24 Lip 2020, Pią 18:23, PID: 825042
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Lip 2020, Pią 18:25 przez Conrad.
Powód edycji: powodów jest wielość
)
Ja chciałem tylko wspomnieć, że brałem ten lek w 2019 jako czwarty z kolei, przepisany na dystymię (z okresowo nasilonymi objawami depresji) oraz na unikające zaburzenie osobowości.
Na to drugie oczywiście w mniejszym stopniu mogło to zadziałać.
Rozkręciło się dość szybko, bo moim zdaniem tydzień, dwa to nie jest długie naczekanko.
Nie znokautowało mnie co najważniejsze, tylko weszło delikatnie i obyło się bez gwałtownego okresu adaptacji.
Cieszyło mnie to, ponieważ po 30mg duloksetyny miałem straszne jazdy.
Pregabalina sprawiła, że czułem się na co dzień bardziej wyluzowany. Sprawy zawodowe nie martwiły mnie po pracy, mogłem się zrelaksować słuchając ulubionej muzyki.
To było niesamowite móc w końcu przesłuchać Dark Side Of The Moon, nie myśląc przy tym o czymkolwiek po za muzyką.
W ogóle o przyszłości było łatwiej myśleć, a o przeszłości nie myśleć. Fajne uczucia, których cholernie mi brakowało przez ostatnie 10-12 lat, czyli od końca gimnazjum głównie.
Brałem to w stałej dawce 150mg (kurczę, nie pamiętam czy 1 czy 2 dziennie kompletnie) przez okres około trzech miesięcy.
Wtedy to niestety znowu zacząłem odczuwać stały codzienny lęk, o średnim nasileniu.
Było to prawdopodobnie związane z tym, że robiłem w końcu prawo jazdy, ale lęk był zbyt silny i zbyt częsty, żeby uznać go za normalny.
Dostałem wtedy dawkę maksymalną i się zaczęło wszystko sypać.
2-3 tygodnie później zacząłem się czuć ciągle zamulony, senny, przy tym chyba nadmiernie wyluzowany.
Popełniałem błędy na kursie i nie brałem tego do siebie. Myślałem sobie "Drogę komuś zajechałem. Wielkie mi rzeczy".
Czułem się też trochę jak zombie, jeżeli chodzi o sferę emocjonalną i uczuciową.
Nie czułem strachu, ale radości też nie. Nie czułem niczego.
Nie bałem się niczego, nie chciałem niczego, nie brakowało mi niczego, nie żałowałem niczego.
Czułem się jak wiecznie zjarany i to indicą.
Przestało być fajnie...
Odstawiłem i wtedy też postanowiłem zrobić sobie przerwę od farmakologii.
Takie moje doświadczenia z lekiem. Może komuś coś to da.
Na to drugie oczywiście w mniejszym stopniu mogło to zadziałać.
Rozkręciło się dość szybko, bo moim zdaniem tydzień, dwa to nie jest długie naczekanko.
Nie znokautowało mnie co najważniejsze, tylko weszło delikatnie i obyło się bez gwałtownego okresu adaptacji.
Cieszyło mnie to, ponieważ po 30mg duloksetyny miałem straszne jazdy.
Pregabalina sprawiła, że czułem się na co dzień bardziej wyluzowany. Sprawy zawodowe nie martwiły mnie po pracy, mogłem się zrelaksować słuchając ulubionej muzyki.
To było niesamowite móc w końcu przesłuchać Dark Side Of The Moon, nie myśląc przy tym o czymkolwiek po za muzyką.
W ogóle o przyszłości było łatwiej myśleć, a o przeszłości nie myśleć. Fajne uczucia, których cholernie mi brakowało przez ostatnie 10-12 lat, czyli od końca gimnazjum głównie.
Brałem to w stałej dawce 150mg (kurczę, nie pamiętam czy 1 czy 2 dziennie kompletnie) przez okres około trzech miesięcy.
Wtedy to niestety znowu zacząłem odczuwać stały codzienny lęk, o średnim nasileniu.
Było to prawdopodobnie związane z tym, że robiłem w końcu prawo jazdy, ale lęk był zbyt silny i zbyt częsty, żeby uznać go za normalny.
Dostałem wtedy dawkę maksymalną i się zaczęło wszystko sypać.
2-3 tygodnie później zacząłem się czuć ciągle zamulony, senny, przy tym chyba nadmiernie wyluzowany.
Popełniałem błędy na kursie i nie brałem tego do siebie. Myślałem sobie "Drogę komuś zajechałem. Wielkie mi rzeczy".
Czułem się też trochę jak zombie, jeżeli chodzi o sferę emocjonalną i uczuciową.
Nie czułem strachu, ale radości też nie. Nie czułem niczego.
Nie bałem się niczego, nie chciałem niczego, nie brakowało mi niczego, nie żałowałem niczego.
Czułem się jak wiecznie zjarany i to indicą.
Przestało być fajnie...
Odstawiłem i wtedy też postanowiłem zrobić sobie przerwę od farmakologii.
Takie moje doświadczenia z lekiem. Może komuś coś to da.