05 Gru 2008, Pią 15:05, PID: 97969
Podpisuję się pod większością wypowiedzi Pete'a.
Jestem przeciwna lekom, dopóki nie chodzi o przypadek ekstremalny. Uważam, że leki są złe. Brzmi dość.. fanatycznie, prawda? Ale mam powody, by tak uważać. Ludzie dawno temu zaczęli sobie stopniowo odpuszczać uciekając się do rozwiązań najprostszych, czyli czystej chemii. O wiele trudniej zaangażować się całemu w ciężką pracę, jaką jest psychoterapia na przykład, niż łykać garściami prochy. Pewnie, że chemia działa - i to jak! Ale mózgu się nie oszuka. Tylko w nielicznych przypadkach schorzeń psychicznych chemia jest w stanie wyeiminować chorobę. W całej reszcie - maskuje jedynie na chwilę problem. Daje ulgę, ale krótkotrwałą. Miałam już do czynienia z tyloma takimi przypadkami, że to aż zadziwiające. Psychiatrzy bardzo chętnie zapisują masy lekarstw i uważają, że to załatwi sprawę. O wiele cięższe jest zadanie dobrego psychologa/psychoterapeuty. Jeśli jednak ktoś świadomie zwalcza fobię, działa wbrew wszystkiemu, co czuje - wtedy odnosi prawdziwe zwycięstwa i to bez obaw, że po odstawieniu konkretnych substancji pojawią się objawy głodu lub że zaliczy totalną recesję.
Psycholog natomiast potrafi pomóc. Nie należy podchodzić do tego na zasadzie 'w czym mi on pomoże, to jak fałszywy przyjaciel biorący kasę za moje zwierzenia'. To tak nie działa. Oni się latami szkolą w tym, żeby ludziom pomagać, żeby ich otwierać, docierać do kwintesencji problemu i tak dalej. W efekcie potrafią pomagać. Wiem to z własnego doświadczenia.
Tak więc: nie biorę absolutnie żadnych leków i nie zamierzam (brałam jedynie nasenne kiedyś, ale odstawiłam, bo miałam po nich koszmarne halucynacje.. ale to i tak nie były leki związane z fobią). Walczę z samą sobą i odnoszę jakieś tam małe zwycięstwa. Jest trochę lepiej, co mnie niezmiernie cieszy.
Ostatnia sprawa: nie chciałabym, żeby ktokolwiek poczuł się urażony lub atakowany. Nie o to mi chodzi. Ja nie czepiam się nikogo, kto walczy z chorobą biorąc leki, jeżeli tego właśnie potrzebuje i godzi się z ewentualnymi konsekwencjami. Czepiam się raczej psychiatrów, którzy uwielbiają te leki przepisywać uzależniając od nich własnych pacjentów i przedstawiając im rzeczywistość w taki sposób, że ci biedni ludzie sądzą, iż poza lekami nie mają już żadnego wyjścia. Psychiatra powinien przede wszystkim motywować, a nie na siłę mamić mózg zalewając go psychotropami.
Jestem przeciwna lekom, dopóki nie chodzi o przypadek ekstremalny. Uważam, że leki są złe. Brzmi dość.. fanatycznie, prawda? Ale mam powody, by tak uważać. Ludzie dawno temu zaczęli sobie stopniowo odpuszczać uciekając się do rozwiązań najprostszych, czyli czystej chemii. O wiele trudniej zaangażować się całemu w ciężką pracę, jaką jest psychoterapia na przykład, niż łykać garściami prochy. Pewnie, że chemia działa - i to jak! Ale mózgu się nie oszuka. Tylko w nielicznych przypadkach schorzeń psychicznych chemia jest w stanie wyeiminować chorobę. W całej reszcie - maskuje jedynie na chwilę problem. Daje ulgę, ale krótkotrwałą. Miałam już do czynienia z tyloma takimi przypadkami, że to aż zadziwiające. Psychiatrzy bardzo chętnie zapisują masy lekarstw i uważają, że to załatwi sprawę. O wiele cięższe jest zadanie dobrego psychologa/psychoterapeuty. Jeśli jednak ktoś świadomie zwalcza fobię, działa wbrew wszystkiemu, co czuje - wtedy odnosi prawdziwe zwycięstwa i to bez obaw, że po odstawieniu konkretnych substancji pojawią się objawy głodu lub że zaliczy totalną recesję.
Psycholog natomiast potrafi pomóc. Nie należy podchodzić do tego na zasadzie 'w czym mi on pomoże, to jak fałszywy przyjaciel biorący kasę za moje zwierzenia'. To tak nie działa. Oni się latami szkolą w tym, żeby ludziom pomagać, żeby ich otwierać, docierać do kwintesencji problemu i tak dalej. W efekcie potrafią pomagać. Wiem to z własnego doświadczenia.
Tak więc: nie biorę absolutnie żadnych leków i nie zamierzam (brałam jedynie nasenne kiedyś, ale odstawiłam, bo miałam po nich koszmarne halucynacje.. ale to i tak nie były leki związane z fobią). Walczę z samą sobą i odnoszę jakieś tam małe zwycięstwa. Jest trochę lepiej, co mnie niezmiernie cieszy.
Ostatnia sprawa: nie chciałabym, żeby ktokolwiek poczuł się urażony lub atakowany. Nie o to mi chodzi. Ja nie czepiam się nikogo, kto walczy z chorobą biorąc leki, jeżeli tego właśnie potrzebuje i godzi się z ewentualnymi konsekwencjami. Czepiam się raczej psychiatrów, którzy uwielbiają te leki przepisywać uzależniając od nich własnych pacjentów i przedstawiając im rzeczywistość w taki sposób, że ci biedni ludzie sądzą, iż poza lekami nie mają już żadnego wyjścia. Psychiatra powinien przede wszystkim motywować, a nie na siłę mamić mózg zalewając go psychotropami.