25 Gru 2014, Czw 23:55, PID: 426586
OtoJa napisał(a):A jak jesteście same, nikt na Was nie patrzy to też tak wszystko "leci z rąk"? :-)Czasem, ale to chyba takie gafy jakie każdy z nas może popełnić nawet się nie stresując. Tak to nie przypominam sobie takich żenujących sytuacji jeżeli jestem sama. A może miałam, tylko się aż tak nie przejęłam i nie pamiętam? Może rzeczywiście ja jestem jakaś głupia
Smętny napisał(a):Skąd ja to znam... Jestem jedynakiem, rodzice za mnie zawsze wszystko załatwiali, wyręczali, nie musiałem nic robić, nie miałem żadnych obowiązków. W szkole miewałem podobne sytuacje do których opisujesz. Miałem też inne, których nie miał nikt z moich szkolnych znajomych (płci męskiej, ale chodziłem akurat do takiej szkoły gdzie facetów było 95%) czyli obsługa narzędzi roboczych typu wiertarka czy młotek (tak, nie umiem nawet prosto wbić gwoździa ), mało tego, gdy na praktykach w szkole mieliśmy coś zrobić na zewnątrz, nie umiałem nawet trzymać łopaty Po prostu nigdy wcześniej nie musiałem tego robić.
Dodatkowo wszystko napędza strach przed popełnieniem błędu i tego co ktoś sobie wtedy o nas pomyśli (niska samoocena), a gdy się popełni ten błąd, jeszcze bardziej się denerwujemy, błędne koło.
Myślę, że po części przyczyną tego jest to, że rodzice we wszystkim nas wyręczając nie dali nam po prostu nigdy okazji uczyć się na błędach. Nie mieliśmy okazji spróbować sami wykonać wielu (nawet prostych) czynności, bo zawsze ktoś to robił za nas. Przez to czasem łapię się na tym, że czuję się jakbym był w jakiś sposób "upośledzony" (chodź nigdy nikt nie stwierdził u mnie żadnych zaburzeń rozwoju). Jakbym zawsze musiał potrzebować jakiegoś opiekuna który coś zrobi za mnie, co mógłbym równie dobrze zrobić sam.
Natomiast druga przyczyna, to myślę że jest to, o czym napisał powyżej ananas filozoficzny, czyli ktoś nam przez całe życie pokazywał, że sobie z czymś nie poradzimy, i trzeba to zrobić za nas. To się podświadomie wryło w psychikę...
W ramach pocieszenia mogę powiedzieć, że z biegiem lat trochę to słabnie. Tzn. tak jakby się nabiera doświadczenia w wielu codziennych sprawach, i metodą prób i błędów się ich uczy. Tylko warunek jest taki, że musisz się sama wystawiać na te doświadczenia i próbować...
Masz bardzo dużo racji. Przyznaje że ja akurat mam żal oto do rodziców, ale nie chcę go odczuwać, bo bardzo ich kocham. Jestem do nich zbyt przywiązana, ale chciałabym się od nich jakoś uwolnić. Niestety mam nawet tak, że nie lubię przy nich robić wielu czynności, np. chociażby sprzątać, bo robię to bardzo dokładnie co ich denerwuje. Wolę to robić gdy nikogo nie ma w domu. Tym wyręczaniem, rodzice zrobili mi trochę krzywdę, ale aż przykro mi to pisać i w ogóle tak myśleć. Np. nie umiałam zapalić nawet głupiej świeczki (bo nigdy tego nie robiłam! szok!) i nie wiem już nawet czy to że ostatnio mi to nie wyszło, to kwestia tego że nie potrafię czy kwestia tego że potrafię choć nigdy tego nie robiłam tylko po prostu się bardzo tym stresowałam.
ananas filozoficzny napisał(a):Myślisz, że czegoś nie będziesz potrafiła zrobić i jesteś bardzo zdenerwowana, odczuwasz lęk, że znowu Ci się ni uda więc jesteś w takim stanie emocjonalnym, że Ci sie nie udaje. I tak to się napędza.Tak jest, dobrze powiedziane.
Też tak miałem. Mam jeszcze trochę. Problem w tym lęku przed porażką. On paraliżuje. Bo porażka to straszne upokorzenie-w swoich oczach i wobec innych.
Nie wiem jak się tego można pozbyć. Sądzę, że ten lęk wynika z niskiego poczucia własnej wartości.
Twoi rodzice wyręczając Cię we wszystkim wysyłali Ci komunikat: "Nie poradzisz sobie. Nie bedziesz potrafiła tego zrobić i dlatego my to za Ciebie zrobimy". I to Ci sie zakodowało. Tak siebie postrzegasz. A kolejne doswiadczenia utwierdzaja Cie w tym przekonaniu.