11 Mar 2012, Nie 1:02, PID: 294509
Nie chodziło mi o wypunktowanie wszystkiego, serio. Ale faktem jest, że wtedy czułbym sie pewniej... Wiem, ze o wiele, wiele lat za późno zacząłem, zmarnowałem masę szans, teraz kończę studia i jestem w takim momencie swego życia ze kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobic. Paralizuje nie wizja szukanina pracy, proszenia się o jakieś praktyki, staż... co mi po tym, ze ni z gruchy ni z pietruchy usłyszę np. ze "ja jakis taki niesmialy, ale zebym to zmienil, bo widac ze mam mozliwosci" - podczas wpisów z jakichs cwiczen (matko, rozpamietuje to, jakbym zawsze pragnął pochwał... fakt, bylem w szkole podstawowej cholernie prozny, zarozumialy, pewny sebie )Ale wiem ze mam ze soba mnóstwo problemów i póki co jestem zdeterminowany by cos z tym zrobic, samemu niestety sobie nie radze i nie potrafię. dobre 8 lat łudziłem sie, ze mi przejdzie i sam znormalnieje... fakt, nie szukałem fachowej literatury w tym okresie, moze byłem zbyt głupi? albo nei czułem ze problem jest tak powazny. Jesli chodzi o poszukiwane to bardziej zniecheca mnie wizja tego szukania na ślepo niz konieczność samego dzwonienia/pytania. mam generalnie tak, ze oswojony z jaks sytuacja przestaje sie bac, ostatnio nawet oswoiłem sie z paroma na tyle, ze mogłbym czasem pomyslec, ze jest lepiej. ale nie nauczę sie nigdy w jakims symulatorze i nie przećwiczę całego zycia...
byłem juz u jednego, moze średniego psychologa, może niepotrzebnie, co niby tez chciał pomoc, na NFZ - fakt, średnio oficjalnie, ale ze olał mnie i sie obraził, to bardzo sie zraziłem. spróbowałem po roku u kogos kto wydał sie ok i w sumie nie weim, jak było. moze za krótko, ale na razie nie czuje sie na tyle pewnie, by polowe paroletnich oszczednosci wpakowac w terapie u niego, zwłaszcza indywidualna...
przeraza mnie zonwu ta walka, nei tylko z samym soba, bo lek przed rozmowami cały czas jest, ale z systemem, z tym, ze gdzies pojde i nie bede potrafil zwięxle i skladnie opisac problemu (a tu akurat na pewno mi sie to nieuda, mam w koncu pewne doświadczenie), znowu nikt mnei o nic nie zapyta, odleje, zbagatelizuje, albo utkne gdzies bez sensu i zmarnuje kolejne tygonie, czuje straszna niechec do tego opisywania wciaz od nowa kolejnym osobom co mi jest i ze cos mi jest, i to zastanawainie sie jak w paru zdaniach opisac kilka lat zycia, opisac mase watpliwosci, sprzecznych uczuc, dazen...
kur.. pnaprawde nie wiem co sie ze mna dzieje, powinienem teraz konczyc prace magisterska ale kompletnie zaczeło mi to zwisac. nie ma z kim o tym porozmawiac, kompletnie nie mam z kim porozmawiac. zaraz uslysze zeby wziac sie w garsc i ruszyc dupe - ale naprawde dzis nie potrafie... terapeuta momentami wspominala o tym samym, ale ja chyba ma tego dosyc, cale zycie byla tylko nauka, reszte psułem albo olewałem, teraz chyba chciałbym to wszystko na złosc... no wlasnie, komu? chyba sobie samemu zepsuc, zawalic, dopiec matce... niech sie znowu drze, rozpacza, niech sie xle poczuje i ostentacyjnie potem sapie i mierzy sobie cisnienie... zobaczy co to znacza problemy z dziecmi... , niby tyle dla mnie rodzice zrobili, a czuje do nich jakis totalny zal, o to ze przez tyle czasu nie widzieli moze moich zaburzeń kompulsywnych, nigdzie mnie nie skierowali, o to ze sam bylem jakis po+ (zaczęlo się od natrętnych mysli, takich... niewazne, wystarczy otworzyc wikipedie)...
