02 Cze 2016, Czw 18:30, PID: 547959
danny100 napisał(a):Svenstrup, Jutlandia - wyspa granicząca lądem z DE.Widzę na mapie, że to już tam dość mocno na północy, mało słońca i te sprawy, duże prawdopodobieństwo, że dopadnie człowieka depresja, chyba że codziennie jesz ryby
Jak się żyje? Hmmm... jakoś tak smutno Nie wiem, niby fajny kraj, ale nie umiem ocenić życia tutaj ze swojej ponurej perspektywy.
danny100 napisał(a):Köln, tam chyba najłatwiej o pracę w browarniach?A nie wiem, ja akurat nie miałam okazji, choć pracuję z piwem, ale już gotowym do spożycia :-P
danny100 napisał(a):A jak Tobie tam, tak samej ? Długo zagramanicą?Jesienią stukną 2 lata, na początku bardzo mi się podobało, ale ostatnie kilka miesięcy... szkoda gadać. Dużo spraw się na to złożyło, m.in. samotność, niby w dużym mieście nie czuje się tego tak bardzo (bo raczej dominuje uczucie ulgi gdy wreszcie można wrócić do domu i mieć spokój od ludzi), jednak brak bliskiej osoby, koleżanki Polki mają chłopaków/mężów, a u mnie zapowiada się samotność do końca życia, bo nawet już straciłam chęć kogokolwiek poznawać Kolejna sprawa, język, nauczyłam się niemieckiego, ale nie wyrażam się w nim nazbyt elokwentnie, bez problemu się porozumiewam, jednak czuję, że popełniam błędy i to mnie dołuje, nie sądzę też bym była w stanie osiągnąć wysoki stopień porozumienia z ewentualnym partnerem w tym języku. Na co dzień zresztą też jest powodem do irytacji, na szczęście tubylcy są bardzo wyrozumiali, ale mimo wszystko. Myślałam nad Anglią, angielski znam lepiej i lubię, w przeciwieństwie do niemieckiego, tylko rzecz w tym, że już się tak przyzwyczaiłam do tej niemieckiej uprzejmości, grzeczności, szacunku, przestrzegania prawa, że chyba nie potrafiłabym już żyć w kraju, gdzie ludzie są bardziej na luzie, potrafią odpyskować klientowi czy zaczepiać na ulicy, a już w ogóle ta angielska presja odnośnie wyglądu, plaga anoreksji itd, wszystko to zniechęca. Tutaj żyje się jednak z dala od takich problemów i ogólnie spokojnie, choć też już pewnie niedługo.
danny100 napisał(a):Tak... właśnie te różnice kulturowe mnie martwią. Dorastałem u schyłku PRL - wiadomo, czasy biedy i patologicznych rodzin alkocholików (gdzie zapewne ma swój początej moja FS). Dla tutejszego lekarza może to być abstrakcja.
Może gdybyś trafił na jakiegoś starszego terapeutę, który wiedziałby czym to się je, dawniej przecież leczono imigrantów ze związku radzieckiego na problemy psychologiczne będące skutkiem życia w kraju komunistycznym.