22 Sty 2015, Czw 11:46, PID: 431078
Ja na studiach miałam tak, że wolałam chodzić bo gorsze dla mnie były nieobecności a potem rozmowy z wykładowcami, umawianie się na zaliczanie itp. Nie miałam też w głowie w ogóle czegoś takiego jak wagary, jak muszę to muszę, więc idę. Potem człowiek się przyzwyczaja. Chodzenie na zajęcia było jednak dla mnie mniejszym stressem, niż konsekwencje niechodzenia. Często były prace w grupach, więc udawało mi się unikać odpowiadania, a jak nie to wiedziałam, że mam swoją grupę za plecami i jak coś to mi pomogą. Chodzenie na wykłady też było opłacalne bo kilka razy za samą obecność było się zwalnianym z zaliczeń czy egzaminów.
Może też tak na to spojrzysz ? Spróbuj może pochodzić najpierw cały dzień na wszystkie zajęcia, potem przez tydzień itd. Warto przebywać z ludźmi z roku jak najwięcej się da i nie musisz się odzywać. Sama wiem, że im więcej się kręci koło jakiejś grupki tym w końcu sami zagadają. Na studiach zawsze są jakieś problemy, a to z wykładowcą a to pożyczyć notatki a to wpisy zaliczenia itp. Możesz zagadać kogoś, że nie mogłaś chodzić na wszystkie zajęcia i chcesz się czegoś dowiedzieć. U mnie na studiach sporo było osób z różnymi zaburzeniami i jednak każdy z nich znalazł sobie jakąś bliższą znajomość.
Może też tak na to spojrzysz ? Spróbuj może pochodzić najpierw cały dzień na wszystkie zajęcia, potem przez tydzień itd. Warto przebywać z ludźmi z roku jak najwięcej się da i nie musisz się odzywać. Sama wiem, że im więcej się kręci koło jakiejś grupki tym w końcu sami zagadają. Na studiach zawsze są jakieś problemy, a to z wykładowcą a to pożyczyć notatki a to wpisy zaliczenia itp. Możesz zagadać kogoś, że nie mogłaś chodzić na wszystkie zajęcia i chcesz się czegoś dowiedzieć. U mnie na studiach sporo było osób z różnymi zaburzeniami i jednak każdy z nich znalazł sobie jakąś bliższą znajomość.