07 Wrz 2016, Śro 20:21, PID: 575071
U mnie było tak, że zawsze byłem za gruby. W gimnazjum zacząłem ćwiczyć plus nagły wzrost i stałem się za chudy. Po kilku miesiącach treningów w końcu się tępy ogarnąłem i poczytałem w internecie, że masa mięśniowa rośnie gdy się ćwiczy i wystarczająco dużo je . Zacząłem jeść posiłki przed i po treningu i efekt był powiedziałbym powalający. Mięśnie urosły bardzo szybko wychudła twarz nabrała kształtu. Szczerze nie spodziewałem się, że mogę tak dobrze wyglądać.
Ale, ale czy spowodowało to jakąś większą zmianę w postrzeganiu mnie przez dziewczyny? Owszem - ogromną, nie rozpisuję szczegółów po prostu był zdecydowany wzrost zainteresowania.
Pięknie kurcze, co jednak z fobią? Czy coś się poprawiło? Szczerze- psińco, wręcz przeciwnie. W związku z moją atrakcyjnością czułem się zobligowany do bycia pewniejszym, mniej wystraszonym itp. Myślałem, że ten mój wygląd sprawia, że ludzie spodziewają się po mnie bycia fajnym, rozrywkowym. To wywierało na mnie presję, bo powiedzmy sobie jasno - uniwersalnie przyjęte jest, że liczy się charakter i niby słusznie. Co ma jednak powiedzieć osoba, która ma "zryty" charakter, nieciekawy? Czy mogła sobie wybrać taką osobowość w przeciwieństwie do brzydala, który się brzydkim urodził? Ostatecznie takie myślenie doprowadziło mnie dosyć ciężkiego załamania, które jednak pozwoliło mi zmienić pewne chore, utarte schematy w głowie.
Więc tak - fobia społeczna nie jest chorobą brzydkich ludzi nie jest też chorobą ludzi samotnych czy nieporadnych. Te rzeczy faktycznie mogą wynikać z fs, mogą ją również potęgować, ale ostatecznie znalezienie dziewczyny czy poprawa wyglądu cię nie wyleczy. Wydaję mi się, że powinno to być czymś w miarę oczywistym jednak często widuję (niekoniecznie tutaj) wypowiedzi typu "gdybym tylko mógł mieć znajomych tak jak inni" "gdybym miał dziewczynę/chłopaka byłbym szczęśliwy" Farmazony . Podszedłbym do tego tak, że te rzeczy nie pomogą, ponieważ ich brak nie jest problemem. Istnieją ludzie, którzy mają garstkę znajomych, ludzie w dużej izolacji, którzy są zupełnie szczęśliwi z tym jak jest . Przede wszystkim perspektywa fobików jest totalnie zaburzona.
Ktoś gdzieś napisał, że sam poszedł na koncert. Jakaś dziewczyna spytała się go z kim przyszedł. Odpowiedział, że sam. Dziwnie na niego popatrzyła i poszła. I przychodzi do niego wniosek - no tak taki dziwak i smutas - sam na koncercie, nie jestem zaskoczony, że tak zareagowała. Albo piszą goście "Mam 20 lat i nigdy nie miałem dziewczyny " A ja się pytam Hę? Że co? Sam na koncercie? i co? 20 lat bez dziewczyny? Panie ja mam 21 "No i co nie wkurza cię to? Wiesz, że wszyscy są w związkach a ty nigdy?" ha ha ha NIE.
Dlaczego tę przedziwną i fascynującą rzeczywistość mam w ten sposób warunkować? O kurde a może zostanę sam ... i o zgrozo umrę sam. Całe moje życie pozagrobowe będzie przez to splamione. Inne dusze będą mnie wytykać palcami (duchowymi).
Życie nie jest koniecznie piękne, nie koniecznie brutalne, jest za to na pewno dziwne i niezwykłe. W związku z tym postrzeganie go przez pryzmat tego typu społecznych wymogów jest gupie
Trochę się rozhulałem, ale trudno 30h bez jedzenia miesza w mózgu.
Ostatecznie - Fajny, nudny czy też brzydki, miej to w nosie, nie bądź płytki
Ale, ale czy spowodowało to jakąś większą zmianę w postrzeganiu mnie przez dziewczyny? Owszem - ogromną, nie rozpisuję szczegółów po prostu był zdecydowany wzrost zainteresowania.
Pięknie kurcze, co jednak z fobią? Czy coś się poprawiło? Szczerze- psińco, wręcz przeciwnie. W związku z moją atrakcyjnością czułem się zobligowany do bycia pewniejszym, mniej wystraszonym itp. Myślałem, że ten mój wygląd sprawia, że ludzie spodziewają się po mnie bycia fajnym, rozrywkowym. To wywierało na mnie presję, bo powiedzmy sobie jasno - uniwersalnie przyjęte jest, że liczy się charakter i niby słusznie. Co ma jednak powiedzieć osoba, która ma "zryty" charakter, nieciekawy? Czy mogła sobie wybrać taką osobowość w przeciwieństwie do brzydala, który się brzydkim urodził? Ostatecznie takie myślenie doprowadziło mnie dosyć ciężkiego załamania, które jednak pozwoliło mi zmienić pewne chore, utarte schematy w głowie.
Więc tak - fobia społeczna nie jest chorobą brzydkich ludzi nie jest też chorobą ludzi samotnych czy nieporadnych. Te rzeczy faktycznie mogą wynikać z fs, mogą ją również potęgować, ale ostatecznie znalezienie dziewczyny czy poprawa wyglądu cię nie wyleczy. Wydaję mi się, że powinno to być czymś w miarę oczywistym jednak często widuję (niekoniecznie tutaj) wypowiedzi typu "gdybym tylko mógł mieć znajomych tak jak inni" "gdybym miał dziewczynę/chłopaka byłbym szczęśliwy" Farmazony . Podszedłbym do tego tak, że te rzeczy nie pomogą, ponieważ ich brak nie jest problemem. Istnieją ludzie, którzy mają garstkę znajomych, ludzie w dużej izolacji, którzy są zupełnie szczęśliwi z tym jak jest . Przede wszystkim perspektywa fobików jest totalnie zaburzona.
Ktoś gdzieś napisał, że sam poszedł na koncert. Jakaś dziewczyna spytała się go z kim przyszedł. Odpowiedział, że sam. Dziwnie na niego popatrzyła i poszła. I przychodzi do niego wniosek - no tak taki dziwak i smutas - sam na koncercie, nie jestem zaskoczony, że tak zareagowała. Albo piszą goście "Mam 20 lat i nigdy nie miałem dziewczyny " A ja się pytam Hę? Że co? Sam na koncercie? i co? 20 lat bez dziewczyny? Panie ja mam 21 "No i co nie wkurza cię to? Wiesz, że wszyscy są w związkach a ty nigdy?" ha ha ha NIE.
Dlaczego tę przedziwną i fascynującą rzeczywistość mam w ten sposób warunkować? O kurde a może zostanę sam ... i o zgrozo umrę sam. Całe moje życie pozagrobowe będzie przez to splamione. Inne dusze będą mnie wytykać palcami (duchowymi).
Życie nie jest koniecznie piękne, nie koniecznie brutalne, jest za to na pewno dziwne i niezwykłe. W związku z tym postrzeganie go przez pryzmat tego typu społecznych wymogów jest gupie
Trochę się rozhulałem, ale trudno 30h bez jedzenia miesza w mózgu.
Ostatecznie - Fajny, nudny czy też brzydki, miej to w nosie, nie bądź płytki