03 Wrz 2014, Śro 19:32, PID: 409952
Fobiczny777 napisał(a):Na kimś trzeba ćwiczyćI to jest właśnie kolejny przejaw tej całej choroby. Zamiast podejść do drugiej osoby podmiotowo, jak do człowieka, traktuje się ją jako królika doświadczalnego. I co łatwo może umknąć, postępując tak, w ten sam przedmiotowy sposób traktuje się też siebie samego i swoje emocje.
BlankAvatar napisał(a):Można mówić, że kolo sam sobie winny, bo przecież "przyjaciółka" nic mu nie obiecywała i nawet nie chciała wyjść na nieczuła (sic!). Ale czy rzeczywiście jest to takie odpowiedzialne i fair?Och, no oczywiście, to nieodpowiedzialne i niefair, ale tylko, jeśli dotyczy faceta. W przypadku odwrotnym napisać należy: przecież nic nie obiecywał, spotkał się dla samego spotkania, może to nie rycerskie ale bez przesady. k:
BlankAvatar napisał(a):"to pewnie jak ktoś mnie podrywał, to trenował, łeeee"No cóż, mnie nikt nie podrywa, ani dla treningu ani z innych pobudek. Mam jedynie stalkera od ponad dwóch miesięcy, ale to się raczej nie liczy.
Swoją drogą, dziewczyny notorycznie friendzonują kolegów. I chyba mają już tak to wdrukowane w repertuar zachowań, że nie zauważają swojego cynizmu. Jakby się tak troskały o uczucia chłopaków, to by te kontakty ucinały zamiast wodzić za nos. Zaraz pewnie usłyszę, że friendzone to z troski właśnie, bo dziewczyna nie chce wyjść na nieczuła i (w nagrodę pocieszenia?) stąd friendzone. Czyli w skrócie, nie chcąc wyjść na złą w czyichś oczach, robią coś gorszego. Taka filozofia troski.
Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu "friendzone". A dokładniej mówiąc, fenomenu załamywania się, bo zostało się uznanym za przyjaciela (!). Przecież to warunek konieczny, aby znajomość mogła zajść na dalszy poziom zażyłości...
Ale wy się naczytacie jakichś nibypsychologicznych artykułów i wiecie swoje.