25 Sie 2015, Wto 10:55, PID: 464276
Cytat:Nie. W większości sytuacji społecznych nie czuję lęku. Całkowicie. Pozostały mi jedynie pewne aspekty, nad którymi muszę popracować. Poziom lęku spada równomiernie ze wzrostem pewności siebie
Pytanie czy rzeczywiście nie odczuwasz lęku czy też go nie zauważasz. Ja też myślałem, że pozbyłem się lęku przez przełamywanie się, bo już nie mam palpitacji czy pocenia jakbym wyszedł z sauny podczas sytuacji społecznych. Ale w dalszym ciągu jestem spięty, mój organizm reaguje jakby jeszcze zagrożenia nie było, ale w każdej chwili mogło nadejść i trzeba być przygotowanym. Problem przełamywania się jest taki, że działa bardzo wybiórczo i głównie na zaplanowane czynności. Jak pójdziemy 10 razy do piekarni kupić chleb to lęku czuć nie będziemy (a może będzie tylko osłabiony na tyle, że go nie czuć wyraźnie?), ale jeśli pójdziemy do odzieżowego to lęk powróci. Jest w sumie jeszcze gorzej, bo do utraty lęku tym sposobem dochodzi poprzez tworzenie sobie wzorca danej sytuacji i uświadomienie sobie, że nie ma tam żadnych niebezpieczeństw. Jak będziemy chodzić na siłownię w swoim mieście to po czasie się przyzwyczaimy, bo wiemy czego się spodziewać, jakie są zasady, co i jak robić, ale jak pójdziemy na jakąkolwiek inną siłownię to lęk wróci, bo tego wszystkiego nie wiemy. Lęk dodatkowo wróci jeśli nie będziemy poddawać się tej sytuacji przez cały czas. Nawet na tym forum jak napiszesz kilka postów to o wiele łatwiej się pisze następne. Ale jak zrobisz przerwę na pół roku to nie tak łatwo jest wrócić. Sam tego doświadczyłem. Tworzy to nieskończenie dużą liczbę sytuacji, ponieważ większość relacji jest spontaniczna, a nie zaplanowana. Pozbyć się lęku przed chodzeniem do sklepu/siłowni/banku jest dość prosto, bo te zdarzenia zwykle są dość podobne, zwykle w każdym sklepie robisz to samo i mówisz to samo. Dzięki przełamywaniu możemy funkcjonować w społeczeństwie. Ale udanych relacji nie stworzymy, bo tam funkcjonuje to bardziej spontanicznie do czego nie jesteśmy przygotowani.
Przez ostatni rok byłem na kilkunastu spotkaniach grupowych, imprezach, gadałem z różnymi ludźmi na uczelni, w drodze na uczelnię i w samym akademiku. Zmieniłem całkowicie tryb życia, miejsce zamieszkania i usamodzielniłem się (w pewnym stopniu). Zrobiłem to w czym wielu widzi sposób na wyjście z fobii, czyli zacząłem nowe życie w nowym środowisku. I mogę powiedzieć, że to dało, mój poziom jest dokładnie taki sam jak rok temu, a nawet mam wrażenie, że się cofnąłem i mam mniej odwagi niż kiedyś. Takie zabawy są dobre dla ludzi z ciężką fobią, którzy siedzą w domu i nie mają prawie żadnych doświadczeń. Na kolejnym etapie już średnio to działa.
Nie twierdzę, że fobia jest nieuleczalna, ale przełamywaniem się prędzej doprowadzisz do sytuacji o jakiej pisał AzazelPazuzu, czyli będziesz funkcjonował mniej lub bardziej w społeczeństwie, ale lęki będą dalej. Większą nadzieję bym upatrywał w sposobach, które działają ogólnie na organizm jak leki, medytacja, wysiłek fizyczny, zmiana schematów myślenia.
O ile pamiętam, pisałeś w swoim temacie, że dopiero po doświadczeniach z marihuaną pojawiły się u ciebie lęki. To też jest różnica czy kiedyś było się normalnym człowiekiem czy praktycznie od urodzenia przejawiało się oznaki niedorżnięcia umysłowego.