03 Maj 2016, Wto 1:43, PID: 537962
Witam. Mam 18 lat i jestem niemal pewny, że moje relacje nie ulegną poprawie już nigdy. Będąc jeszcze brzdącem, poznałem jedną dziewczynę, jednak znajomość urwała się po wakacjach, bo poszła do szkoły katolickej. Cały okres szkoły podstawowej i gimnazjum to kompletna porażka, byłem zlewany. W towarzystwie czułem się jak głupek, w końcu zacząłem się zamykać w sobie jeszcze bardziej, aż do teraz, w technikum, gdzie wolę dostać 1 niż być odpytanym z czegoś, o czym mam doskonałe pojęcie. Straciłem nadzieję na poprawę. Wolę po cichu egzystować w miarę bezpiecznym środowisku informatyka, niż ryzykować całkowitym upadkiem mocno poszarpanego już ego. Czasem jest mi trochę żal, że poddałem się tak szybko, ale staram się to tłumić; wiecie, chwila oddechu i idziemy dalej! Nigdy nikt się mną nie interesował, dlatego samoocena mocno podupadła ;<. Jeżeli chkdzi o mnie, to było parę dziewczyn, które czasem obserwowałem, jednak ostatnia próba (nieco ponad miesiąc temu) zakonczyla się ciągłym gapieniem się w moją stronę, czego nie mogłem wytrzymać. Czułem dosłownie, jak tętno momentalnie wzrasta. Ot przykład, wracam sobie wcześniej z lekcji, czuję się w miarę bezpiecznie, słuchawki grają, ogólnie sielanka. Podnoszę wzrok i BACH, to Ona! Poczułem zimny dreszcz, a w sercu ścisnęło mnie tak mocno, że aż zabolało. Idę dalej i czuję się przerażony. Ostatecznie kończę za tablicą z rozkładem i ani myślę choćby o zwróceniu przypadkiem wzroku w tamtym kierunku. Teraz jak na złość staram się Jej unikać, mimo iż chyba się zauroczyłem. Najgorsze, że dawne koszmary nocne powróciły po tym jakże niewinnym incydencie.