25 Gru 2014, Czw 12:47, PID: 426534
Temat bardzo ciekawy.
Oczywiście stosowanie tego w ilościach ćpuńskich przez kilka lat prowadzi do degeneracji i zrytej bani (met- jeszcze bardziej). To widać po tych ludziach, którzy po 2-4 latach zachowują się jak by byli za przeproszeniem (i to nawet po dłuższej odstawce). Ogólnie te substancje w bardzo silny sposób potrafią przemeblować mózg, spowodować w stosunkowo krótkim okresie zażywania zmiany w dużej mierze nieodwracalne - stąd wydatne zmiany w zachowaniu u osobników ćpających amfetaminę i pochodne regularnie i w dużych ilościach.
Ale jest jedno ale.
Na wstępnie zaznaczam, że odradzam stosowanie wszelkich nielegalnych środków psychoaktywnych, ale może zamiast taniego moralizatorstwa i powielania obiegowych dupereli i zwykłych bzdur może popisajmy o tym trochę poważniej.
Zacznijmy od antydepresantów najczęściej przepisywanych na depresje i zab. lekowe (w tym fobię społ.) Wystarczy przejrzeć trochę testów klinicznych, żeby zorientować się, że ich działanie jest po prostu marne (statystycznie zazwyczaj).
Skuteczność jest jeszcze niższa jeśli mówimy o przewlekłej fobii i/lub depresji.
Po drugie - patrząc na ich farmakodynamikę, [wbrew pozorom] bardzo skomplikowany mechanizm działania i działania niepożądane, te leki to ślepa uliczka w leczeniu depresji, fs czy czegokolwiek innego. To wynika z po prostu z biologii. Co z tego że pierwsze "S"oznacza "selektywny" - lek może być nawet w 100% selektywny i tylko i wyłącznie unieszkodliwiać SERT'a (transporter serotoniny) [w konsekwencji zwiększać jej poziom] skoro sama serotonina ma okrutnie wielokierunkowy, wręcz "ambiwalentny" wpływ na samopoczucie. To fakt. Nie zmienią tego debilne opowieści o tym że serotonina jest niby "hormonem szczęścia" i wystarczy zwiększyć jej poziom żeby uleczyć każdą depresję fobię i sraczkę.
Wróćmy do amfetaminy. Tak się składa że w hameryce jest ona czasem stosowana (off label) w leczeniu depresji i fobii społecznej (najczęściej w postaci soli D-amfetaminy, lub mieszaniny D i L w stosunku na korzyść tej pierwszej). I nie przypadkiem. Zaryzykuję tezę, że terapia amfetaminą (bądź niektórymi jej pochodnymi) jest w leczeniu depresji czy fobii bardzo efektywna, co więcej dobrze rozplanowana przez lekarza daje trwały efekt i mniej efektów ubocznych niż przepisywane najczęściej czyli SSRI (mówimy o dawkach dobranych przez lekarza, nie dilera). Dlaczego więc medycyna nie korzysta z tak skutecznego narzędzia ? To jest właśnie efekt uboczny "wojny z narkotykami". Leki ocenia się także pod kątem potencjału ich nadużywania - co jest niestety niezbyt mądre. Puki co na szerszą skalę stosuje się ją w leczeniu choćby ADHD, ale jak wspomniałem wcześniej bywa także stosowana (off-label) w leczeniu depresji i/lub fobii społecznej. Jest trochę testów klinicznych opublikowanych w specjalistycznej prasie na ten temat - do znalezienia w necie w większości.
Także po pierwsze amfetamina ( i co najmniej kilka jej pochodnych) jest lekiem, po drugie jest lekiem skutecznym. Po trzecie jeśli mówimy o depresji czy fobii społecznej - działa tam gdzie trzeba (w przeciwieństwie do większości antydepresantów).
Zamiast osądzać autorkę tegoż tematu od czci i wiary, powielać pokutujące stereotypy i terapeutyczne moralizatorstwo, lepiej trochę poczytać na ten temat.
Niestety jeszcze sporo wody upłynie zanim kilku ludzi w kilku krajach (polityków, czy różne rady do spraw etyki w medycynie) pójdzie po rozum do głowy i poluzuje politykę "narkotykową" przynajmniej w aspekcie medycznym i badawczym.
Z tego co się orientuję w naszym "pięknym" kraju raczej nie dostaniemy na to recepty (przynajmniej na depresje/fs), a zdobywanie tego na własną rękę też nie jest rozwiązaniem, bo to nielegalne poza tym nie wiemy co tam diler może dosypać, nie jesteśmy też w stanie dobrać odpowiedniej dawki, nie mamy kontroli lekarskiej itd.
