29 Mar 2014, Sob 1:16, PID: 386836
viller
Jesli chodzi o studia to metaforycznie rzecz ujmujac wdeplem w duza kupe i nawet nie wiem czy bede teraz w stanie wyczyscic buta Piszac duzym skrotem, jestem na drugim roku studiow. O ile podczas pierwszego roku cos tam jeszcze robilem (zdalem 5 przedmiotow na 9) to w tym juz totalnie sie rozwalilem- od wrzesnia (!) do dzis praktycznie nie uczylem sie nawet godziny (!!), a mam w sumie 11 przedmiotow. O regularne pojawianie sie na zajeciach tez bym siebie nie oskarzyl.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, i mialem tego swiadomosc juz we wrzesniu, ze ja musze zdac na stypendium bo inaczej nie bede mial z czego zaplacic za kolejny rok (ok. 2500 euro, mieszkam za granica). Jestem zesrany, naprawde nie potrafie wytlumaczyc dlaczego nic nie zrobilem przez 7 miesiecy. Od dawna mialem problem ze zwlekaniem (np. w szkole nauka na sprawdzian dopiero dzien przed), ale zawsze na koniec stawalem na rzesach i jakos unikalem kleski. Ten rok jest inny, w tym roku nawet tego nie potrafie (przynajmniej do teraz). Prokrastynacja (?) przejela kontrole nad moim zyciem.
I jestem zesrany bo mam 24 lata. Wiem ze jak teraz zawale, jak teraz nie wykorzystam szansy, to juz nie bedzie powtorki, nigdy nie skoncze studiow. Bo niby kiedy to zrobie, jako 40 latek? Nie wiem co robic. Czuje sie winny, powatpiewam w mozliwosc odwrocenia sytuacji, boje sie przyszlosci. Zegar tyka, juz kwiecien. Mysle nawet czasami o samobojstwie.
Nie wiem czemu az tak do tego podchodze, w rzeczywistosci te studia nudza mnie, przedmioty mnie nudza. Ale nie potrafie sobie wyobrazic tego ze nie wyrobie sobie tego cholernego papierka, boje sie ze to zamknie mi droge by zajsc gdzies dalej w drabince spolecznej. A ja desperacko musze gdzies zajsc by mojemu dupnemu zyciu nadac choc jakis zalazek sensu.
Poza tym jesli nie zdam to... i co teraz? Zalozenie byly takie ze bede mial jeszcze te 2 lata przed podjeciem pierwszych wiazacych decyzji, przed wzieciem byka (czytaj, zycia) za rogi. Jesli nie, to co teraz?! Ech, najblizsze 3 miesiace nie beda nalezaly do najprostszych. I co teraz panie L02B03W1990?
Zas
W moim przypadku oprocz szeregu pomniejszych przykrych doswiadczen i szeregu pomniejszych dupkow, mam tez jeden fenomen ktory mogl wplynac na mnie w sposob decydujacy i jednego dupka ktory za tym fenomenem stal. W skrocie, zycie przez pare lat pod jednym dachem z ojczymem ktory katowal twoja matke, z ojczymem ktory Cie gnoil (przy okazji mial coreczke ktora stawial na piedestale, malutki L02B03W1990 robil za obywatela drugiej kategorii), zycie w ciaglym strachu innymi slowy.
To ze nigdy pozniej nie wrocilem i nie zaplacilem temu typkowi podobna moneta wynika wylacznie z tego ze szkoda mi zmarnowac reszte zycie z powodu tego typka. Jeszcze zeby byl mlodszy i mial jakies warte zycie, ale teraz to tylko 50-paro letni degenerat ktore pewnie do 65 zapije sie na smierc. Nie warto. Bylaby pewnie fajna zabawa, ale zdecydowanie mi sie nie rekompensuje.
inferno
Mow to mi. Jak mialem 18 lat i jedna dziewczyna dosc wytrwale za mna chodzila i chciala sie umowic (mozna napisac ze ona podrywala mnie, a nie na odwrot) to jedna z rzeczy ktora mnie chamowalo przed zaangazowaniem bylo to ze strasznie glupio bylo mi sie przeznac ze nigdy nie mialem dziewczyny, ze nigdy nie uprawialem sexu, ze nawet nigdy sie nie calowalem. Wstydzilem sie tego
Prawdziwy Eintstein ze mnie, to bez watpienia. Teraz mam 24 lat i w tym samym punkcie.
