26 Gru 2017, Wto 21:00, PID: 722429
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Gru 2017, Śro 19:26 przez Ksenomorf.)
Związki otwarte w swojej idealnej formie, wyrażającej się przez obopólną zgodę, szlachetne intencje, brak egoizmu, a może nawet pełne zrozumienia i ciepła rozmowy przy wieczornym winku o tym, kogo się ciupciało minionego dnia, to przecież baśnie tysiąca i jednej nocy rodem z „Wysokich obcasów”, „Cosmopolitanów” i innych branżowych mózgotrzepów dla korposzczurów i wyzwoleńców z dużych miast ;.D W rzeczywistości to zawsze są relacje o dużym potencjale destruktywnym dla obojga rozpustników, nawet jeśli takie osoby chcą wierzyć, że jest inaczej.
Wiem, że do pewnego stopnia to odpowiedź na posty zbanowanej trollowiczki, której argumentacja zasadzała się na tym "ja bym tak nie mogła", ale to też w istocie wyraz twojej rzeczywistej wiary, że takie fetyszyzowanie odczuć i czyjejś woli służy odpowiedzi, czy coś jest dobre czy nie, albo czy można wyrazić wobec tego dezaprobatę czy nie. Odczucia mogą mylić, nawet jeśli początkowo wszystko wydaje się cacy, w dłuższej (w przypadku otwartych związków nie tak długiej najczęściej) perspektywie jednak kończy się klopsem. Otwarte związki rzadko wytrzymują próbę czasu, wpisane są w nie tymczasowość, emocjonalna niestałość, miotanie się między różnymi osobami, niebezpieczeństwo zaangażowania się emocjonalnego podczas seksów i filtrów z innym ciupczaczem czy ciupczaczką, a przez to wbrew szlachetnym intencjom nieszczerość, nieufność, brak pewności, czy nie złapie się syfa i opryszczki. Ma to też oczywiście społeczny wymiar, przez który również nie zasługują na aprobatę, w końcu pomagają w rozkładzie społecznym. Jak słusznie zauważył trash, to nigdy nie będzie rozwiązanie właściwe w przypadku rodziny, to się wyklucza, bo warunkiem istnienia rodziny jest stabilność, choćby przez konieczność odchowania dzieci. Wejście w spiralę poszukiwań nowych bodźców seksualnych słabo z tym koresponduje i generalnie jest postawą niedojrzałą, gdzieś na przeciwnym biegunie człowieczeństwa (człowiek naturę ujarzmia, a nie się jej poddaje). I czy będzie to dotyczyło ciupczacza, który myśli o założeniu rodziny, czy nie, to niewiele zmienia. Ciupczacz niemyślący o założeniu rodziny kiedyś może jednak pomyśleć, ale będzie już wprawiony w powszechne ciupcianie, więc przez przyzwyczajenia przyczyni się do zła, a nawet jeśli nigdy nie zachce mu się rodziny, to samo przyzwolenie społeczne na jego ciupcianie poszerza zakres tolerancji dla innych ciupciających i mobilizuje do ciupciania nawet tych rodzinnych. Dlatego ta postawa: "jak dwie osoby chcą, to spoczko", jest ułomna, krótkowzroczna, życzeniowa. Nie zgadzam się na to. Protestuję.
Tu oczywiście ktoś złośliwy może zapytać, czy złodziej bułek może powiedzieć, że kradzież miliona to zło, ale kij mu w oko
A jak ci jakaś kobieta powie, że dobrze jej w związku, w którym jej miś ją bije, bo zupa była za słona, no bo to tylko tak od czasu do czasu, on generalnie jest dobry, kupuje kwiaty i w ogóle, ona wierzy, że miś w końcu się zmieni – to wtedy te jej odczucia potraktujesz poważnie? Czy raczej dojdziesz do wniosku, że odczucia mogą być mylące, mogą być formą samooszukiwania się?
Fałszywa teza, chociaż przynajmniej zaasekurowałaś się tym "wydaje mi się".
Z tego, że dla kogoś coś jest obrzydliwe albo że tego nie akceptuje, nie musi wynikać brak zrozumienia danego zjawiska. Co tu jest do zrozumienia? Albo nie, nie odpowiadaj. Nie chcę po raz trzydziesty ósmy brać udziału w dyskusji o homo.
Nie wiem, co w tym takiego spoko. Myślisz, że ci późniejsi ciupczace, którzy chcieliby złapać dwie sroki za ogon (związek z jedną osobą i ciupcianie innych), to z nieba spadają? To są właśnie tacy ciupczace wprawiający się w rozpuście, sodomii i gomorii już za młodzieńczych lat. Już te nawyki wchodzą im w krew.
Zgroza, zgroza! Ale oczywiście czytałem ten wątek bez rosnącego zdumienia, bo wiem, czego się pod was spodziewać, fobisie.