Także odradzam bawienie się w to na własną rękę, ale poczytać zawsze można.
panpanpan napisał(a):Bo to jest tak jak z alkoholem u alkoholika.Sęk w tym, że to właśnie nie jest. Zupełnie różne substancje.
Oczywiście stosowanie tego w ilościach ćpuńskich przez kilka lat prowadzi do degeneracji i zrytej bani (met- jeszcze bardziej). To widać po tych ludziach, którzy po 2-4 latach zachowują się jak by byli za przeproszeniem (i to nawet po dłuższej odstawce). Ogólnie te substancje w bardzo silny sposób potrafią przemeblować mózg, spowodować w stosunkowo krótkim okresie zażywania zmiany w dużej mierze nieodwracalne - stąd wydatne zmiany w zachowaniu u osobników ćpających amfetaminę i pochodne regularnie i w dużych ilościach.
Ale jest jedno ale.
Na wstępnie zaznaczam, że odradzam stosowanie wszelkich nielegalnych środków psychoaktywnych, ale może zamiast taniego moralizatorstwa i powielania obiegowych dupereli i zwykłych bzdur może popisajmy o tym trochę poważniej.
Zacznijmy od antydepresantów najczęściej przepisywanych na depresje i zab. lekowe (w tym fobię społ.) Wystarczy przejrzeć trochę testów klinicznych, żeby zorientować się, że ich działanie jest po prostu marne (statystycznie zazwyczaj).
Skuteczność jest jeszcze niższa jeśli mówimy o przewlekłej fobii i/lub depresji.
Po drugie - patrząc na ich farmakodynamikę, [wbrew pozorom] bardzo skomplikowany mechanizm działania i działania niepożądane, te leki to ślepa uliczka w leczeniu depresji, fs czy czegokolwiek innego. To wynika z po prostu z biologii. Co z tego że pierwsze "S"oznacza "selektywny" - lek może być nawet w 100% selektywny i tylko i wyłącznie unieszkodliwiać SERT'a (transporter serotoniny) [w konsekwencji zwiększać jej poziom] skoro sama serotonina ma okrutnie wielokierunkowy, wręcz "ambiwalentny" wpływ na samopoczucie. To fakt. Nie zmienią tego debilne opowieści o tym że serotonina jest niby "hormonem szczęścia" i wystarczy zwiększyć jej poziom żeby uleczyć każdą depresję fobię i sraczkę.
Wróćmy do amfetaminy. Tak się składa że w hameryce jest ona czasem stosowana (off label) w leczeniu depresji i fobii społecznej (najczęściej w postaci soli D-amfetaminy, lub mieszaniny D i L w stosunku na korzyść tej pierwszej). I nie przypadkiem. Zaryzykuję tezę, że terapia amfetaminą (bądź niektórymi jej pochodnymi) jest w leczeniu depresji czy fobii bardzo efektywna, co więcej dobrze rozplanowana przez lekarza daje trwały efekt i mniej efektów ubocznych niż przepisywane najczęściej czyli SSRI (mówimy o dawkach dobranych przez lekarza, nie dilera). Dlaczego więc medycyna nie korzysta z tak skutecznego narzędzia ? To jest właśnie efekt uboczny "wojny z narkotykami". Leki ocenia się także pod kątem potencjału ich nadużywania - co jest niestety niezbyt mądre. Puki co na szerszą skalę stosuje się ją w leczeniu choćby ADHD, ale jak wspomniałem wcześniej bywa także stosowana (off-label) w leczeniu depresji i/lub fobii społecznej. Jest trochę testów klinicznych opublikowanych w specjalistycznej prasie na ten temat - do znalezienia w necie w większości.
Także po pierwsze amfetamina ( i co najmniej kilka jej pochodnych) jest lekiem, po drugie jest lekiem skutecznym. Po trzecie jeśli mówimy o depresji czy fobii społecznej - działa tam gdzie trzeba (w przeciwieństwie do większości antydepresantów).
Zamiast osądzać autorkę tegoż tematu od czci i wiary, powielać pokutujące stereotypy i terapeutyczne moralizatorstwo, lepiej trochę poczytać na ten temat.
Niestety jeszcze sporo wody upłynie zanim kilku ludzi w kilku krajach (polityków, czy różne rady do spraw etyki w medycynie) pójdzie po rozum do głowy i poluzuje politykę "narkotykową" przynajmniej w aspekcie medycznym i badawczym.
Z tego co się orientuję w naszym "pięknym" kraju raczej nie dostaniemy na to recepty (przynajmniej na depresje/fs), a zdobywanie tego na własną rękę też nie jest rozwiązaniem, bo to nielegalne poza tym nie wiemy co tam diler może dosypać, nie jesteśmy też w stanie dobrać odpowiedniej dawki, nie mamy kontroli lekarskiej itd.
Także odradzam bawienie się w to na własną rękę, ale poczytać zawsze można.