28 Sty 2010, Czw 18:48, PID: 194543
Ja raczej nie jestem agresywny, jeśli ktoś na mnie naskakuje to odpuszczam bo co mnie to tak naprawdę obchodzi. Ale chyba jednak nie potrafię kontrolować swojej agresji nawet słownej bo rzadko się kłócę. I tak wychowawczyni mnie zmuszała do nieobowiązkowej studniówki, a ja nie miałem ochoty iść. Wtedy pierwszy raz postawiłem sie nauczycielowi i powiedziałem mu prosto w twarz co myślę o tym i o tamtym. Zrobiłem to najkulturalniej jak potrafiłem a przynajmniej tak mi się wydawało. Na zebraniu wychowawczyni miała do mojego ojca pretensje że "strasznie wściekle się kłóciłem, to była ostra wymiana zdań". Nie wiem, albo ja jestem zbyt agresywny w walce o swoje (rzadko to robię, jeszcze nie potrafię się w 100% kontrolować), albo ona jeszcze nie widziała na oczy co to jest ostra wymiana zdań, bo dla mnie mówimy o dwóch różnych sprawach. W każdym razie zauważyłem pozytyw - babka bardzo szybko odpuściła jak zbiłem wszystkie jej argumenty, tak się nawet zastanawiałem w głowie "już koniec? tak chciałaś na mnie najeżdżać a tak szybko się poddajesz? potrafisz wyżywać się tylko na słabszych? jesteś żałosną zakompleksioną babą". Co więcej - baba przestała sie mnie czepiać o byle co i o+ć o każde . Wcześniej tak robiła bo nie kłuciłem się z nią, zawsze wszystko załatwiali za mnie "kulturalnie" rodzice (patrz moje ostatnie posty w tym temacie), a ja jakby nie istniałem, więc się na mnie wyżywała bo myślała że się nie umiem postawić, a tutaj taka niemiła niespodzianka. Z każdym zdaniem widziałem jak jej szczena opadała, nie wiedziałem czy może gadam za ostro, może to tylko taka jej gra żeby mi pokazać że nawet nie potrafię kulturalnie wyrazić swojego zdania, a zaraz i tak mnie zjedzie i wygra sprawę. A tutaj okazało się że ją prawdziwe zdziwko złapało - jak takie zero śmie się postawić. A jednak...... nie chwal dnia przed zachodem słońca.