26 Sty 2008, Sob 0:39, PID: 10935
antyk napisał(a):Niedawno sobie uświadomiłem, że fobię mam praktycznie od dziecka i nie mam pojęcia, skąd się ona u mnie wzięła. Nie mam patologicznej rodziny, nie byłem bity, czy wyśmiewany przez kolegów, kogokolwiek, po prostu od urodzenia im byłem starszy, tym coraz bardziej nieśmiały, z czasem pojawiły się lęki, na początku słabiutkie, które w ogóle nie przeszkadzały mi funkcjonować. Na etapie dojrzewania fobia przybrała na sile, chociaż wtedy też byłem taki, jak "normalni" i lęki mi nie przeszkadzały, następnie przyszła szkoła średnia i oczywiście silniejsza fobia, początki izolowania się od rzeczywistości i... pewne zdarzenie (już o tym pisałem i nie chcę do tego wracać), które wzmocniło fobię
Ja mam podobną do Ciebie sytuację w tym sensie, że zawsze byłem nieśmiały i tak na dobrą sprawę dopiero w średniej szkole te lęki zaczęły mi bardzo przeszkadzać i zacząłem się izolować tak na poważnie, bo tak trochę to zawsze byłem odizolowany przez nieśmiałość.
Przyczyny swojej fobii opisałem w innym temacie.
sosen_ napisał(a):Ja nie mam na ten temat jasnej teorii. Myślę, że przyczyniło się do tego wiele czynników. Po pierwsze ojciec pijak. Po drugie nadopiekuńcza i znerwicowana mama, która tego wszystkiego nie wytrzymywała i myślę, że po części to trochę przeszło na mnie. Ojciec zawsze się na mnie wydzierał jak coś źle robiłem. Zawsze jak miałem coś z nim robić to od razu się bałem, żeby na mnie nie krzyczał. Ma bardzo mocny głos i jest dosyć dobrze zbudowanym facetem. Przez to jak poszedłem do szkoły to też się bałem ludzi, tego że będą oceniać to co robie. Później było jeszcze parę bardzo niemiłych sytuacji. Mógłbym je napisać ale jakoś nie chce do tego wracać, a myślę, że większość z was miała takie, po których przeżywała pewnego rodzaju załamanie.
Dzisiaj z ojcem mam dosyć dobry kontakt. Ale nie wiem czy mam go uważać za za+ , czy za dobrego ojca, który teraz wozi mnie do psychiatry i interesuje się mną.
Moja mama bardzo łatwo potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Ja widzę u niej takie same reakcje lękowe jak u mnie. Ja też wiele razy potrafiłem wkurzyć kogoś przez fobie, bo próbowałem być pewny siebie a kończyło się na tym, że nie potrafiłem znaleźć argumentów w rozmowie(bo np. denerwowała mnie czyjaś wypowiedź) i wychodziło na to, że nie miałem racji a ja na 100 % wiedziałem, że mam. Tylko przez te lęki nie umiałem się wypowiedzieć. To wszystko stwarza nerwową atmosfere. Nie wiem czy macie podobnie.
W sumie do dzisiaj nie wiem czy mam usprawiedliwiać ojca za to wszystko co robił tylko dlatego, że mama taka była. A ojciec potrafił robić straszne rzeczy. Przychodził do domu pijany prawie zawsze, bił matke(nigdy nas), wydzierał się itd. Co o tym sądzicie? Nie umiem sobie samemu tego poukładać
Wydaje mi się, że wina jak zawsze leży po środku. Po części jest to wina mamy, bo przez swój uparty charakter go denerwowała i prowokowała. A po części ojca, bo ja np nigdy bym nie uderzył kobiety. Rodzice się rozwiedli. Ja mieszkam teraz sam z mamą, a ojciec ma inną kobietę. Jej nie bije, żyją bardzo dobrze. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć