09 Mar 2015, Pon 0:09, PID: 436422
To jest stan natury (stan przedspołeczny) - przestrzeń zgettoizowana, nieobjęta żadnymi regulacjami społecznymi, takimi jak normy, prawo, obyczaje, tradycja, kontrola, autorytety, ponoszenie konsekwencji podejmowanych działań. A jak wiadomo w środowiskach znajdujących się na marginesie społeczeństwa (przestępczych np.), tam gdzie nie sięga cywilizacja, homo homini lupus, człowiek człowiekowi wilkiem. Podejmując jakąkolwiek aktywność w obszarze tego środowiska należy założyć jak najgorszy scenariusz - z pewnością się sprawdzi. Nie ma podłości, której nie jest w stanie wyrządzić jedna ciota drugiej. Nie poniesie żadnej konsekwencji, bo jaką ma ponieść? Taki śmieć, który potraktuje mnie w najgorszy możliwy do wyobrażenia sposób za chwilę wróci do domu, do mamusi, która nałoży mu obiadek. I będzie najwspanialszym synkiem na świecie. W domu będzie dobrym synem - bo w domu obowiązują zasady, tradycja, obyczaje, kodeks, za którego łamanie grożą sankcje. Społeczeństwo nie reguluje w żaden sposób zachowań tej dziczy parkowo-klubowo-czatowej, więc tam WSZYSTKO WOLNO. Obowiązuje tam prawo natury, a nie kultura, prawo natury, czyli prawo silniejszego i bezwzględna eliminacja słabszych jednostek. Liczy się dobry wygląd, młodość, kasa i absolutna bezwzględność. Jedynie jednostki psychopatyczne, czyli mające deficyt lęku i całkowity brak skłonności do przywiązywania się do ludzi, mogą przetrwać.
Achino, bardzo ciekawe jest to co piszesz. Zauważyłem, że niezwykle dużo zależy od tego, jak nastawisz się do konkretnej sprawy. Przez lata cierpiałem na zaburzenia nastroju, właściwie po dziś dzień nie jest to temat do końca zamknięty i wiem, jak percepcja najbliższego otoczenia zmienia się w zależności od przyjęcia postawy pesymizm/optymizm. Kiedy nad moim doczesnym życiem zawisały ciemne chmury, niemal natychmiast zacząłem zauważać wszystko to, co opisujesz w cytowanym poście. Same brudy, wszy, pchły i pająki. Uważałem się za brzydactwo, tak też byłem postrzegany. Kiedy się rozpogadzało, mój wzrok zaczął zauważać pogodnych ludzi, oni mnie, a ja sam podnosiłem swoją samoocenę, co skutkowało tym, że po pewnym czasie zacząłem wydawać się atrakcyjniejszy. Niesamowite sztuczki, które dzieją się w centrum jednego umysłu. Swoją drogą, uświadomiło mi to, jak nieprawdopodobne jest samo życie. I gdzie w tym wszystkim prawda? Gubiłem się w gąszczach względności. Nie potrafiłem stwierdzić kim ja jestem naprawdę, bo jak to jest, że zmiana kierunku moich myśli wywiera tak gigantyczny wpływ na jakość mojego życia? Zgadzam się z twoimi postami w tym wątku, przyjęcie godnej postawy, zgodnej z rozsądkiem i ogólnie zdrowym rozumowaniem niekoniecznie wychodzi na dobre. Życie nieustannie wymyśla. Za progiem społeczeństwa nie obowiązują etykiety. A kto jest przenikliwy i ciekawski, dość szybko tam zajrzy i równie szybko się zniesmaczy. Mnie to spotkało. Ciebie mam wrażenie również. Ostatnie zdanie równie trafne - psychopata moim zdanie cieszy się sukcesem nie tyle z tego powodu, że jest jakiś czarujący jak to podają niektóre źródła, ale że jest wolny od dokonywania ocen - traktuje ludzi jak obiekty pozbawione pierwiastka człowieczeństwa, drugi człowiek zaś, tęskniąc za światem wolnym od uprzedzeń, ufa im, choć to pułapka.
Achino, bardzo ciekawe jest to co piszesz. Zauważyłem, że niezwykle dużo zależy od tego, jak nastawisz się do konkretnej sprawy. Przez lata cierpiałem na zaburzenia nastroju, właściwie po dziś dzień nie jest to temat do końca zamknięty i wiem, jak percepcja najbliższego otoczenia zmienia się w zależności od przyjęcia postawy pesymizm/optymizm. Kiedy nad moim doczesnym życiem zawisały ciemne chmury, niemal natychmiast zacząłem zauważać wszystko to, co opisujesz w cytowanym poście. Same brudy, wszy, pchły i pająki. Uważałem się za brzydactwo, tak też byłem postrzegany. Kiedy się rozpogadzało, mój wzrok zaczął zauważać pogodnych ludzi, oni mnie, a ja sam podnosiłem swoją samoocenę, co skutkowało tym, że po pewnym czasie zacząłem wydawać się atrakcyjniejszy. Niesamowite sztuczki, które dzieją się w centrum jednego umysłu. Swoją drogą, uświadomiło mi to, jak nieprawdopodobne jest samo życie. I gdzie w tym wszystkim prawda? Gubiłem się w gąszczach względności. Nie potrafiłem stwierdzić kim ja jestem naprawdę, bo jak to jest, że zmiana kierunku moich myśli wywiera tak gigantyczny wpływ na jakość mojego życia? Zgadzam się z twoimi postami w tym wątku, przyjęcie godnej postawy, zgodnej z rozsądkiem i ogólnie zdrowym rozumowaniem niekoniecznie wychodzi na dobre. Życie nieustannie wymyśla. Za progiem społeczeństwa nie obowiązują etykiety. A kto jest przenikliwy i ciekawski, dość szybko tam zajrzy i równie szybko się zniesmaczy. Mnie to spotkało. Ciebie mam wrażenie również. Ostatnie zdanie równie trafne - psychopata moim zdanie cieszy się sukcesem nie tyle z tego powodu, że jest jakiś czarujący jak to podają niektóre źródła, ale że jest wolny od dokonywania ocen - traktuje ludzi jak obiekty pozbawione pierwiastka człowieczeństwa, drugi człowiek zaś, tęskniąc za światem wolnym od uprzedzeń, ufa im, choć to pułapka.