20 Paź 2016, Czw 17:34, PID: 587065
Jeśli chodzi o mnie, wyśmiewanie zaczęło się już w podstawówce. Różniłem się trochę od "kolegów" i nie nawiązywałem bliskich przyjaźni. Różniłem się od nich po prostu byłem sobą na maxa. Nauczyłem się że bycie sobą może mnie przekreślić więc zacząłem się w sobie zamykać. W którejś tam klasie poznałem taką dziewczynę i się z nią zaprzyjaźniłem. Rozmawialiśmy ze sobą na każdej przerwie. Każdy kto obok nas przechodził chichotał a ja coraz gorzej się czułem. Kiedyś ze sobą dużo pisaliśmy teraz kontakt się urwał. W gimnazjum byłem aspołeczny, tak przynajmniej mi mówili. I to nawet była prawda. Na przerwie stałem pod drzwiami klasy odzywałem się do niewielu ludzi. U mnie było "kocenie". Bardzo niefajne przeżycie przez które zacząłem unikać konkretnych osób (dosłownie się chowałem przed nimi). Potem jak ktoś mi powiedział coś niefajnego lub się mnie czepiał to też go unikałem. W gimnazjum poznałem fajnych ludzi. Była taka grupa nawet dobrych przyjaciół. Oni się śmiali z mojej aspołeczności. Żeby zrobić im na złość zacząłem z nimi wychodzić na przerwy. Na początku mnie nie lubili - widziałem i czułem to. Nasza grupa składała się z 4 osób - ja, taki chłopak i 2 dziewczyny. Jeszcze z kilkoma osobami się przyjaźnili. On mnie od samego początku nie trawił, mimo że chciałem być jak najbardziej ok w stosunku do niego. Wkurzał mnie mocno i wyraźnie dawał do zrozumienia że mnie nie chce w swojej grupie. Dziewczyny trochę lepiej mnie traktowały i w ostatniej klasie nasze relacje były naprawdę bardzo dobre. Teraz ten chłopak się do nas nie odzywa a ja się z nimi przyjaźnię (czasami wydaje mi się, że przeze mnie się odłączył). I liceum - nowa szkoła, nowe miasto, ludzie i lęk. Klasa wydawała się zgrana - spotkania integracyjne (nie byłem na żadnym), wychodzenie na imprezy (też nie byłem) i inne takie. Było ok ale moja psychika w tym roku zaczęła mocno podupadać, ja się zamknąłem w sobie i ostatnio chodziłem mocno przybity. Od wczoraj kilka osób mówi na mnie Werter a jak na polskim omawiamy motyw śmierci to patrzą na mnie z uśmiechem. To tyle z historii wyśmiewania. Jak ktoś to przeczytał całe to szacun