27 Maj 2016, Pią 0:28, PID: 545582
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Maj 2016, Pią 0:28 przez Fearless.)
Ja w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że skoro leki są tak nieefektywne, a rozmowa z terapeutą tylko mnie męczy, to albo pomogę sobie sam, albo nikt mi nie pomoże. Takie poczucie osamotnienia wbrew pozorom okazało się bardzo motywujące. Choć jestem dopiero na początku drogi ku zmianom, ale jeszcze nic się nie s+. Trochę zacząłem się zmuszać do pewnych rzeczy, wręcz wydaję sobie "rozkazy". Tak tak. Teraz zamiast zastanawiać się czy coś robić czy nie mówię sobie "ty nie masz się zastanawiać czy to robić czy nie, bo to jest rozkaz, musisz go wykonać" Co ciekawe, ta gorsza strona mnie jak na razie nie stawia oporu. A jak stawi to obiecałem sobie, że będę walczył. Sam ze sobą. No i bardzo pomogło wychodzenie z domu. Ot tak po prostu łażę po lesie, nabieram świeżego powietrza, resetuję umysł, odpoczywam od komputera. Czuję że zyskałem kontrolę nad upływającym czasem.