09 Mar 2015, Pon 9:39, PID: 436474
Obraz świata gejowskiego jaki nakreśliłeś jest wstrząsający. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko to jest w nim norma. Może i to jest subśrodowisko, ale nie pomyślałeś, że trafiłeś w sferę marginesu tego subśrodowiska? Przecież poza odmienną orientacją seksualną homoseksualista to człowiek jak każdy inny; jak każdy inny potrzebuje miłości, poczucia bezpieczeństwa, szacunku.
W świecie hetero też są speluny, rozpusta, burdele i generalnie obszary, gdzie nie rządzą żadne ludzkie prawa. I też pchając się w te miejsca i żyjąc życiem tych miejsc można mieć wrażenie, że świat właśnie tak wygląda - jest bez zasad, a wszystkim rządzi żądza, narkotyki i pieniądz. Nie mówię, że taki świat nie istnieje - to jedno z jego obliczy. Niepokojące jest to, gdy piszesz, że jedyne co Ci może przynieść szczęście, to "odczłowieczenie" się i zostanie takim "psychopatą" jak reszta w tym marginalnym środowisku.
Wiem, nie wystrzegłam się pokusy taniego moralizatorstwa - przed czym przestrzegałeś...
Ogólnie - też uważam, że świat jest zły i ludzie chcą przede wszystkim zrobić dobrze sobie... ale jest jeszcze coś takiego jak mechanizm broniący nas przed samozagładą - i on jeszcze ratuje nas przed Sodomą i Gomorą, na szczęście. Sprawia, że się nawzajem szanujemy - bo chcemy być szanowani, że się nawzajem bronimy, bo chcemy być bronieni, że tworzymy rodziny, wspólnoty, bo nie chcemy być sami, że nie opluwamy, bo nie chcemy być opluci. Myślę, że stworzenie takiego etycznego kokonu jest korzystniejsze niż rządzenie się prawami 'kto silniejszy ten wygrywa' i że lepiej się nawet oszukiwać, że jesteśmy moralni niż dać się pochłonąć bezkompromisowej walce o przetrwanie.
W świecie hetero też są speluny, rozpusta, burdele i generalnie obszary, gdzie nie rządzą żadne ludzkie prawa. I też pchając się w te miejsca i żyjąc życiem tych miejsc można mieć wrażenie, że świat właśnie tak wygląda - jest bez zasad, a wszystkim rządzi żądza, narkotyki i pieniądz. Nie mówię, że taki świat nie istnieje - to jedno z jego obliczy. Niepokojące jest to, gdy piszesz, że jedyne co Ci może przynieść szczęście, to "odczłowieczenie" się i zostanie takim "psychopatą" jak reszta w tym marginalnym środowisku.
Wiem, nie wystrzegłam się pokusy taniego moralizatorstwa - przed czym przestrzegałeś...
Ogólnie - też uważam, że świat jest zły i ludzie chcą przede wszystkim zrobić dobrze sobie... ale jest jeszcze coś takiego jak mechanizm broniący nas przed samozagładą - i on jeszcze ratuje nas przed Sodomą i Gomorą, na szczęście. Sprawia, że się nawzajem szanujemy - bo chcemy być szanowani, że się nawzajem bronimy, bo chcemy być bronieni, że tworzymy rodziny, wspólnoty, bo nie chcemy być sami, że nie opluwamy, bo nie chcemy być opluci. Myślę, że stworzenie takiego etycznego kokonu jest korzystniejsze niż rządzenie się prawami 'kto silniejszy ten wygrywa' i że lepiej się nawet oszukiwać, że jesteśmy moralni niż dać się pochłonąć bezkompromisowej walce o przetrwanie.