Czym szybciej zaczniemy dzialac tym lepiej, z czasem nasze nieprzystosowanie pulchnieje i jest coraz trudniej. 24 lata... cholera, chyba nie pozostalo mi nic innego jak pocwiczyc w jakims burdelu przynajmniej sex, calowanie z wiadomych powodow odpada Zazenowanie pewnie tez bedzie, ale chyba lepiej nabrac praktyki w taki sposob niz jeszcze potem sie skompromitowac z dziewczyna ktora nie poszla z toba do lozka za kase. Brr...
butterfly92
Tośka
I to rzeczywiscie jest pewien problem, bo czesto poprostu brakuje mi zwyklej motywacji do pracy nad soba. A jak sie zmienic bez poteznej motywacji? Niemozliwe.
Jesli chodzi o studia to metaforycznie rzecz ujmujac wdeplem w duza kupe i nawet nie wiem czy bede teraz w stanie wyczyscic buta Piszac duzym skrotem, jestem na drugim roku studiow. O ile podczas pierwszego roku cos tam jeszcze robilem (zdalem 5 przedmiotow na 9) to w tym juz totalnie sie rozwalilem- od wrzesnia (!) do dzis praktycznie nie uczylem sie nawet godziny (!!), a mam w sumie 11 przedmiotow. O regularne pojawianie sie na zajeciach tez bym siebie nie oskarzyl.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, i mialem tego swiadomosc juz we wrzesniu, ze ja musze zdac na stypendium bo inaczej nie bede mial z czego zaplacic za kolejny rok (ok. 2500 euro, mieszkam za granica). Jestem zesrany, naprawde nie potrafie wytlumaczyc dlaczego nic nie zrobilem przez 7 miesiecy. Od dawna mialem problem ze zwlekaniem (np. w szkole nauka na sprawdzian dopiero dzien przed), ale zawsze na koniec stawalem na rzesach i jakos unikalem kleski. Ten rok jest inny, w tym roku nawet tego nie potrafie (przynajmniej do teraz). Prokrastynacja (?) przejela kontrole nad moim zyciem.
I jestem zesrany bo mam 24 lata. Wiem ze jak teraz zawale, jak teraz nie wykorzystam szansy, to juz nie bedzie powtorki, nigdy nie skoncze studiow. Bo niby kiedy to zrobie, jako 40 latek? Nie wiem co robic. Czuje sie winny, powatpiewam w mozliwosc odwrocenia sytuacji, boje sie przyszlosci. Zegar tyka, juz kwiecien. Mysle nawet czasami o samobojstwie.
Nie wiem czemu az tak do tego podchodze, w rzeczywistosci te studia nudza mnie, przedmioty mnie nudza. Ale nie potrafie sobie wyobrazic tego ze nie wyrobie sobie tego cholernego papierka, boje sie ze to zamknie mi droge by zajsc gdzies dalej w drabince spolecznej. A ja desperacko musze gdzies zajsc by mojemu dupnemu zyciu nadac choc jakis zalazek sensu.
Poza tym jesli nie zdam to... i co teraz? Zalozenie byly takie ze bede mial jeszcze te 2 lata przed podjeciem pierwszych wiazacych decyzji, przed wzieciem byka (czytaj, zycia) za rogi. Jesli nie, to co teraz?! Ech, najblizsze 3 miesiace nie beda nalezaly do najprostszych. I co teraz panie L02B03W1990?
Zas
Cytat:Tylko chorym od urodzenia łatwiej się chyba z tym pogodzić (Sam np. po prostu nie wiem jak to jest naprawdę dobrze widzieć... i właściwie się nad tym nei zastanawiam. Kupuję tylko większy monitor i życzę bardzo źle temu, kto wymyślił regulację DPI w Windows 8 ).Cos w tym jest. Jak na fobika przystalo spedzilem lwia czesc zycia przed ekranem monitora potwornie psujac sobie wzrok. Zal jest ogromny. Na poczatku czlowiek jeszcze ludzi sie ze moze to w jakis sposob naprawic. Potem poprostu zrezygnowany godzi sie z tym ze zawalil i ze to juz nieodwracalne. Jak zwykle...
