14 Gru 2019, Sob 18:07, PID: 812027
Ja od małego byłem nieśmiałym dzieckiem, wychowany byłem na dobre dziecko( w tym dużo zasługi mojej babci;])
Na początku w podstawówce miałem kilku kolegów chociaż ciężko było sie ze mną zaprzyjaźnić bo taki nieśmiały byłem.
Była u nas w klasie dziewczyna która wszyscy przezywali Małpa, nikt jej nie lubił i dosłownie była gnębiona, chłopacy potrafili umówić sie po szkole na trasie po której wracała do domu żeby jej jeszcze dokuczać. Ja nigdy jej nie dokuczyłem ani nigdy przezwałem co już wzbudziło w klasie podejrzenia. W 2 klasie doszło do jakieś sytuacji że aż sie popłakała na przerwie a ja już nie wytrzymałem i stanąłem w jej obronie ( pamiętam jak potem po lekcjach podeszła do mnie i z łzami w oczach mi za to podziękowała, byłem taki szcześliwy że mogłem komuś pomóc, myślałem sobie że bycie dobrym popłaca...ale było inaczej). Od tamtego czasu coraz gorzej było, koledzy zaczeli sie ode mnie odwracać i drwić a tragedia stała się jak ta koleżanka przepisała się do innej szkoły.
Tym razem ja stałem sie obiektem drwin, nigdy mnie nie uderzono czy coś poprostu znęcano sie nademna psychicznie, ciągłe śmianie się ze mnie cokolwiek bym nie zrobił, zawsze na lekcji jak były jakieś śmiechy to śmiano się ze mnie, na przerwach wyzywane i wywalano wszystko z plecaka na podłoge. Trwało to do końca podstawówki, byłem zerem czułem się jak śmieć, zerowe poczucie własnej wartości( z tym walcze aż do dzisiaj ). Skończyła się podstawówka myślałem że w gimnazjum będzie lepiej.....fakt było minimalnie lepiej dokuczano mi ale nie było tak źle ale i tak nie miałem kolegów poprostu tak zamknąłem sie w sobie że nie mogłem sie zaaklimatyzować.
Na początku w podstawówce miałem kilku kolegów chociaż ciężko było sie ze mną zaprzyjaźnić bo taki nieśmiały byłem.
Była u nas w klasie dziewczyna która wszyscy przezywali Małpa, nikt jej nie lubił i dosłownie była gnębiona, chłopacy potrafili umówić sie po szkole na trasie po której wracała do domu żeby jej jeszcze dokuczać. Ja nigdy jej nie dokuczyłem ani nigdy przezwałem co już wzbudziło w klasie podejrzenia. W 2 klasie doszło do jakieś sytuacji że aż sie popłakała na przerwie a ja już nie wytrzymałem i stanąłem w jej obronie ( pamiętam jak potem po lekcjach podeszła do mnie i z łzami w oczach mi za to podziękowała, byłem taki szcześliwy że mogłem komuś pomóc, myślałem sobie że bycie dobrym popłaca...ale było inaczej). Od tamtego czasu coraz gorzej było, koledzy zaczeli sie ode mnie odwracać i drwić a tragedia stała się jak ta koleżanka przepisała się do innej szkoły.
Tym razem ja stałem sie obiektem drwin, nigdy mnie nie uderzono czy coś poprostu znęcano sie nademna psychicznie, ciągłe śmianie się ze mnie cokolwiek bym nie zrobił, zawsze na lekcji jak były jakieś śmiechy to śmiano się ze mnie, na przerwach wyzywane i wywalano wszystko z plecaka na podłoge. Trwało to do końca podstawówki, byłem zerem czułem się jak śmieć, zerowe poczucie własnej wartości( z tym walcze aż do dzisiaj ). Skończyła się podstawówka myślałem że w gimnazjum będzie lepiej.....fakt było minimalnie lepiej dokuczano mi ale nie było tak źle ale i tak nie miałem kolegów poprostu tak zamknąłem sie w sobie że nie mogłem sie zaaklimatyzować.