04 Maj 2016, Śro 20:17, PID: 538594
A ja nie wiem do końca.
Od dzieciństwa dzieciaki w szkole niejako "wmówiły" mi brzydotę - byłam kozłem ofiarnym w podstawówce. Gdy patrzę na zdjęcia z tamtego okresu, to widzę zupełnie normalnie, sympatycznie wyglądającą dziewczynkę, więc to nie była kwestia jakiegoś widocznego defektu, którego można by się czepić. Ale zawsze byłam chorobliwie nieśmiała i nerwowa - więc stanowiłam łatwy cel. Im więcej palantów mnie męczyło, tym bardziej fobia się pogłębiała, coraz brzydsza się czułam, coraz dziwniej się zachowywałam, więc coraz łatwiej było mnie gnębić. I koło się zamyka.
Dziś jestem starą babą i co najlepsze, patrzę na siebie w lustrze i WIDZĘ, że moja twarz jest ok. Ani piękna, ani brzydka, ale dość ciekawa, drobna, łagodna. Ale całe szambo psychiki maluje się w mojej postawie (zgarbione plecy, spuszczona głowa, unikanie kontaktu wzrokowego, szybkie, nerwowe ruchy, agresywny ton głosu jako obrona przed wyimaginowanymi atakami z otoczenia, do których przygotował mnie okres dorastania) - to sprawia, że na pewno nie odbiera się mnie jako osoby atrakcyjnej.
Więc w moim przypadku to fobia uczyniła mnie brzydką, a nie odwrotnie. czasem próbuję na siłę pracować nad ciałem, żeby wyrażało coś innego niż kłębek niepewności, ale średnio to wychodzi, usztywniam się jak robot.
Od dzieciństwa dzieciaki w szkole niejako "wmówiły" mi brzydotę - byłam kozłem ofiarnym w podstawówce. Gdy patrzę na zdjęcia z tamtego okresu, to widzę zupełnie normalnie, sympatycznie wyglądającą dziewczynkę, więc to nie była kwestia jakiegoś widocznego defektu, którego można by się czepić. Ale zawsze byłam chorobliwie nieśmiała i nerwowa - więc stanowiłam łatwy cel. Im więcej palantów mnie męczyło, tym bardziej fobia się pogłębiała, coraz brzydsza się czułam, coraz dziwniej się zachowywałam, więc coraz łatwiej było mnie gnębić. I koło się zamyka.
Dziś jestem starą babą i co najlepsze, patrzę na siebie w lustrze i WIDZĘ, że moja twarz jest ok. Ani piękna, ani brzydka, ale dość ciekawa, drobna, łagodna. Ale całe szambo psychiki maluje się w mojej postawie (zgarbione plecy, spuszczona głowa, unikanie kontaktu wzrokowego, szybkie, nerwowe ruchy, agresywny ton głosu jako obrona przed wyimaginowanymi atakami z otoczenia, do których przygotował mnie okres dorastania) - to sprawia, że na pewno nie odbiera się mnie jako osoby atrakcyjnej.
Więc w moim przypadku to fobia uczyniła mnie brzydką, a nie odwrotnie. czasem próbuję na siłę pracować nad ciałem, żeby wyrażało coś innego niż kłębek niepewności, ale średnio to wychodzi, usztywniam się jak robot.