08 Mar 2013, Pią 13:37, PID: 342264
WYCHOWANIE Czasami wydaje mi się to śmieszne, a czasami tragiczne. Wraz z bratem mieliśmy wpojony przesadny szacunek dla osób starszych. Nie mogliśmy zwrócić się do rodziców per mamo/tato zrób to/pomóż mi, bo niczym w szeregach partii komunistycznej - zasada była prosta: Tak nie wypada Obywatelu! Poprawna forma wypowiedzi to: Obywatelu czy mógłby mi Obywatel pomóc (w czymś tam). Niby prosta rzecz, ale gdy nie możesz zwrócić się bezpośrednio do osoby Ci najbliższej... tworzy się między wami przepaść. Jak miedzy szeregowym a generałem Druga zasada mojego dzieciństwa/ życia "Dzieci i ryby głosu nie mają." To co masz do powiedzenia nie jest ważne, bo tu dorośli rozmawiają. Do tego brak pozwolenia na jakiekolwiek kontakty pozaszkolne z rówieśnikami i kwitowanie tego: "Nic ci z tego nie przyjdzie, wszyscy przyjaciele i tak w końcu odwrócą się od ciebie i cię zdradzą". Bliżej mi 30 niż 20, a nadal łapię się na tym, że w gronie ludzi [nawet jeśli to moi rówieśnicy] czuję się jak zagubione dziecko.