Kgg napisał(a):Negowanie czyichś odczuć, bo nie wyobrażamy sobie, że sami moglibyśmy mieć podobne w takiej sytuacji
Wiem, że do pewnego stopnia to odpowiedź na posty zbanowanej trollowiczki, której argumentacja zasadzała się na tym "ja bym tak nie mogła", ale to też w istocie wyraz twojej rzeczywistej wiary, że takie fetyszyzowanie odczuć i czyjejś woli służy odpowiedzi, czy coś jest dobre czy nie, albo czy można wyrazić wobec tego dezaprobatę czy nie. Odczucia mogą mylić, nawet jeśli początkowo wszystko wydaje się cacy, w dłuższej (w przypadku otwartych związków nie tak długiej najczęściej) perspektywie jednak kończy się klopsem. Otwarte związki rzadko wytrzymują próbę czasu, wpisane są w nie tymczasowość, emocjonalna niestałość, miotanie się między różnymi osobami, niebezpieczeństwo zaangażowania się emocjonalnego podczas seksów i filtrów z innym ciupczaczem czy ciupczaczką, a przez to wbrew szlachetnym intencjom nieszczerość, nieufność, brak pewności, czy nie złapie się syfa i opryszczki. Ma to też oczywiście społeczny wymiar, przez który również nie zasługują na aprobatę, w końcu pomagają w rozkładzie społecznym. Jak słusznie zauważył trash, to nigdy nie będzie rozwiązanie właściwe w przypadku rodziny, to się wyklucza, bo warunkiem istnienia rodziny jest stabilność, choćby przez konieczność odchowania dzieci. Wejście w spiralę poszukiwań nowych bodźców seksualnych słabo z tym koresponduje i generalnie jest postawą niedojrzałą, gdzieś na przeciwnym biegunie człowieczeństwa (człowiek naturę ujarzmia, a nie się jej poddaje). I czy będzie to dotyczyło ciupczacza, który myśli o założeniu rodziny, czy nie, to niewiele zmienia. Ciupczacz niemyślący o założeniu rodziny kiedyś może jednak pomyśleć, ale będzie już wprawiony w powszechne ciupcianie, więc przez przyzwyczajenia przyczyni się do zła, a nawet jeśli nigdy nie zachce mu się rodziny, to samo przyzwolenie społeczne na jego ciupcianie poszerza zakres tolerancji dla innych ciupciających i mobilizuje do ciupciania nawet tych rodzinnych. Dlatego ta postawa: "jak dwie osoby chcą, to spoczko", jest ułomna, krótkowzroczna, życzeniowa. Nie zgadzam się na to. Protestuję.
Tu oczywiście ktoś złośliwy może zapytać, czy złodziej bułek może powiedzieć, że kradzież miliona to zło, ale kij mu w oko
Kgg napisał(a):Więc skoro ktoś twierdzi, że mu dobrze w otwartym związku, to jak mogę mu powiedzieć, że nie ma racji, tak jest źle i powinien uciekać?
A jak ci jakaś kobieta powie, że dobrze jej w związku, w którym jej miś ją bije, bo zupa była za słona, no bo to tylko tak od czasu do czasu, on generalnie jest dobry, kupuje kwiaty i w ogóle, ona wierzy, że miś w końcu się zmieni – to wtedy te jej odczucia potraktujesz poważnie? Czy raczej dojdziesz do wniosku, że odczucia mogą być mylące, mogą być formą samooszukiwania się?
Kgg napisał(a):Wydaje mi się, jako ludzkość mamy problem z akceptacją rzeczy, których nie rozumiemy.
Fałszywa teza, chociaż przynajmniej zaasekurowałaś się tym "wydaje mi się".
Kgg napisał(a):Ale żeby tak facet z facetem? Obrzydliwe.
Z tego, że dla kogoś coś jest obrzydliwe albo że tego nie akceptuje, nie musi wynikać brak zrozumienia danego zjawiska. Co tu jest do zrozumienia? Albo nie, nie odpowiadaj. Nie chcę po raz trzydziesty ósmy brać udziału w dyskusji o homo.
trash napisał(a):Jeżeli takie coś zachodzi na etapie koleżeństwa/przyjaźni (np. facet ma 2-3 koleżanki, z którymi od czasu do czasu sypia i np. owe koleżanki mają też po 2-3 facetów z którymi sypiają/itp. sytuacje) no to spoko.
Nie wiem, co w tym takiego spoko. Myślisz, że ci późniejsi ciupczace, którzy chcieliby złapać dwie sroki za ogon (związek z jedną osobą i ciupcianie innych), to z nieba spadają? To są właśnie tacy ciupczace wprawiający się w rozpuście, sodomii i gomorii już za młodzieńczych lat. Już te nawyki wchodzą im w krew.
Zgroza, zgroza! Ale oczywiście czytałem ten wątek bez rosnącego zdumienia, bo wiem, czego się pod was spodziewać, fobisie.