01 Lut 2016, Pon 4:59, PID: 512290
Brykalem po forum, robilem wszystko inne po drodze, odpowiadalem po kolei ciagle te zakladke odsuwajac na koniec. Trudno sie odniesc, a wiem, ze powinienem. Tak juz mam, ludzie na forum potwierdza jak sadze. Musze, czuje taka potrzebe, ale... zupelnie nie wiem jak. Trudna historia.
Zaufanie. Trudny temat. Buduje sie trudno, powoli. Bardzo dobra znajoma rzekla mi niedawno ciekawy bon mot - zaufanie wchodzi po schodach, a zjezdza winda. Przerobilem w zyciu kilka takich zjazdow, Ty podobnie, ale widze, ze w Twoim przypadku zadzialalo to bardziej skrajnie, choc pewnie oboje przezywalismy to mocno. Wnioski sa oczywiste, no brakuje tych pozytywnych sympatycznych historii, wiec trudno o to bys ufala. Zastanawialas sie czemu stalo sie tak? Czemu nie mialas kogos, kto zawsze bylby po Twojej stronie? Czemu nie zbudowalas czegos takiego, co przy stracie Ciebie byloby bolesne dla drugiej osoby? To sa dosc trudne pytania, moze niedelikatne, ale wobec siebie sama zbyt delikatna nie bylas, dlatego sobie na to pozwalam. Bo to wydaje mi sie klucz do tego, z jakiegos powodu Twoje otoczenie do Ciebie nie lgnelo, na swoim, ale i na przykladach innych ludzi, zauwazylem, ze takie osoby sa dosc pozadane. Ja sam, oczywiscie splyce to teraz, ale na potrzeby Twojej historii na to sobie pozwole, takie pelne dystansu osoby zawsze uwazalem za najbardziej wartosciowe, chcialem o takie osoby zabiegac i takimi sie otaczac. Bo ten kontakt z nimi nie byl ulotny, bo budowanie, nawet czysto kolezenskich relacji, aletez blizszych naturalnie, wlasnie z takimi ludzmi, bylo cenne. Wycofane, obawiajace sie kolejnego kroku itp. Do takich osob mnie ciagnelo, nie do takich, ktorych zaufanie bylo zdobyc latwo. Bo wtedy ono jest warte niewiele. Wiec to zastanawia mnie najbardziej - czemu u Ciebie ten "schemat" (w cudzyslowie, bo brzmi to mi zle w odniesieniu do relacji miedzyludzkich) nie dzialal. Cos na dluzsza mete musialo byc nie tak, gdy odkryjesz co to bylo, gdzie popelnialas bledy - bedzie Ci ich latwiej uniknac w przyszlosci.
Cale zycie, masa ludzi, znajomosci, wartosciowych i ulotnych, przed Toba, a z tego, co piszesz, to nie ma absolutnie nic nie do przeskoczenia. Oczywiscie masz problemy, absolutnie nie bagatelizuje ich, ale tez, jakby Ci to powiedziec, nie chce bys to zle odebrala, ale my tu (nie wszyscy, ale duza czesc) naprawde mierzymy sie z troszke wiekszymi na co dzien. Nie mowie tego absolutnie po to by powiedziec - co to za problemy, tylko by pokazac - zobacz, dziewczyno, jestes dalej, w lepszej sytuacji i na lepszej drodze niz wielu tu z nas obecnych W tym i ja sam. Po prostu nie jest tak zle, wydajesz sie interesujaca po samym nawet tym opisie itd. Dlatego klata do przodu, usmiech na buzke i idz toczyc te nierowna walke ze swiatem, dziewczyno. Ahoj.
Zaufanie. Trudny temat. Buduje sie trudno, powoli. Bardzo dobra znajoma rzekla mi niedawno ciekawy bon mot - zaufanie wchodzi po schodach, a zjezdza winda. Przerobilem w zyciu kilka takich zjazdow, Ty podobnie, ale widze, ze w Twoim przypadku zadzialalo to bardziej skrajnie, choc pewnie oboje przezywalismy to mocno. Wnioski sa oczywiste, no brakuje tych pozytywnych sympatycznych historii, wiec trudno o to bys ufala. Zastanawialas sie czemu stalo sie tak? Czemu nie mialas kogos, kto zawsze bylby po Twojej stronie? Czemu nie zbudowalas czegos takiego, co przy stracie Ciebie byloby bolesne dla drugiej osoby? To sa dosc trudne pytania, moze niedelikatne, ale wobec siebie sama zbyt delikatna nie bylas, dlatego sobie na to pozwalam. Bo to wydaje mi sie klucz do tego, z jakiegos powodu Twoje otoczenie do Ciebie nie lgnelo, na swoim, ale i na przykladach innych ludzi, zauwazylem, ze takie osoby sa dosc pozadane. Ja sam, oczywiscie splyce to teraz, ale na potrzeby Twojej historii na to sobie pozwole, takie pelne dystansu osoby zawsze uwazalem za najbardziej wartosciowe, chcialem o takie osoby zabiegac i takimi sie otaczac. Bo ten kontakt z nimi nie byl ulotny, bo budowanie, nawet czysto kolezenskich relacji, aletez blizszych naturalnie, wlasnie z takimi ludzmi, bylo cenne. Wycofane, obawiajace sie kolejnego kroku itp. Do takich osob mnie ciagnelo, nie do takich, ktorych zaufanie bylo zdobyc latwo. Bo wtedy ono jest warte niewiele. Wiec to zastanawia mnie najbardziej - czemu u Ciebie ten "schemat" (w cudzyslowie, bo brzmi to mi zle w odniesieniu do relacji miedzyludzkich) nie dzialal. Cos na dluzsza mete musialo byc nie tak, gdy odkryjesz co to bylo, gdzie popelnialas bledy - bedzie Ci ich latwiej uniknac w przyszlosci.
Cale zycie, masa ludzi, znajomosci, wartosciowych i ulotnych, przed Toba, a z tego, co piszesz, to nie ma absolutnie nic nie do przeskoczenia. Oczywiscie masz problemy, absolutnie nie bagatelizuje ich, ale tez, jakby Ci to powiedziec, nie chce bys to zle odebrala, ale my tu (nie wszyscy, ale duza czesc) naprawde mierzymy sie z troszke wiekszymi na co dzien. Nie mowie tego absolutnie po to by powiedziec - co to za problemy, tylko by pokazac - zobacz, dziewczyno, jestes dalej, w lepszej sytuacji i na lepszej drodze niz wielu tu z nas obecnych W tym i ja sam. Po prostu nie jest tak zle, wydajesz sie interesujaca po samym nawet tym opisie itd. Dlatego klata do przodu, usmiech na buzke i idz toczyc te nierowna walke ze swiatem, dziewczyno. Ahoj.