23 Wrz 2015, Śro 16:57, PID: 473930
Flopy28 napisał(a):Też miałem ten problem, ale któregoś dnia przyszedłem na sesję i po prostu nie wytrzymałem, zacząłem wyć jak małe dziecko. Potem lepiej się poczułem. Nikt mnie nie wyśmiał a ja nie czułem się źle, że nie opanowałem się.No ja bym tak nie potrafił, nawet jeśli bym chciał. Niby wiem że mam prawo do emocji, ale gdybym się rozpłakał to z pewnością traktował bym to jako kompromitację i przejaw słabości. Czy to jednak wina ojca? Nie jestem pewien, niby mnie nie rozumiał i czasami krytykował ale często też bywał nieobecny. Właściwie nie brał udziału w moim wychowaniu a jedynie opieprzał matkę że wychowuje mnie nie tak jak trzeba. Jeżeli już to sądzę że właśnie taka niezdrowa atmosfera w domu może być przyczyną, brak poszanowania drugiej osoby i jej problemów, wzajemna nieufność, pretensje, obwinianie. Pamiętam że zawsze chciałem mówić o mojej chorobie ale właśnie brakowało tego zrozumienia, zarzucano mi wręcz że symuluję dla własnych korzyści.
niepotrzebny napisał(a):Tak właśnie chyba jest. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, ani ja z nią, ani ona ze mną. nie potrafię nawet wyrazić w jej stronę żadnych pozytywnych uczuć, odwzajemnić nawet najprostszych słów w stylu "kocham Cię".To ja mam podobnie, z tym że nie przypominam sobie żebym słyszał tego typu słowa. Najczęściej moja dyskusja z matką sprowadza się do kłótni lub wzajemnych pretensji. Niekiedy mam wrażenie że z nią po prostu nie da się zwyczajnie, na spokojnie porozmawiać.