijacie wszystkich wokół? Ogólnie jestem zmęczona ludźmi. Czuję, że wraca mi deprecha, ale nie daję się. Nie chcę wrócić do "wspomagaczy normalności". Choć w tym kraju chyba inaczej się nie da.
Proszę pomóżcie.
Jestem tu nowa. W styczniu ubiegłego roku zaczęłam leczenie antydepresantami. Zanim zaczęłam leczyć się wenlafaxyną (faxigen XL o przedluzonym uwalnianiu), leczylam sie citaxinem, który był beznadziejny. Wenlafaksynę brałam przez ponad rok. Najpierw była to dawka 4 x 75 mg, później 150 mg, a na koncu brałam 75 mg przez dość długi okres. Postanowiłam sama, ze odstawie te leki, bo nie chce juz zyc na pol swiadoma i podpierajac sie nimi (poza tym lubie sobie czasem popic i zapalic, wiec psychotropy nie sa tutaj najbezpieczniejsze). Bralam przez miesiac 37,5 mg.
Od 5 tygodni nie biorę już wenlafaksyny i nadal odczuwam skutki odstawienia. Niestety, nadal mam "szumy" czy też "prądy" w głowie. Jestem przerażona... Pojawiła się głupia myśl. A może mi tak zostanie?!
Rodzina i znajomi nie rozumieją przez co przechodziłam i przechodzę, bo z zewnątrz zawsze sprawiam wrażenie uśmiechniętej i sympatycznej osoby. Jestem otwarta. Ale niestety, nie mam na tyle bliskich osób, bym mogła być przy nich sobą. Prócz mamy, choć i ona rozkłada ręce jak zdarzało mi się płakać w miejscach publicznych i spać całe dnie (itd itd itd).
Powiedzcie mi, czy ktoś z Was miał podobne efekty uboczne (szumy) przez długi czas? Mieliście też może ataki "agrofobii"? Takie nagłe, że musicie wyjść, ucieć z zatłoczonego miejsca, bo inaczej pozabijacie wszystkich wokół? Ogólnie jestem zmęczona ludźmi. Czuję, że wraca mi deprecha, ale nie daję się. Nie chcę wrócić do "wspomagaczy normalności". Choć w tym kraju chyba inaczej się nie da.
Proszę pomóżcie.