Cytat:My teoretycznie mogliśmy skończyć inaczej.Moglismy, ale nie zalezalo to w pelni od nas. To jakimi jestesmy jest zasluga opiekunow/srodowiska/domu. To oni sprawili ze jestesmy jacy jestesmy. Wszelkie proby pozniejszej zmiany, wszelkie proby pokonania fobi spolecznej w tym konkretnym przypadku, to kucie zimnego zelaza. Cholernie cholernie ciezko.
W moim przypadku oprocz szeregu pomniejszych przykrych doswiadczen i szeregu pomniejszych dupkow, mam tez jeden fenomen ktory mogl wplynac na mnie w sposob decydujacy i jednego dupka ktory za tym fenomenem stal. W skrocie, zycie przez pare lat pod jednym dachem z ojczymem ktory katowal twoja matke, z ojczymem ktory Cie gnoil (przy okazji mial coreczke ktora stawial na piedestale, malutki L02B03W1990 robil za obywatela drugiej kategorii), zycie w ciaglym strachu innymi slowy.
To ze nigdy pozniej nie wrocilem i nie zaplacilem temu typkowi podobna moneta wynika wylacznie z tego ze szkoda mi zmarnowac reszte zycie z powodu tego typka. Jeszcze zeby byl mlodszy i mial jakies warte zycie, ale teraz to tylko 50-paro letni degenerat ktore pewnie do 65 zapije sie na smierc. Nie warto. Bylaby pewnie fajna zabawa, ale zdecydowanie mi sie nie rekompensuje.
inferno
Mow to mi. Jak mialem 18 lat i jedna dziewczyna dosc wytrwale za mna chodzila i chciala sie umowic (mozna napisac ze ona podrywala mnie, a nie na odwrot) to jedna z rzeczy ktora mnie chamowalo przed zaangazowaniem bylo to ze strasznie glupio bylo mi sie przeznac ze nigdy nie mialem dziewczyny, ze nigdy nie uprawialem sexu, ze nawet nigdy sie nie calowalem. Wstydzilem sie tego
Prawdziwy Eintstein ze mnie, to bez watpienia. Teraz mam 24 lat i w tym samym punkcie.
Czym szybciej zaczniemy dzialac tym lepiej, z czasem nasze nieprzystosowanie pulchnieje i jest coraz trudniej. 24 lata... cholera, chyba nie pozostalo mi nic innego jak pocwiczyc w jakims burdelu przynajmniej sex, calowanie z wiadomych powodow odpada Zazenowanie pewnie tez bedzie, ale chyba lepiej nabrac praktyki w taki sposob niz jeszcze potem sie skompromitowac z dziewczyna ktora nie poszla z toba do lozka za kase. Brr...
butterfly92
Cytat:Postanowiłam coś zmienić w swoim życiu, ale nie wiem jak się do tego zabrać.Znajduje sie dokladnie w takiej samej sytuacji z wyjatkiem wieku. Ja mam prawie 24 lata ty prawie 22, mozna wiec powiedziec ze masz 2 lata przewagi wzgledem mnie. Wykorzystaj to, jakkolwiek to nie zabrzmi zazdroszcze Ci tego w pewnym sensie. Albo inaczej, wolalbym miec 22 lata niz 24
Tośka
Cytat:Najgorsze jest jednak to, że przez te wszystkie lata życia nie znalazłam sobie żadnych zainteresowań, pasji, nie odkryłam w sobie żadnych talentów. Bezczynność stała się moim drugim imieniem, a wszystko, czym próbowałam się zająć, nie sprawiało mi żadnej satysfakcji.Po 6 lat uzaleznienia, latach gdzie moim chyba jedynym prawdziwym priorytetem bylo zaspokojenie "glodu", moge powiedziec ze jestem czlowiekiem bez zainteresowan i bez pasji. Prawie wszystko mnie nudzi, nic mnie naprawde nie inspiruje (oprocz tego od czego jestem uzalezniony).
I to rzeczywiscie jest pewien problem, bo czesto poprostu brakuje mi zwyklej motywacji do pracy nad soba. A jak sie zmienic bez poteznej motywacji? Niemozliwe.