12 Lip 2015, Nie 0:12, PID: 453578
ajuka napisał(a):Kurs to dla mnie była drobnostka. Stres przed egzaminami był najgorszy, mimo pewności, że umiem wszystko co trzeba - i tak ręce latają jak przy Parkinsonie Testy zdane za pierwszym razem, jazda za drugim. Niestety pewna starsza pani stała na przejściu i czekała, ale jak już wjechałem na pasy - ona postanowiła już zacząć przechodzić przez jezdnie (czyli pomyślała sobie, że zanim ona dojdzie do mojego pasa ruchu, to ja już przejade). Niestety prawo działa ciut inaczej, i potraktowane to było jako wymuszenie z mojej strony, chociaż ona weszła na pasy dopiero gdy ja przejeżdżałem przez nie. Egzamin uwalony niby nie z mojej winy, no ale DURA LEX SED LEX - w końcu przejście dla pieszych. Za drugim razem już obeszło się bez tego typu atrakcji i zdane bez problemu.Swango napisał(a):Ja nie mam prawa jazdy. Jak sobie pomyślę że miałabym siedzieć z obcą osobą, która by mi patrzyła cały czas na ręce, to mnie to jakoś nie zachęca. Poza tym wszelkie testy bardzo mnie stresują.
Też się stresowałam przed rozpoczęciem kursów. Uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Podczas jazd uczy się jeździć i nie ma co się przejmować czy krzyczeniem czy jakimiś problemami bo każdy początkujący je ma, a instruktor raczej patrzy się na drogę a nie na Twoje ręce Znam osoby, które są odważne i się ogólnie nie boją a też im się ręce trzęsły ale płakały w trakcie jazd. W elce każdy kursant jest równy.
A co do krzyku przez instruktora. Miałem bardzo porządnego, nieraz zdarzało mu się podnieść głos, ale jestem wdzięczny za to - dzięki temu zapamiętywałem dane błędy i w przyszłości je na bieżąco naprawiałem. Trochę krzyku też jest potrzebne (ale bez wyzwisk i wycieczek osobistych), dodaje to motywacji.