08 Lip 2015, Śro 19:30, PID: 452714
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Lip 2015, Śro 20:03 przez Cagey.)
Hmm, a więc jest i ten temat.
Robienie prawka to jeden z tych mniej przyjemnych momentów w moim życiu, chociaż uważam, że powinno być zgoła inaczej.
Jako brzdąc interesowałem się motoryzacją, potem mając gdzieś 10 lat jeździłem sam po bocznych drogach, zawsze chciałem jeździć i szukałem ku temu okazji, czy to po lesie, po podwórku, jakimś placu etc. Tak to trwało do 16 roku życia dopóki trochę nie przytarłem zderzaka przez nonszalancję :] Niby pierdoła, ale poblokowało mnie to i za kółko się nie garnąłem.
No i po latach przyszedł czas aby myśleć o egzaminie na prawko. Nie bardzo wiedziałem jakiego instruktora wybrać, więc niestety jak to ja uznałem, że wybiorę tego z najbliższej okolicy, bo ludzie nie narzekali, a ja myślałem, że to bez znaczenia kogo wybiorę, bo wszyscy uczą podobnie. Niestety byłem naiwny jak zawsze.
Instruktorem była kobieta, co mi wówczas nie przeszkadzało(błąd).
Nie chcę się zbytnio rozpisywać jak to wszystko wyglądało, ale napiszę, że wybranie tego
durnego, wrednego i tępego babska jako osoby, która miała mnie przygotować do egzaminu było jedną z rzeczy, których żałuję najbardziej w swoim dotychczasowym życiu.
W dużym skrócie: humorki, brak odpowiedniego podejścia do kursanta, notoryczne spóźnienia,
częste przerwy na obiadki i odwalanie prywaty w czasie moich jazd, beznadziejna atmosfera podczas jazd. Ciężko mi to nawet wymieniać na spokojnie, bo aż się prosi żeby użyć tutaj dosadniejszych słów. Po prostu takie babsko nie powinno uczyć ludzi i tyle.
W międzyczasie jeździłem z 2,3 razy z jej kolegą, który ją zastępował. Niebo a ziemia. Spokojnie tłumaczył, dziwił się czemu się tak stresuję i czemu akurat robię tak, a nie inaczej i czy moja instruktorka mnie tak uczyła, nie odpowiadałem, że tak, bo nie chciałem żeby jej powtarzał.
Ogólnie to przed każdą z nią byłem postresowany, zamiast spokojnie, na luzie cieszyć się, że sobie pojeżdżę, to ja bałem się. Tak jakbym chodził tam za karę, więc liczyłem tylko aż ten kurs się z nią skończy.
Egzamin oblałem 2 razy, na poprawki do niej nie miałem zamiaru wracać.
Zapisałem się do gościa, którego polecali mi kumple wcześniej. Zachwalali go w samych superlatywach, że spokojny, że świetnie tłumaczy itp. Myślałem, że trochę koloryzują.
No ale okazało się, że to wszystko prawda. Punktualny, jeśli się miał spóźnić chociaż o głupie 5 minut to informował sms-em. Gość jakby pozbawiony nerwów, ciągle mówił i tłumaczył jazdę jakby to była jakaś poezja. Jeśli wszedł gdzieś do sklepu na głupie 5 minut to przepraszał
i dawał mi pół godziny gratis. Statystyki zdawalności również miał świetne, ale przy takim podejściu nic dziwnego, po prostu profesjonalista.
No ale niestety musiałem wiele nadrabiać, bo np. tamta genialna instruktorka wpoiła mi technikę robienia łuku na placu, która często nie wychodziła i musiałem przestawiać się na nową.
Z paroma innymi rzeczami też miałem problem, ale to też nic dziwnego jak przy niej byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Agrhrrh!
Żałuję, że nie zrezygnowałem w trakcie, nie poprosiłem o zwrot kasy. Wtedy jednak byłem bardziej nieśmiały. Wiadomo, że to rodzice płacili za kurs i człowiek nie chciał odwalać maniany rezygnując w połowie.
Instruktor jest po to, aby pomóc zbudować pewność siebie podczas jazdy, dlatego powinien dbać o atmosferę, tłumaczyć wszystko do bólu. Jeżeli ktoś w ogóle myśli o tym, że instruktor może, a nawet czasem powinien (sic!) wydrzeć mordę od czasu do czasu, to ja po prostu wysiadam.
Podejść miałem ostatecznie sporo. Nie zamierzam zwalać wszystkiego na instruktorkę, bo pomimo, że uczyła beznadziejnie w moim przekonaniu, to sam oblewałem na rzeczach, na których oblać nie powinienem. Bywało, że oblewałem zanim dotarłem na egzamin...
No ale brak wyrobionej pewności za kierownicą, przekonania o swoich umiejętnościach, w czym
ona mi nie pomogła też idą na jej konto.
Trochę się za bardzo rozpisałem, ale po prostu nie chciałbym aby ktoś popełniał moje błędy. Nie chciałbym żeby ktoś przez fatalnego instruktora porzucił zamiar zrobienia prawa jazdy.
Dlatego wybór odpowiedniego nauczyciela to podstawa. Zwłaszcza dla osoby z FS. Trafienie na skurwiela albo głupie babsko, które się do tego nie nadaje, to może być gwóźdź do trumny.
