29 Wrz 2015, Wto 14:11, PID: 475750
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Wrz 2015, Wto 15:16 przez Ksenomorf.)
Do przeczytania komentarz ks. Tomaszewskiego (właśnie w kontekście egzorcyzmów) do Mk 5, 1-20:
Nie pamiętam już, czy gdzieś w innych partiach Ewangelii znajduje się takie wydarzenie, w którym Jezus odsyła z kwitkiem, do domu, do mamy kogoś, kto pragnie zostać Jego uczniem. Nawet Judasz został przyjęty, a bohater dzisiejszej Ewangelii - wyzwolony spod wpływu demona - słyszy z ust Pana krótką odmowę: wracaj do swojego domu... Dlaczego? Bo egzorcyzmy Jezusa cechuje nie sensacja, ale dyskrecja. Zawsze dyskrecja. Człowiek, który przynależał do demona - to znaczy wybrał, choćby na jakiś czas, dobrowolnie i świadomie (bo tylko w stanie dobrowolności i świadomości dochodzi do opętania) stan duchowych ciemności, nigdy nie będzie świadkiem Światła. Został Światłu przywrócony, ale nie może o nim świadczyć. Bo świadcząc musiałby odnosić się choćby jednym zdaniem do ciemnej przeszłości, co zawsze prowadziłoby jednak do jakiejś formy sensacji, zainteresowania, komentarza, w którym musiałoby się znaleźć choćby jedno znów słowo o demonie...A Jezus w egzorcyzmach jest dyskretny, nigdy sensacyjny!
Parę tygodni temu odbyłem solidną rozmowę z Irlandką, która uczy w Warszawie angielskiego. Pani Breda - Osoba wierząca, wykształcona i mądra, wyznała mi w końcu, że niepokoi Ją ostatnio bardzo to, coraz częściej wszechobecne w Kościele polskim, niemal publiczne, zainteresowanie się ludzi - w tym Jej znajomych - demonem i egzorcyzmami. I od razu przypomniałem sobie o innej mądrości, jaką przywiozłem z Zielonej Wyspy. Otóż w diecezji dublińskiej nikt - poza arcybiskupem i jego współpracownikami - nie wiedział, kto jest egzorcystą. Wiedzieliśmy jedno: jeśli spotkamy się z przypadkiem dręczenia lub opętania u kogoś z ludzi, a to rozpoznać może przecież każdy, myślący i wierzący ksiądz, to mieliśmy opętanego Biedaka doprowadzić do domu arcybiskupa, oddać w pewne ręce i nie gadać więcej o tej sprawie, tylko modlić się za Niego żarliwie... a potem wróciłem do Polski i zacząłem znajdować telefony do egzorcystów w internecie, zdjęcia z ich działalności, flesze, sensację, wywiady super-gwiazd z krzyżykiem w tle...
Pamiętam, jak parę lat temu nawet w mojej diecezji zaczęło dochodzić do publicznych egzorcyzmów z udziałem tłumów. Pewnego razu tłum ludzi z kilkoma księżmi egzorcyzmował jakąś biedną gimnazjalistkę, a nazajutrz wszyscy uczestnicy spośród duchownych osnuli wokół tego główny wątek niedzielnego kazania, ujawniając intymne szczegóły. Pomyślałem sobie, że ta biedna dziewczyna, nawet jeśli jej pomogło, chyba musi wyjechać ze swojego miasta, bo każdy już wie, że była kiedyś opętana, bo każdy już patrzy inaczej...
Dlatego cieszyłem się niewymownie, że parę miesięcy temu najpierw na dyskrecję podczas egzorcyzmów zwrócił uwagę Tygodnik Powszechny, potem świetne kazanie wygłosił w tym temacie biskup Czaja z Opola, a wreszcie i Polscy biskupi zdeklarowali się uporządkować coraz bardziej nieokiełznaną działalność egzorcystów-gwiazdorów. Czekam, czekam i pamiętam...
Kościół, podążając za Panem, nigdy nie sprawował publicznie egzorcyzmów. Bo Kościół nie ma prawa koncentrować swojej działalności na szatanie, a tylko na Krzyżu Chrystusa i na Jego Zmartwychwstaniu. Bo Kościół ma szanować intymność Ludzi, którym niesie swoją pomoc. Bo Kościół był zawsze mądry i wiedział, że pierwszą pokusą szatana jest pycha, gwiazdorstwo, tania popularność na rynku duchowym - dlatego przez wieki ukrywał swych najlepszych egzorcystów przed tak płytkim ciosem demona. Co się stało z tak mądrą Tradycją dzisiaj i kiedy wreszcie zostanie nam ona przywrócona? Czekam, czekam i pamiętam...
Warto dodać, że np. w przedsoborowym Kościele, chociażby w XIX w., tj. w czasach rewolucji ludowych, popularności scjentyzmu, "wirujących stolików", mesmeryzmu, moderny, panującego dekadentyzmu itd., w pismach katolickich, także tych stricte religijnych, owszem, krytykowano te wszystko poglądy i postawy, owszem mówiono o tym, że jest to grzech, niemniej szatana w to praktycznie nie wplątywano, słusznie i rozsądnie zwracając uwagę właśnie na to, że wynikają z woli człowieka – takich, a nie innych wyborów.
