16 Gru 2011, Pią 18:41, PID: 283978
Wkleje to co napisałem w temacie o wenlafaksynie.
Dla mnie nie wykonalne było zejśćie z 37,5 do zera. Z 75 do 37,5 obyło się bez problemów. Kilka dni lekkich zawrotów głowy, ale do przeżycia. Koszmar zaczął się jak odstawiłem 37,5. Zamulenie nie do zniesienie, powrót większości objawów sprzed leczenia, nieznośne zawroty głowy (często musiałem się ściany podpierać), prądy przechodzące przez całe ciało. To było gorsze od odstawiania benzo... Musiałem wrócić do dawki 37,5 ponieważ nie byłem w stanie wykonywać najprostszych rzeczy.
Oczywiście mój doktorek, konował nie wpadł na to, że można odsypywać kuleczki z kapsułki i redukować bardzo powoli. Dopiero tak odstawiłem. Dawkę 37,5 odstawiałem kilka miesięcy... Nie wyobrażam sobie zejścia z 75 do 0, a co dopiero z dawek 150 czy 300...
Dla mnie nie wykonalne było zejśćie z 37,5 do zera. Z 75 do 37,5 obyło się bez problemów. Kilka dni lekkich zawrotów głowy, ale do przeżycia. Koszmar zaczął się jak odstawiłem 37,5. Zamulenie nie do zniesienie, powrót większości objawów sprzed leczenia, nieznośne zawroty głowy (często musiałem się ściany podpierać), prądy przechodzące przez całe ciało. To było gorsze od odstawiania benzo... Musiałem wrócić do dawki 37,5 ponieważ nie byłem w stanie wykonywać najprostszych rzeczy.
Oczywiście mój doktorek, konował nie wpadł na to, że można odsypywać kuleczki z kapsułki i redukować bardzo powoli. Dopiero tak odstawiłem. Dawkę 37,5 odstawiałem kilka miesięcy... Nie wyobrażam sobie zejścia z 75 do 0, a co dopiero z dawek 150 czy 300...