Robienie prawka to jeden z tych mniej przyjemnych momentów w moim życiu, chociaż uważam, że powinno być zgoła inaczej.
Jako brzdąc interesowałem się motoryzacją, potem mając gdzieś 10 lat jeździłem sam po bocznych drogach, zawsze chciałem jeździć i szukałem ku temu okazji, czy to po lesie, po podwórku, jakimś placu etc. Tak to trwało do 16 roku życia dopóki trochę nie przytarłem zderzaka przez nonszalancję :] Niby pierdoła, ale poblokowało mnie to i za kółko się nie garnąłem.
No i po latach przyszedł czas aby myśleć o egzaminie na prawko. Nie bardzo wiedziałem jakiego instruktora wybrać, więc niestety jak to ja uznałem, że wybiorę tego z najbliższej okolicy, bo ludzie nie narzekali, a ja myślałem, że to bez znaczenia kogo wybiorę, bo wszyscy uczą podobnie. Niestety byłem naiwny jak zawsze.
Instruktorem była kobieta, co mi wówczas nie przeszkadzało(błąd).
Nie chcę się zbytnio rozpisywać jak to wszystko wyglądało, ale napiszę, że wybranie tego
durnego, wrednego i tępego babska jako osoby, która miała mnie przygotować do egzaminu było jedną z rzeczy, których żałuję najbardziej w swoim dotychczasowym życiu.
W dużym skrócie: humorki, brak odpowiedniego podejścia do kursanta, notoryczne spóźnienia,
częste przerwy na obiadki i odwalanie prywaty w czasie moich jazd, beznadziejna atmosfera podczas jazd. Ciężko mi to nawet wymieniać na spokojnie, bo aż się prosi żeby użyć tutaj dosadniejszych słów. Po prostu takie babsko nie powinno uczyć ludzi i tyle.
W międzyczasie jeździłem z 2,3 razy z jej kolegą, który ją zastępował. Niebo a ziemia. Spokojnie tłumaczył, dziwił się czemu się tak stresuję i czemu akurat robię tak, a nie inaczej i czy moja instruktorka mnie tak uczyła, nie odpowiadałem, że tak, bo nie chciałem żeby jej powtarzał.
Ogólnie to przed każdą z nią byłem postresowany, zamiast spokojnie, na luzie cieszyć się, że sobie pojeżdżę, to ja bałem się. Tak jakbym chodził tam za karę, więc liczyłem tylko aż ten kurs się z nią skończy.
Egzamin oblałem 2 razy, na poprawki do niej nie miałem zamiaru wracać.
Zapisałem się do gościa, którego polecali mi kumple wcześniej. Zachwalali go w samych superlatywach, że spokojny, że świetnie tłumaczy itp. Myślałem, że trochę koloryzują.
No ale okazało się, że to wszystko prawda. Punktualny, jeśli się miał spóźnić chociaż o głupie 5 minut to informował sms-em. Gość jakby pozbawiony nerwów, ciągle mówił i tłumaczył jazdę jakby to była jakaś poezja. Jeśli wszedł gdzieś do sklepu na głupie 5 minut to przepraszał
i dawał mi pół godziny gratis. Statystyki zdawalności również miał świetne, ale przy takim podejściu nic dziwnego, po prostu profesjonalista.
No ale niestety musiałem wiele nadrabiać, bo np. tamta genialna instruktorka wpoiła mi technikę robienia łuku na placu, która często nie wychodziła i musiałem przestawiać się na nową.
Z paroma innymi rzeczami też miałem problem, ale to też nic dziwnego jak przy niej byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Agrhrrh!
Żałuję, że nie zrezygnowałem w trakcie, nie poprosiłem o zwrot kasy. Wtedy jednak byłem bardziej nieśmiały. Wiadomo, że to rodzice płacili za kurs i człowiek nie chciał odwalać maniany rezygnując w połowie.
Instruktor jest po to, aby pomóc zbudować pewność siebie podczas jazdy, dlatego powinien dbać o atmosferę, tłumaczyć wszystko do bólu. Jeżeli ktoś w ogóle myśli o tym, że instruktor może, a nawet czasem powinien (sic!) wydrzeć mordę od czasu do czasu, to ja po prostu wysiadam.
Podejść miałem ostatecznie sporo. Nie zamierzam zwalać wszystkiego na instruktorkę, bo pomimo, że uczyła beznadziejnie w moim przekonaniu, to sam oblewałem na rzeczach, na których oblać nie powinienem. Bywało, że oblewałem zanim dotarłem na egzamin...
No ale brak wyrobionej pewności za kierownicą, przekonania o swoich umiejętnościach, w czym
ona mi nie pomogła też idą na jej konto.
Trochę się za bardzo rozpisałem, ale po prostu nie chciałbym aby ktoś popełniał moje błędy. Nie chciałbym żeby ktoś przez fatalnego instruktora porzucił zamiar zrobienia prawa jazdy.
Dlatego wybór odpowiedniego nauczyciela to podstawa. Zwłaszcza dla osoby z FS. Trafienie na skurwiela albo głupie babsko, które się do tego nie nadaje, to może być gwóźdź do trumny.