Uatrakcyjnianie postaci szatana znalazło w obecnych czasach wygodny, medialny nośnik. Niektórzy z niego korzystają. A ludzi rajcuje groza i dochodzi do sprzężenia zwrotnego.
Nie pamiętam już, czy gdzieś w innych partiach Ewangelii znajduje się takie wydarzenie, w którym Jezus odsyła z kwitkiem, do domu, do mamy kogoś, kto pragnie zostać Jego uczniem. Nawet Judasz został przyjęty, a bohater dzisiejszej Ewangelii - wyzwolony spod wpływu demona - słyszy z ust Pana krótką odmowę: wracaj do swojego domu... Dlaczego? Bo egzorcyzmy Jezusa cechuje nie sensacja, ale dyskrecja. Zawsze dyskrecja. Człowiek, który przynależał do demona - to znaczy wybrał, choćby na jakiś czas, dobrowolnie i świadomie (bo tylko w stanie dobrowolności i świadomości dochodzi do opętania) stan duchowych ciemności, nigdy nie będzie świadkiem Światła. Został Światłu przywrócony, ale nie może o nim świadczyć. Bo świadcząc musiałby odnosić się choćby jednym zdaniem do ciemnej przeszłości, co zawsze prowadziłoby jednak do jakiejś formy sensacji, zainteresowania, komentarza, w którym musiałoby się znaleźć choćby jedno znów słowo o demonie...A Jezus w egzorcyzmach jest dyskretny, nigdy sensacyjny!
Parę tygodni temu odbyłem solidną rozmowę z Irlandką, która uczy w Warszawie angielskiego. Pani Breda - Osoba wierząca, wykształcona i mądra, wyznała mi w końcu, że niepokoi Ją ostatnio bardzo to, coraz częściej wszechobecne w Kościele polskim, niemal publiczne, zainteresowanie się ludzi - w tym Jej znajomych - demonem i egzorcyzmami. I od razu przypomniałem sobie o innej mądrości, jaką przywiozłem z Zielonej Wyspy. Otóż w diecezji dublińskiej nikt - poza arcybiskupem i jego współpracownikami - nie wiedział, kto jest egzorcystą. Wiedzieliśmy jedno: jeśli spotkamy się z przypadkiem dręczenia lub opętania u kogoś z ludzi, a to rozpoznać może przecież każdy, myślący i wierzący ksiądz, to mieliśmy opętanego Biedaka doprowadzić do domu arcybiskupa, oddać w pewne ręce i nie gadać więcej o tej sprawie, tylko modlić się za Niego żarliwie... a potem wróciłem do Polski i zacząłem znajdować telefony do egzorcystów w internecie, zdjęcia z ich działalności, flesze, sensację, wywiady super-gwiazd z krzyżykiem w tle...
Pamiętam, jak parę lat temu nawet w mojej diecezji zaczęło dochodzić do publicznych egzorcyzmów z udziałem tłumów. Pewnego razu tłum ludzi z kilkoma księżmi egzorcyzmował jakąś biedną gimnazjalistkę, a nazajutrz wszyscy uczestnicy spośród duchownych osnuli wokół tego główny wątek niedzielnego kazania, ujawniając intymne szczegóły. Pomyślałem sobie, że ta biedna dziewczyna, nawet jeśli jej pomogło, chyba musi wyjechać ze swojego miasta, bo każdy już wie, że była kiedyś opętana, bo każdy już patrzy inaczej...
Dlatego cieszyłem się niewymownie, że parę miesięcy temu najpierw na dyskrecję podczas egzorcyzmów zwrócił uwagę Tygodnik Powszechny, potem świetne kazanie wygłosił w tym temacie biskup Czaja z Opola, a wreszcie i Polscy biskupi zdeklarowali się uporządkować coraz bardziej nieokiełznaną działalność egzorcystów-gwiazdorów. Czekam, czekam i pamiętam...
Kościół, podążając za Panem, nigdy nie sprawował publicznie egzorcyzmów. Bo Kościół nie ma prawa koncentrować swojej działalności na szatanie, a tylko na Krzyżu Chrystusa i na Jego Zmartwychwstaniu. Bo Kościół ma szanować intymność Ludzi, którym niesie swoją pomoc. Bo Kościół był zawsze mądry i wiedział, że pierwszą pokusą szatana jest pycha, gwiazdorstwo, tania popularność na rynku duchowym - dlatego przez wieki ukrywał swych najlepszych egzorcystów przed tak płytkim ciosem demona. Co się stało z tak mądrą Tradycją dzisiaj i kiedy wreszcie zostanie nam ona przywrócona? Czekam, czekam i pamiętam...
Warto dodać, że np. w przedsoborowym Kościele, chociażby w XIX w., tj. w czasach rewolucji ludowych, popularności scjentyzmu, "wirujących stolików", mesmeryzmu, moderny, panującego dekadentyzmu itd., w pismach katolickich, także tych stricte religijnych, owszem, krytykowano te wszystko poglądy i postawy, owszem mówiono o tym, że jest to grzech, niemniej szatana w to praktycznie nie wplątywano, słusznie i rozsądnie zwracając uwagę właśnie na to, że wynikają z woli człowieka – takich, a nie innych wyborów.
Uatrakcyjnianie postaci szatana znalazło w obecnych czasach wygodny, medialny nośnik. Niektórzy z niego korzystają. A ludzi rajcuje groza i dochodzi do sprzężenia zwrotnego.