mialem byc kims a jestem idiote bez zainteresowań, znajomych pasji, wiary w siebie, jestem totalnym leniem i miernota...
znajomi z gimnazjum, ci dobrzy uczniowie z którymi mialem wiecznie rywalizować dostaja stypendium prezydenta miasta i naukowe, ciagna dwa kierunki, podobnie jak wiele osob ze studiow, a ja ,ten pieprzony prymus? z jednego kierunku nic nie pamietam...
i jeszcze opisuje to na forum... choc jak sie pcham na grupowa, pewnie musiałbym to zrobic innym prosto w twarz? czy jednak.... nie, na pewno bym musial,. stańmy w prawdzie, nie?
a lekow moze sie boje? raz konował rodzinny (90% lekarzy to pieprzone konowały zapatrzone tylko w mamone... niby normalne, chciałbym trafić dziś jedyna szóstkę w losowaniu, zgarnąć 40 mln i liczac na to, ze nie bedzie III WŚ ani kolejnych kryzysów dozyc starosci nic nie robiac, kto by nie chcial...)) przepisał matce, z powodu chwilowego załamania (choroba itp) Klorazepan - na szczecie ulotka na tyle ja przestraszyła, ze nie wzieła... tak sobie mysle, ze przeciez w akcie desperacji mogłbym sobei dzis łyknac i... ale cos mi mowi ze to bezcelowe i nieodpowiedzialne... nie, po prostu miękka faja jestem, upić tez bym sie nie potrafił, umiem za to kapitalnie marnować czas na gry... a nawet branie tego z zalecenia lekarza (wiem, nei przypisuje sie az takich lekow, raczej antydepresanty) jakos... jakos mnie nei kreci. zawsze wierzylem w medycyne akademicka, naukowe podejscie, moge brac w ciemno przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyki, ale tutaj... generalnie czy antydepresanty czy cos innego, wydaje mi sie ze to tak jakbym sie mial napic albo czyms upalic... wiem, to nie tak, to pewnie pomaga - ale tez to, ze moja fobia czy tam inne problemy nei sa tak silne jak innych piszacych czasem w internecie oraz fakt, ze w chwilach totalnej desperacji potrafie nawet obcym ludziom, chocby lekarzowi w przychodni zrobic niezla awanture i wtedy sie nie boje - ba, jestem dumny ze sie postawilem i sie w+ i przestał traktowac mnie jak potulnego , mówi mi, ze leki to nie ta droga... skoro chodziloby glownie o skierowanie to najpierw i tak musze sie doweidzec, czy cokolwiek z NFZu jest. jesli nie, to prywatnie nie potrzebuje zadnych skierowan...
byłem juz u jednego, moze średniego psychologa, może niepotrzebnie, co niby tez chciał pomoc, na NFZ - fakt, średnio oficjalnie, ale ze olał mnie i sie obraził, to bardzo sie zraziłem. spróbowałem po roku u kogos kto wydał sie ok i w sumie nie weim, jak było. moze za krótko, ale na razie nie czuje sie na tyle pewnie, by polowe paroletnich oszczednosci wpakowac w terapie u niego, zwłaszcza indywidualna...
przeraza mnie zonwu ta walka, nei tylko z samym soba, bo lek przed rozmowami cały czas jest, ale z systemem, z tym, ze gdzies pojde i nie bede potrafil zwięxle i skladnie opisac problemu (a tu akurat na pewno mi sie to nieuda, mam w koncu pewne doświadczenie), znowu nikt mnei o nic nie zapyta, odleje, zbagatelizuje, albo utkne gdzies bez sensu i zmarnuje kolejne tygonie, czuje straszna niechec do tego opisywania wciaz od nowa kolejnym osobom co mi jest i ze cos mi jest, i to zastanawainie sie jak w paru zdaniach opisac kilka lat zycia, opisac mase watpliwosci, sprzecznych uczuc, dazen...
