29 Maj 2016, Nie 23:35, PID: 546879
Milczek napisał(a):Ja doszłam do wniosku, że wszystko o czym gadają ludzi uważam za zbędne. Od kilku miesięcy zmuszona jestem przebywać z ludźmi, oczywiście jestem jedynie słuchaczem bo nigdy się nie włączam w ich rozmowy. Ale mimowolnie słucham i słucham... i znam już system rozmowy każdej z tych osób. Znam ich utarte formułki, które ciągle powtarzają. Niedobrze mi już od tego.
Zastanawiam się, po cholerę ludzie gadają te wszystkie rzeczy.
Nie interesuje mnie życie innych, co ktoś robił w weekend, jak było na urodzinach, czy jakie sobie kupił buty i jakie były ceny w sklepach.
Tak samo, co ktoś obcy ma mi z buciorami w życie włazić, nie chcę dzielić się z nikim opowieściami o moim życiu.
Takie brzydko mówiąc sranie w banie. Po cholerę sobie łamać język na te wszystkie niezobowiązujące rozmówki?
Dieb napisał(a):Nie wiem, czy ktoś miał podobnie, bo małomówność a nieuważanie niczego za istotne, by o tym mówić, to co innego.Bingo.
Nie zawsze jest tak, że się boję mówić. Ja po prostu nie mam ochoty strzępić sobie języka.
Oczywiście ludzie postrzegają mnie jako dziwaka, milczka.
Tylko co ja zrobię, że rozmowy, które prowadzą są dla mnie nic nie warte? Nie chce mi się nawet otwierać ust na takie bzdury...
Mowa jest srebrem a milczenie złotem, tak mówiła mama mojej koleżanki mając na myśli mnie, że jestem taka cicha.
Racja, ludzie o takich bzdurach gadają, że głowa mała, najczęściej o jedzeniu, o tym co kto ugotował, co na obiad, co na kolację, co do picia, ja nie rozmawiam o tym, bo ja w ogóle nie gotuję obiadów, korzystam z cateringu, wolę mieć gotowy obiad.