19 Cze 2008, Czw 18:31, PID: 28465
No jak chcesz, ja Twoja metode stosowalam do tej pory tylko ze mi nie wyszlo. W pracy sie przelamywalam ale na krotko i uciekalam. Sport - nalogowa jazda na rowerze - to tylko taka zapchaj dziura ze niby cos robie, mam kontakt z natura i nie siedze w domu. Wyprowadzka z domu - to byla euforia ale na krotko - fobia szybko przypomniala mi o swoim istenieniu. Balowalam tez swego czasu sporo i nawet mialam opinie b rozrywkowej i towarzyskiej laski, i co z tego, skoro wrocilam do punktu wyjscia, zerwalam kontakty ze znajomymi i siedze w domu. Moim zdaniem to byly takie dzialania "powierzchniowe", zebym mogla sobie powiedziec: nie jestem fobiczka skoro chodze na imprezy, skoro mam prace, skoro odzywam sie do ludzi...takie eksperymentowanie skonczylo sie tym ze mam 29 lat i zamiast byc juz dawno wyleczona to ja tkwie w jakims martwym punkcie. Zaluje bardzo ze wczesniej nie mialam odwagi zeby isc na terapie i teraz zyc normalnie. Moge sluchac wypocin innych, nawet jesli nie jest to" reprezentatywny wycinek spoleczenstwa" ale jesli mnie samej uda sie cos o sobie powiedziec w grupie 10 czy 15 osob to juz bedzie sukces. Zreszta sama nie naucze sie jak poradzic sobie z glupim szefem czy docinkami debili - skoro do tej pory nie dalam rady to teraz na pewno nie dam, nie chce sie obudzic z reka w nocniku w wieku lat 60 " o cholera a mnie to sie emerytura nie nalezy bo nigdy nie pracowalam..." Mysle sobie ze jak nie ta terapia, to jakas inna, po nitce do klebka, wreszcie kazdy znajdzie dla siebie dogodne rozwiazanie, zawsze mozna zrezygnowac po kilku sesjach, ale takie leczenie sie na wlasna reke to oszukiwanie samego siebie i wpedzanie sie niepotrzebnie w lata