kur.. pnaprawde nie wiem co sie ze mna dzieje, powinienem teraz konczyc prace magisterska ale kompletnie zaczeło mi to zwisac. nie ma z kim o tym porozmawiac, kompletnie nie mam z kim porozmawiac. zaraz uslysze zeby wziac sie w garsc i ruszyc dupe - ale naprawde dzis nie potrafie... terapeuta momentami wspominala o tym samym, ale ja chyba ma tego dosyc, cale zycie byla tylko nauka, reszte psułem albo olewałem, teraz chyba chciałbym to wszystko na złosc... no wlasnie, komu? chyba sobie samemu zepsuc, zawalic, dopiec matce... niech sie znowu drze, rozpacza, niech sie xle poczuje i ostentacyjnie potem sapie i mierzy sobie cisnienie... zobaczy co to znacza problemy z dziecmi... , niby tyle dla mnie rodzice zrobili, a czuje do nich jakis totalny zal, o to ze przez tyle czasu nie widzieli moze moich zaburzeń kompulsywnych, nigdzie mnie nie skierowali, o to ze sam bylem jakis po+ (zaczęlo się od natrętnych mysli, takich... niewazne, wystarczy otworzyc wikipedie)...
mialem byc kims a jestem idiote bez zainteresowań, znajomych pasji, wiary w siebie, jestem totalnym leniem i miernota...
znajomi z gimnazjum, ci dobrzy uczniowie z którymi mialem wiecznie rywalizować dostaja stypendium prezydenta miasta i naukowe, ciagna dwa kierunki, podobnie jak wiele osob ze studiow, a ja ,ten pieprzony prymus? z jednego kierunku nic nie pamietam...
i jeszcze opisuje to na forum... choc jak sie pcham na grupowa, pewnie musiałbym to zrobic innym prosto w twarz? czy jednak.... nie, na pewno bym musial,. stańmy w prawdzie, nie?
a lekow moze sie boje? raz konował rodzinny (90% lekarzy to pieprzone konowały zapatrzone tylko w mamone... niby normalne, chciałbym trafić dziś jedyna szóstkę w losowaniu, zgarnąć 40 mln i liczac na to, ze nie bedzie III WŚ ani kolejnych kryzysów dozyc starosci nic nie robiac, kto by nie chcial...)) przepisał matce, z powodu chwilowego załamania (choroba itp) Klorazepan - na szczecie ulotka na tyle ja przestraszyła, ze nie wzieła... tak sobie mysle, ze przeciez w akcie desperacji mogłbym sobei dzis łyknac i... ale cos mi mowi ze to bezcelowe i nieodpowiedzialne... nie, po prostu miękka faja jestem, upić tez bym sie nie potrafił, umiem za to kapitalnie marnować czas na gry... a nawet branie tego z zalecenia lekarza (wiem, nei przypisuje sie az takich lekow, raczej antydepresanty) jakos... jakos mnie nei kreci. zawsze wierzylem w medycyne akademicka, naukowe podejscie, moge brac w ciemno przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyki, ale tutaj... generalnie czy antydepresanty czy cos innego, wydaje mi sie ze to tak jakbym sie mial napic albo czyms upalic... wiem, to nie tak, to pewnie pomaga - ale tez to, ze moja fobia czy tam inne problemy nei sa tak silne jak innych piszacych czasem w internecie oraz fakt, ze w chwilach totalnej desperacji potrafie nawet obcym ludziom, chocby lekarzowi w przychodni zrobic niezla awanture i wtedy sie nie boje - ba, jestem dumny ze sie postawilem i sie w+ i przestał traktowac mnie jak potulnego , mówi mi, ze leki to nie ta droga... skoro chodziloby glownie o skierowanie to najpierw i tak musze sie doweidzec, czy cokolwiek z NFZu jest. jesli nie, to prywatnie nie potrzebuje zadnych skierowan...