27 Cze 2015, Sob 18:54, PID: 450262
To poczucie winy najbardziej mnie trzyma... Wszystko wydaje się na "zdrowy rozum" proste. Dzieci dorastają i wyfruwają, ale czasami to wyfruwanie jest straszne. U nas to ja zawsze wysłuchiwałem żalów tatusia, byłem jakby jego powiernikiem. Zamiast z mamą to on ze mną rozmawiał... Chociaż rozmową tego nazwać nie można było, bo 99% to monolog, w którym narzekał na życie, na los, na to jak się na nas napracował i jak przez o stracił zdrowie. Moich potrzeb tam nie było. Zatraciłem siebie przez to.
Najgorszee jednak było nieustsane krytyowanie i porównywanie do innych. Nie rozumiem, jak tak można zniszczyć psychikę własnemu dziecku. No jak?
Uczęszczam na terapię pół roku. Trochę poprawiła mi się samoocena, dużo zrozumiałem, dowiedziałem się. Mniej przejmuję się opinią innych o sobie. Zauważyłem statnio, że nie czuję się już "inny". Przez całe zycie mi to poczucie towarzyszyło Natomiast nie udało mi się niestety otworzyć jeszcze na ludzi. Mam jakby taką maskę na sobie, wszystko co mówię jest jakby sztuczne i wymuszone. Hmm... może jeszzce trochę czasu potrzeba. sam nie wiem.
Najgorszee jednak było nieustsane krytyowanie i porównywanie do innych. Nie rozumiem, jak tak można zniszczyć psychikę własnemu dziecku. No jak?
Uczęszczam na terapię pół roku. Trochę poprawiła mi się samoocena, dużo zrozumiałem, dowiedziałem się. Mniej przejmuję się opinią innych o sobie. Zauważyłem statnio, że nie czuję się już "inny". Przez całe zycie mi to poczucie towarzyszyło Natomiast nie udało mi się niestety otworzyć jeszcze na ludzi. Mam jakby taką maskę na sobie, wszystko co mówię jest jakby sztuczne i wymuszone. Hmm... może jeszzce trochę czasu potrzeba. sam nie wiem.