06 Sie 2015, Czw 19:21, PID: 458790
Kamelia napisał(a):Joanno, tak się zastanawiam, bo już w którymś poście czytam o Twojej rodzinie, ale nie znam całej sytuacji, z racji krótkiego stażu tutaj, z jakiego powodu tak Cię traktuje najbliższa rodzina (zwł. że jesteś, z tego co kojarzę, jedyną córką). Masz pomysł, dlaczego Twoi bracia cieszą się większym zrozumieniem u Twoich rodziców?
Głównie dlatego że jestem najmłodsza, więc automatycznie nie mają do mnie szacunku, gdyż uważają mnie za dziecko. Mój ojciec jest alkoholikiem, mieszkał z nami w czasie mojego dzieciństwa ale nie wychowywał nas, a raczej robił wszystko na przekór matce oraz pogardzał nami, wyzywał nas. Mama jak to mama, bardziej faworyzuje syna niż córkę, zresztą jej charakter ma skłonności do posłuszeństwa cwaniakom bez szacunku do płci przeciwnej. Bracia nauczyli się od tatusia aby szydzić ze wszystkich i mieć w tym swój czar, więc mama wręcz zakochuje się w nich gdy za bardzo przypominają ojca. A jak do tego zaczynają się nią opiekować (cecha, której ojciec nie posiadał) to zachowuje się jakby byli jej idealnym partnerem. Druga sprawa jest taka, że jako jedyna widziałam że coś jest nie tak i coś z tym robiłam. Szczerość i bycie sobą rzadko kiedy jest akceptowane, dlatego szybko mnie znienawidzono w rodzinie za mówienie, że powinniśmy się starać a nie tylko obwiniać innych, bo kłótnie słychać było nieustannie. Bracia mieli największe poparcie wśród znajomych, dlatego gdy za bardzo starałam się z nimi zaprzyjaźnić potrafili znaleźć mi jakieś wyzwisko i rozpowiadać o nim wszystkim znajomym. Później tylko słyszałam jak się ze mnie śmieją. Min. dlatego unikam ludzi w moim wieku. Jestem jedyną osobą w rodzinie, która nie potrafi manipulować i owijać ludzi wokół palca oraz być super wygadana. Rodzina przez to nie potrafi mnie zrozumieć i traktuje mnie jak niedorajdę życiową, wyrzutka, dziwaczkę i jak to ostatnio od mamusi usłyszałam "przestraszonego króliczka". A to, że nie piję alkoholu jest dla nich chore i dziwaczne, zwłaszcza gdy przy każdym zjeździe rodzinnym piją piwo wieczorami..
Niby mnie kochają i gdy trzeba pomagają ale później słyszę tylko wyrzuty do mnie, że jestem słaba i nieporadna. A gdy walczę o swoje zdanie, które wszyscy ignorują to od razu jestem taka jak ojciec (a raczej jego zła strona), uparta, kłótliwa i opętana przez szatana
Ale to już tylko chodzi o słowa matki. Bracia wtedy mają mnie gdzieś i mówią, że jestem głupia.
Najdziwniejsze jest to, że oni wszyscy potrafią okazywać czułość i troskę w jakieś mierze oraz sami mają dużo problemów, którymi się dzielą. Tylko, że oni lubią marudzić na swoje życie, mówić jak to jest źle i obwiniać za to innych. Mama dodatkowo użala się nad sobą w taki sposób aby ktoś powiedział jej dobre słowo, tak jakby uważała że jest wspaniałym, dobrym i wrażliwym człowiekiem pokrzywdzonym przez bliskich ale chce to usłyszeć aby połechtać jej ego. Ja jakoś nie potrafię razem z nimi pić i mówić o głupotach, wolę wyrzucić z siebie jeśli coś mnie trapi i wziąć się za siebie. Ich niechęć do działania jest na takim stopniu, że popadają w długi i coraz więcej problemów, którymi poprzez manipulacje często obarczają innych. Może to mnie tak denerwuje i mówię im to, dlatego mnie tak nie lubią.
Z troszkę innej strony. Mama bardziej jest za braćmi ponieważ nie ma u mnie wsparcia jakie by chciała. Nawet jeśli wspieram, to pomagam w taki sposób aby coś z tym zrobić, aby ruszyć naprzód. Ona zaś woli jak się głaszcze po główce i mówi, że jest biedna i pokrzywdzona przez wszystkich. Braci nie obchodzi co ona mówi, więc najczęściej przytakują jej i nie słuchają, a dla niej najwyraźniej tyle wystarczy do "szczęścia". Druga sprawa to trafianie w czułe punkty, znam ją na wylot więc gdy trafiam w sedno jeśli chodzi o jej motywy, to reaguje złością. Moja matka nigdy nie była szczera, nawet swoim dzieciom nie potrafi zaufać, co również sprawia że inaczej ją traktuję. Z jednej strony mnie to dołuje ale z drugiej cieszę się, bo dzięki temu nauczyłam się obserwować a nie tylko słuchać.
Zauważyłam, że mama mnie "kocha" tylko wtedy, gdy jestem jej całkowicie posłuszna i rozmawiam z nią tylko o tym co ją interesuje. Trochę też się na niej zawodziłam (o zgrozo, była kiedyś dla mnie autorytetem), więc i powiedziałam jej nie raz co o niej myślę
Ogólnie jak nie jestem przy nich sobą i gram głupiego wesołka bez problemów i wiedzy o życiu, to aż tak mnie nie oceniają. Gorzej jest jak okazuję jakieś cechy mojego charakteru...
W skrócie moja szczerość jest tym, przez co straciłam szacunek rodziny.